Ogromne podziękowanie należą się @iwantcookiessss i @myprettyJowita za nadesłanie rozdziałów i to dzięki nim udało mi się posklejać poniższy rozdział :)
Ps. Klaudia wkrótce zacznie publikować swoje opowiadanie, które również tutaj polecę, a jak na razie wszystkich zapraszam na bloga @myprettyJowita http://thedecisionseventhesmallest.blogspot.com/ którego jestem stałą czytelniczką i jeśli jeszcze go nie czytaliście to nie wiecie ile tracicie.
Zostałam wyrwana ze snu o 3 rano przez budzik, który sobie ustawiłam, aby mieć wystarczającą ilość czasu na wyszykowanie. Piosenka Actin up nie przestawała grać, a ja nie przestawałam się irytować. O tak wczesnej godzinie jedyne o czym marzyłam to pozostanie w łóżku, a nie szykowanie się na wyjazd. Z głośnym jęknięciem opuściłam łóżko, następnie je zaścielając. Spojrzałam w okno Justina, aby sprawdzić czy jemu również wstanie z łóżka przyszło z tak wielkim trudem, jednak jego rolety wciąż były do połowy opuszczone, a pokój wypełniała ciemność.
Ps. Klaudia wkrótce zacznie publikować swoje opowiadanie, które również tutaj polecę, a jak na razie wszystkich zapraszam na bloga @myprettyJowita http://thedecisionseventhesmallest.blogspot.com/ którego jestem stałą czytelniczką i jeśli jeszcze go nie czytaliście to nie wiecie ile tracicie.
A teraz życzę wszystkim miłego czytania :) <33
Zostałam wyrwana ze snu o 3 rano przez budzik, który sobie ustawiłam, aby mieć wystarczającą ilość czasu na wyszykowanie. Piosenka Actin up nie przestawała grać, a ja nie przestawałam się irytować. O tak wczesnej godzinie jedyne o czym marzyłam to pozostanie w łóżku, a nie szykowanie się na wyjazd. Z głośnym jęknięciem opuściłam łóżko, następnie je zaścielając. Spojrzałam w okno Justina, aby sprawdzić czy jemu również wstanie z łóżka przyszło z tak wielkim trudem, jednak jego rolety wciąż były do połowy opuszczone, a pokój wypełniała ciemność.
Leń jeszcze śpi pomyślałam,
w drodze do łazienki, gdzie wykonałam rutynowe poranne czynności. Wory pod
oczami, które dosłownie krzyczały „Hej, spałam jedynie 4 godziny i wyglądam jak
potwór!” zamaskowałam cienką warstwą podkładu. Byłam po prostu zbyt leniwa by
nałożyć podkład oraz fluid na całą cerę, więc to powinno wystarczyć.
Po wytuszowaniu rzęs podeszłam do szafy tym razem nie mając
problemu z wyborem ciuchów. Postawiłam na ciepło i wygodę, po sprawdzeniu na
telefonie, że pogoda na kilka następnych dni dla Stratford była zimna i
deszczowa, a w obecnej chwili za oknem było jedynie 9 stopni.
Gdy byłam już ubrana założyłam przez głowę
czarną bluzę oraz wsunęłam na nogi rosh runy w tym samym kolorze. Po raz
ostatni sprawdziłam również czy wszystko spakowałam i wraz z walizką zeszłam do
kuchni, gdzie ze spokojem zaczęłam przygotowywać sobie śniadanie, wiedząc, że
mam jeszcze pół godziny.
Nie było opcji, żebym zjadła coś obfitego o tak wczesnej
godzinie, więc jedynie zaparzyłam sobie kawę oraz uszykowałam kanapkę z serem,
pomidorem i ogórkiem. Nie mogłam wziąć tabletek lokomocyjnych na czczo, więc
musiałam chleb wepchnąć w siebie siłą, aby podróż minęła mi bez żadnych
niespodzianek.
Kilkanaście minut później otrzymałam sms-a od Justina, że
czeka na mnie przed domem. Odstawiłam naczynia do zlewu, a następnie wyszłam
przed dom, gdzie od razu podbiegł do mnie Justin, witając mnie buziakiem w
policzek.
-Cześć piękna. – powiedział, odbierając ode mnie walizkę i
pakując ją do bagażnika.
-Nie kłam. Wiem jak wyglądam o czwartej nad ranem. –
wsiadłam do samochodu, zapinając pasy i wygodnie lokując się na siedzeniu. –
Długo będziemy jechać?
-Coś koło 4 godziny, ale wliczając postoje 5 albo i więcej.
Zdrzemnij się może, czeka nas długi dzień.
-Gdybym wiedziała, że wstałam tylko po, aby wsiąść do auta
to kazałabym Ci zanieść mnie tutaj i nie budzić tak wcześnie! – parsknęłam,
posyłając szatynowi gniewne spojrzenie.
W odpowiedzi szatyn zaśmiał się i posłał mi przepraszający
uśmiech, jednak nie trzeba być geniuszem, by wiedzieć, że wcale nie było mu
przykro. – Dramatyzujesz, skarbie. Dla spędzenia trzech wspaniałych dni ze mną
warto się poświęcić.
-Wybacz, ale wolałabym spędzić trzy dni w łóżku niż z tobą.
Upss… - uśmiechnęłam się słodko, trzepocząc rzęsami.
-Skarbie, nie zapominaj o fakcie, że nie wiesz gdzie
jedziemy i w każdej chwili mogę zakopać Cię w pierwszym lepszym lesie. No, a
teraz na zadośćuczynienie poproszę całusa, o tutaj! – uśmiechnął się
szelmowsko, palcem wskazującym uderzając o prawy policzek.
Prychnęłam w odpowiedzi, na co uśmiech Justin jeszcze
bardziej się poszerzył. – Ja wciąż czekam, skarbie.
-I sobie jeszcze trochę poczekasz. – wystawiłam mu język,
chichotając pod nosem na nasze dziecinne zachowanie.
Justin zatrzymał samochód na czerwonym świetle i korzystając
z okazji chwycił moją twarz w swoje dłonie i połączył nasze wargi w krótkim,
soczystym pocałunku.
-Pamiętaj kochanie, że jeśli Bieberowie czegoś chcą to
zawsze to dostają. – stwierdził, postawiając wyimaginowany kołnierzyk.
-Pamiętaj kochanie, że jeśli ktoś wkurzy Hamiltonów nie
kończy za dobrze. – zripostowałam, uśmiechając się słodko.
-Zadziorna. Lubię to.
-Nie oszukujmy się, ty lubisz wszystko co jest związane z
dziewczynami, a w szczególności ze mną.
-A to niby ja w tym związku jestem tym, który lubi
koloryzować historię. – prychnął Justin i po jego minie mogłam się zorientować,
że nazwanie relacji pomiędzy nami „związkiem” było nieprzemyślane i pod wpływem
impulsu. Jednak czemu by tego nie
wykorzystać i trochę go powkurzać?
-Whoa, whoa zwolnij skarbie, chyba miałeś na myśli związek
radziecki, bo my jesteśmy przyjaciółmi z korzyściami.
-Jak ostatnio sprawdzałem to przyjaciele z korzyściami
chodzą ze sobą do łóżka, więc kiedy nasza kolej skarbie? – dupek. Zawsze musi
mi odpowiedzieć ripostą, która często jest lepsza od mojej.
-Wikipedia uaktualniła niektóre definicje, więc radziłabym
Ci sprawdzić tą ponownie. – boyaa, mamy 1:1 Bieber.
-I tak wiem, że fantazjujesz o mnie po nocach. – szatyn
posłał mi swój pewny siebie uśmieszek.
-Masz rację. Najczęściej w tych snach testuje na tobie
wszystkie kary śmierci.
-Jesteś pewna, że nie chcesz iść spać i pofantazjować o mnie
w trochę inny sposób?
-Co do tego drugiego to chyba spasuję. Ale propozycja
drzemki brzmi kusząco, więc dobranoc Bieber.
-Kolorowych snów, Jessi. – usłyszałam, na co uśmiechnęłam
się pod nosem, wygodnie się układając na fotelu.
~~*~~
Uśmiechnięty Justin goniący mnie po łące, gdzie pędziliśmy
na naszych jednorożcach, mały strumyczek oraz otaczające nas zwierzęta; to
wszystko zniknęło, gdy idiota jakim był główny bohater mojego snu, otworzył
dni, o które byłam oparta, powodując, że moje ciało wciąż pogrążone we śnie
upadło na niezbyt wygodny beton.
-O mój boże, nic ci nie jest? – spytał przestraszony szatyn,
kucając przy mnie i pomagając mi wstać, jednak strąciłam jego ręce ze swojego
ciała, odpowiadając, że zrobię to sama.
Okey, wiem, że przesadzam, bo z pewnością Justin nie zrobił
tego specjalnie, jednak żadna osoba, która zostałaby obudzona w ten sposób, nie
myślałaby o kulturalnym zachowaniu w takiej okoliczności.
Ignorując swojego towarzysza, który bez skutku próbował mnie
objąć, rozejrzałam się wokół stwierdzając, że znajdujemy się w jakieś
nadmorskiej miejscowości.
Przystań, która znajdowała się przed nami była pełna łódek,
natomiast kawiarnia znajdująca się w pobliżu pękała w szwach. Pomimo tego, że
zbliżał się już koniec sierpnia, pogoda dopisywała, a turystów było na pęczki.
Stojący obok mnie Justin westchnął i uprzednio zamykając
samochód, chwycił mnie za rękę i poprowadził w kierunku bramy prowadzącej do
ośrodka o nazwie „Etna”.
Dotarliśmy do recepcji, gdzie przywitała nas uśmiechnięta
kobieta, pytając w czym może pomóc.
-Mieliśmy rezerwację na domek na nazwisko Bieber. –
odpowiedział szatyn. Kobieta przytaknęła, poczym zaczęła przeszukiwać swój
kalendarz, a Justin w tym czasie zarzucił rękę na moje barki, przyciągając mnie
do siebie i składając pocałunek w moich włosach. – Przepraszam skarbie. –
wyszeptał do mojego ucha, na co uśmiechnęłam się i również objęłam go w pasie,
przytulając go do siebie.
-Nie szkodzi. Teraz już wiesz, że lepiej mnie tak nie
budzić, bo potrafię być upierdliwa. – zachichotaliśmy wspólnie, a następnie
odebraliśmy klucze do naszego lokum i wyszliśmy na świeże powietrze.
-Idź znajdź domek, a ja podjadę pod niego autem. – Justin
podał mi klucze i skierował się w stronę parkingu po nasze auto.
Dzięki strzałkom, które wskazywały gdzie znajdują się domki
z daną numeracją, spacerkiem doszłam do białego drewnianego domku, przed którym
znajdowała się mała ławeczka oraz kilka ozdób roślinnych. Idąc tutaj
zauważyłam, że ośrodek dzieli się na dwie części: lewą, gdzie domki
zamieszkiwały głównie rodziny z dziećmi
oraz prawą, należącą do ludzi młodszych takich jak my.
Spodobało mi się takie rozmieszczenie, gdyż zdecydowane
ułatwiało to późny powrót do ośrodka z imprezy z obawą, że obudzę dzieci śpiące
w domku obok.
-I jak ci się podoba? – spytał uśmiechnięty szatyn, parkując
na trawie. Zdecydowanie podobał mi się widok uśmiechniętego i opalonego
Justina. A jeszcze bardziej podobał mi się fakt, że to ja byłam osobą, dzięki
której się uśmiechał.
-Jest wspaniale, dziękuję. – oplotłam go ramionami wokół
szyi i zdecydowanie przycisnęłam swoje usta do jego. Początkowo zdezorientowany
Biebr szybko odnalazł swoją rolę w tej sytuacji i ulokował swoje duże dłonie na
moich pośladkach, ściskając je. Pacnęłam go za to mocno w ramię, nie
przerywając naszego pocałunku. Był on zdecydowanie zbyt dobry, by kończyć go w
takim momencie.
-Jeśli jeszcze raz spróbujesz spłaszczyć mój tyłek, na który
pracowałam kilka miesięcy, oberwie ci się. – wymamrotałam mu w usta, również
ściskając jego pośladek i z uśmiechem weszłam do domku.
Domek w środku tak samo jak na zewnątrz był biały, jednak
niebieskie dodatki nadające pomieszczeniom bardziej nadmorski klimat,
sprawiały, że wnętrze prezentowało się przytulniej.
Gdy skończyłam zwiedzać postanowiłam, że pomogę Justinowi z
rozładowywaniem auta, które było pełne. Fakt, że jechaliśmy w dwójkę i tylko na
trzy dni jakby nie docierał do naszych rodzicielek i zapakowały nam zapasy
jedzenia do odgrzania na co najmniej dwa tygodnie. Jednak znając pojemność
żołądka Justina i nasze wspólne zamiłowanie do lasagne, jestem pewna, że nie
zmarnujemy ani grama jedzenia.
-Jest piekarnik i mikrofala! – krzyknął uradowany chłopak z
kuchni, przestając się zamartwiać faktem, że nie uda nam się rozmrozić
jedzenia.
-Są też walizki, które czekają aż wniesiesz je na górę! –
odkrzyknęłam ze schodów, gdzie męczyłam się z wciągnięciem na piętro swojego
bagażu.
-Panienka pozwoli. – zwrócił się do mnie szatyn, próbując
upodobnić się do lokaja, jednak ku jego zawodowi, jego umiejętności aktorskie
albo mięśnie nie były zbyt dobre i cudem nie spadł ze schodów, gdzie próbował
unieść dwie walizki w tym samym czasie.
-Jeśli spróbowałeś zaimponować mi swoją siłą, to coś ci nie
wyszło, skarbie. - zaśmiałam się opadając na łóżko, widząc jak opiera się o
ścianę, ciężko dysząc.
-Jesteś pewna? – zapytał Justin, zbliżając się do mnie z
podstępnym uśmieszkiem i nim zdążyłam zareagować, usiadł na mnie i zaczął mnie
łaskotać.
-J-Ju-sti-n. – wysapałam z trudem próbując zepchnąć go z
siebie. Pech chciał, że chłopak natrafił na moje najbardziej wrażliwe miejsce,
przez co uniosłam nogi ku górze, przypadkowo, kopiąc go w kroczę.
-Omójboże, nic ci nie jest? – zapytałam przestraszona,
widząc jak zwija się z bólu na podłodze. – Poczekaj, zaraz przyjdę.
Tak szybko zbiegałam ze schodów, że nie zauważyłam dywanu,
który spowodował mój bolesny upadek na podłogę. Jednak zignorowałam bolące
kolana i chwyciłam zamrożoną lasagne, szybko, ale bardziej ostrożnie wbiegając
na piętro.
Justin tak zawzięcie trzymał się za swoje krocze, że
musiałam usiąść mu na nogach i siłą odciągnąć jego ręce, aby przyłożyć mu
mrożonkę do krocza.
-Jejku, przepraszam! – zapiszczałam, gdy szatyn głośno
zasyczał na zbyt bliski kontakt z lodem. – Lepiej? – spytałam, po kilku
minutach, gdy Justin uniósł się na łokciach i objął mnie rękami w pasie.
-Przysięgam, że kiedyś będziesz powodem mojej śmierci. –
uśmiechnął się, słodko mnie całując. Bynajmniej pocałunek był słodki, dopóki
nie przygryzłam jego dolnej wargi, na co Justin jęknął mi w usta, bliżej mnie
do siebie przyciągając. I z pewnością wszystko trwałoby dłużej, gdybym nie
usiadła na zamrożonej lasagne, wciąż znajdującej się na kroczu Justina i nie
odskoczyła jak oparzona od niego. Cholera, to naprawdę jest zimne, a w
szczególności, gdy przyłożysz ją do miejsca intymnego.
-Wszystko dobrze? – spytał chłopak, nie widząc powodu mojej
nagłej reakcji.
-Zimne. – wskazałam głową na mrożonke, na co Justin zaczął
się śmiać i turlać po podłodze. Tak, tak, bardzo śmieszne Bieber. Przypomnieć
ci jak przed chwilą to ty jęczałeś z bólu?
-Słodka jesteś. – stwierdził, przytulając się do mnie.
Dzisiejszy dzień bym zdecydowaniem jednym z tych, gdzie nie szczędziliśmy sobie
czułości. Nie muszę chyba mówić, że mam nadzieję, że będą się one częściej
zdarzały.
-A ty głupi. – wystawiłam mu język, a szatyn odpowiedział mi
tym samym. Przysięgam, że jesteśmy dorośli.
-Idziemy na plażę? – zaproponował Justin, gdy skończyliśmy
się przedrzeźniać.
Ochoczo pokiwałam głową i wręcz rzuciłam się na walizkę, aby
wyciągnąć z niej kostium kąpielowy. Mieszkanie w Nowym Jorku i zapracowana mama
to czynniki, które utrudniały nam wyjazd nad morze, dlatego jedyną wodą jaką
mogłam się nacieszyć w czasie wakacji, to ta w basenie publicznym.
-Zachowujesz się jakbyś miała pierwszy raz w życiu zobaczyć
wodę. – krzyknął Justin zza drzwi łazienki, gdzie się przebierałam.
-Zamknij się, bo znowu oberwiesz z kolanka. –
odpowiedziałam, naciągając na siebie majtki od stroju.
Gdy wcisnęłam się w swój pomarańczowy strój kąpielowy rozczesałam włosy i opuściłam łazienkę.
Wiedziałam, że Justin był umięśniony i seksowny, ale
cholera, nie spodziewałam się, że może wyglądać tak dobrze w tych czerwonych
spodenkach i z rozczochranymi włosami.
Szybko odwróciłam wzrok, aby nie zostać przyłapaną i
zaczęłam pakować się na plaże, udając, że widok Justina w ogóle mnie nie
interesuje. Spakowałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy na plażę i właśnie
miałam chować telefon do kieszonki swoich szortów, gdy niespodziewanie się
rozdzwonił.
-Mama. – powiedziałam do Justina, który zrozumiał moją
sugestię i zszedł na dół, zostawiając mnie samą.
-Cześć mamuś. – powiedziałam do telefonu, siadając na łóżku.
-Cześć kochanie, dojechaliście już?
-Tak, zaraz idziemy na plażę. Domek jest wspaniały i-
-Stresujesz się? – spytała niespodziewanie mi przerywając i
kompletnie zaskakując mnie tym pytaniem.
-Co?
-Kochanie, znam Cię i wiem, że nawet o tym nie wiedząc
stresujesz się.
-Co? – spytałam ponownie, nadal nie rozumiejąc co miała na
myśli.
-Zależy Ci na nim i stresujesz się tym, że zrobisz coś źle i
zepsujesz to co jest pomiędzy nami. Jessi, to widać, że Justinowi na Tobie
zależy, więc nie musisz się bać tym, że Cię znienawidzi czy coś.
-J-Ja…- jęknęłam przestraszona, na myśl, że to co
powiedziała moja mama, może okazać się prawdą. – Dopóki nie zadzwoniłaś w ogóle
o tym nie myślałam i się nie stresowałam, ale teraz…
-O mój boże, kochanie. Nie chciałam Cię przestraszyć, ja
tylko-
-Znowu oglądałaś maraton na TVN Style? – spytałam, próbując
się nie zaśmiać.
-Możee. – przeciągnęła. – Jednak to i tak nie zmienia faktu,
że po prostu musisz zrozumieć, że ciągle odpychanie go od siebie, nic ci
nie da. Jeśli mu naprawdę zależy, to nie odpuści. A ty przestać uciekać przed
miłością.
-Ja wcale przed nią nie uciekam! – zaprzeczyłam od razu, co
mogło mi wyjść niezbyt wiarygodnie.
- Znam cię na tyle dobrze, że wiem kiedy kłamiesz. -
zaśmiała się cicho - Tak naprawdę to twoja decyzja i to ty zdecydujesz, czy
chcesz być z Justinem, czy też nie. Ale pamiętaj, że to świetny chłopak i radzę
ci się pospieszyć, bo ktoś ci go może sprzątnąć z przed nosa. – mogłam
wyobrazić sobie przez telefon, jak właśnie się uśmiecha w ten swój typowy,
matczyny sposób.
- Nie lubię, kiedy tak mądrze gadasz. – mruknęłam. - Co się
stało z tą odlotową mamą?
- Czasami trzeba przeprowadzić takie rozmowy. – odparła. -
Ale błagam cię, nie zmuszaj mnie do tego ponownie.
- W porządku. - zaśmiałam się cicho. – Mamo, ja już będę
kończyć. Idziemy zaraz z Justinem na plaże.
-Jasne, bawcie się dobrze…- zawiesiła się na chwile. – I
pamiętajcie o prezerwatywach! – powiedziała, po czym tak po prostu się
rozłączyła.
Pokręciłam głowę na jej niezrozumiałe zachowanie i zeszłam
na dół gdzie czekał na mnie uśmiechnięty Justin. – Gotowa? – spytał
uśmiechnięty, na co przytaknęłam i opuściliśmy domek.
Kolejnym plusem ośrodka okazało się prywatne zejście, które
od razu prowadziło nas na plażę.
-Co chciała mama? – spytał szatyn, wesoło machając naszymi
złączonymi dłońmi.
-Typowa matczyna rozmowa. – wzruszyłam ramionami, nie chcąc
rozwodzić się na ten temat. – Ciebie też to czeka, kochaniutki. – posłałam mu
kuksańca, chichotając pod nosem.
Gdy udało nam się znaleźć wolne miejsce na plaży,
rozłożyliśmy koce oraz wbiliśmy parawan dookoła niego. Nie śpieszyło już mi się
tak bardzo do wody, dlatego wraz z szatynem postanowiliśmy się poopalać.
-Sama to mogę zrobić! – jęknęłam zrezygnowana, gdy szatyn
uparł się, że nasmaruje mnie całą kremem do opalania. Od początku byłam na
straconej pozycji, dlatego porzuciłam pomysł dalszego wykłócania się o swoje i
zaczęłam rozkoszować się dotykiem Justina.
-Zastanawiam się nad sprzedaniem swojego obecnego samochodu.
– stwierdził Justin, gdy leżeliśmy rozłożeni na kocach.
-Czemu? – spytałam, dalej leżąc w poprzek koca z głową na
brzuchu chłopaka.
-Mam go już długo, non stop się psuje i za dużo spala.
Chciałbym kupić jakiś inny samochód.
-Wy faceci i wasze zabawki. – zaśmiałam się. – Skoro chcesz
go sprzedać to zrób to. Co cię powstrzymuje?
-Mam do niego sentyment. – wzruszył szatyn.
-A dokładniej jaki? – spytałam z ciekawością. Nie
posądziłabym Justina o jednego z tych sentymentalnych facetów, biorąc pod uwagę
liczbę jego podbojów miłosnych.
-W nim miałem pierwszy raz obciągniętego. – zaśmiał się
Justin, a ja słysząc to niepohamowanie również wybuchnełam śmiechem.
-Czy to jest ten moment, w którym powinnam zacząć być
zazdrosną? – obróciłam się twarzą do chłopaka, uśmiechając się.
-Lubię zazdrosne dziewczyny-
-Okey, a więc kim była ta zdzira? Tylko ją znajdę, a powyrywam
jej wszystkie kudły.
-Ale Ciebie lubię bardziej, gdy nie jesteś zazdrosna. –
dokończył Justin, wybuchając śmiechem i przytulając mnie do siebie.
-Zazdrosne dziewczyny są gorące. – puściłam mu oczko.
–Idziemy do wody?! – bardziej stwierdziłam, niż zapytałam, ale brązowooki nie
miał nic przeciwko i udał się ze mną w stronę morza.
-Aww, jacy oni są słodcy! – powiedziałam do Justina, ruchem
głowy wskazując na parę znajdującą się nieopodal nas. Po przerażonej twarzy i
nieporadnych ruchach dziewczyny, można było wywnioskować, że nie umiała ona
pływać, a obejmujące ją i trzymające w stylu ślubnym ramiona chłopaka
prawdopodobnie miały pomóc jej przełamać ten lęk.
-I tak jesteśmy słodsi. – stwierdził stojący za mną Justin,
obejmując mnie ramionami w pasie i składający słodki pocałunek na moim barku.
-Bieber, jaki z Ciebie romantyk. Chodź do wody, zanim się
rozpuszczę na twój widok. – powachlowałam się ręką, przesadnie wzdychając.
Niespodziewanie poczułam jak zostaję uniesiona w powietrze i
nim zdąży do mnie dotrzeć co się dzieje, Justin wciągnął mnie pod wodę. Zimna
ciecz i niespodziewane zanurzenie się w niej spowodowały, że początkowo
sparaliżowało mnie i zachłysnęłam się sporą ilością wody, co nie uszło uwadze
szatyna, który od razu wyciągnął mnie z niej za ramiona.
-Nic Ci nie jest? – spytał przestraszony, odgarniając mokre
włosy z mojej twarzy.
-Jeśli nie zaczniesz myśleć to wrócę do domu w trumnie. –
odpowiedziałam, pocierając ramiona aby jakoś się rozgrzać.
-Przesadzasz, nie jestem aż tak niebezpieczny. – wzruszył
szatyn, pływając wokół mnie.
-Moje obolałe ciało zdecydowanie zaprzecza. – zaśmiałam się,
dołączając do chłopaka i ponownie nurkując w wodzie.
Gdy nasza skóra wystarczająco się pomarszczyła, a próby
potopienia się nawzajem znudziły nam się, wróciliśmy na koce, gdzie
kontynuowaliśmy opalanie się.
-Nudzi mi się. – westchnął Justin, przekręcając się na
brzuch.
-To idź przejść się wzdłuż brzegu, cokolwiek. Ja tu zostaję.
-Mam ochotę na banana. – ponownie zajęczał Justin.
-To idź go sobie kup, ja nie jestem głodna.
-Nie takiego banana mam na myśli.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na szatyna, uprzednio
zsuwając z nosa okulary przeciwsłoneczne. – Nie wiem czym różni się twoje
wyobrażenie banana od mojego, ale może mnie oświecisz.
-Spójrz. – obróciłam głowę w wskazywanym przez Justina
kierunku i zauważyłam dmuchanego banana, na którym ludzie wypływali w ocean. –
Idziemy?
-Demi na tym była i podobno nic specjalnego. Ale zawsze
chciałam pójść na parasailing, co ty na to?
-Świetnie. – uśmiechnął się Justin, przelotnie mnie całując.
-A więc świetnie.
~~*~~
-Nigdy nie myślałem, że latanie na spadochronie za motorówką
może sprawić tyle frajdy. – uśmiech Justina, który gościł na jego twarzy odkąd
wznieśliśmy się w powietrze poszerzył się jeszcze bardziej, o ile było to w
ogóle możliwe.
-Tak, a najlepiej było wtedy, gdy zacząłeś piszczeć, że masz
lęk wysokości. – zaśmiałam się pod nosem na wspomnienie o histeryzującym
Justinie.
-Wcale nie byłaś lepsza. Robiłaś zdjęcia co 3 sekundy.
-Bo widoki były wspaniałe!
-Dla dziewczyn wszystko jest wspaniałe. Nie ogarniam waszego
toku myślenia. – westchnął szatyn.
-Nie prawda! – szybko zaprzeczyłam. – Na przykład ty w tym
momencie nie jesteś wspaniały. Jesteś irytujący.
-Chociaż coś nas łączy, skarbie. – Justin otworzył drzwi do
domku i przepuścił mnie w nich. – Może pójdziemy dzisiaj na jakąś kolację albo
imprezę?
-Zdecydowanie kolacja. Nie mam dzisiaj ochoty imprezować. –
westchnęłam, opadając na kanapę. – Patrz, tu są jakieś ulotki miejscowych knajp.
-Ta wygląda fajnie. – brązowooki wskazał na zdjęcie małej
restauracji znajdującej się przy plaży.
-A więc już mamy plany na wieczór. – uśmiechnęłam się do
Justina. - Okey, to ja idę się wykąpać. Wszędzie mam ten irytujący piasek.
-Wszędzie, powiadasz? – Bieber uśmiechnął się chytrze i
poruszył sugestywnie brwiami.
-Czy ty musisz mieć ze wszystkim skojarzenia? Niedługo będę
się bała cokolwiek przy tobie powiedzieć.
-Nie musimy rozmawiać. Jest masa innych bardziej
interesujących rzeczy.
-Idiota. – zaśmiałam się, rzucając w niego ręcznikiem.
Z Justinem chcieliśmy jeszcze zdążyć na zachód słońca o 18,
dlatego od razu po prysznicu zaczęłam się przygotowywać na nasze wieczorne
wyjście.
Woda morska sprawiła, że moje włosy układały się w naturalne
grube fale, więc jedyne co musiałam zrobić to wybrać w co się ubrać.
Niby nic, jednak to w tym momencie sprawa się najbardziej
komplikowała.
Gdy zrezygnowana już chciałam ubrać się w jeansy, zauważyłam
jeszcze jedną przegródkę w walizce, której do tej pory nie otworzyłam. Możecie
sobie wyobrazić jaka była moja radość, gdy w moje ręce wpadła czarna przewiewna
sukienka z wycięciami po
bokach. W tamtym momencie naprawdę miałam ochotę wyściskać moją mamę.
-Jessica! – krzyknął Justin z dołu, gdzie czekał już na mnie
ubrany.
-Już idę! – odkrzyknęłam poprawiając złoty naszyjnik i
dopinając czarne koturny. Na koniec przejechałam czerwoną szminką po ustach i
gotowa zeszłam na parter.
-Uhu! Elegancja Francja. – zagwizdałam na widok szatyna ubranego
w czarną koszule w białe kropki oraz panie i panowie
szykujcie się na zaskoczenie; spodnie, które nie odsłaniają połowy jego
tyłka. – Kim ty jesteś i co zrobiłeś z
moim Justinem Bieberem?
-Twój Justin
Bieber wciąż tu jest, kochanie. – szatyn mocno zaakcentował pierwsze słowo,
uśmiechając się perliście.
-A powinien być już w drodze na zachód słońca, więc ruszaj
się, bo się spóźnimy. – pośpieszałam go, dopakowując niezbędne rzeczy do mojej
kopertówki.
-Mogłem Ci to powiedzieć, gdy zabarykadowałaś się w
łazience. – marudził pod nosem Justin, jednak i tak go usłyszałam.
-Wtedy nie wyglądałabym tak zjawiskowo. Coś kosztem czegoś,
skarbie. - coraz bardziej podobało mi się traktowanie go tymi pieszczotliwymi
określeniami przeznaczonymi głównie dla par.
-Chodź ty mój narcyzie. – usta Justina wygięły się w tym
jego błogim uśmiechu, powodując, że moje nogi dosłownie zmiękły.
Tym razem postanowiliśmy pójść na plażę okrężną drogą,
dzięki czemu mieliśmy okazję dokładniej przyjrzeć się Wilmington*. Promenada,
którą teraz oświetlały uliczne lampy ciągła się wzdłuż przystani, natomiast na
lewo od niej znajdowały się liczne sklepy, knajpki bądź pensjonaty. W skrócie mówiąc
wszystko prezentowało się cudownie i tak bardzo nadmorsko.
-Zimno Ci? – spytał Justin i nie czekając na moją odpowiedź
przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej i okrył swoją marynarką.
Uśmiechnęłam się do niego w podzięce i jeszcze bardziej
wtuliłam w jego silne ramiona. Siedziałam pomiędzy nogami Justina, obserwując
powoli zachodzące słońce, a morska bryza owiewała nasze twarze i powodowała
gęsią skórkę na moich ramionach.
-Jessi?
-Hmm? – mruknęłam w odpowiedzi, czekając aż Justin dokończy swoją
wypowiedź, a gdy to nie nastąpiło obróciłam głowę w jego stronę, zauważając jak
przygryza wargę ze zdenerwowania. Okey, co się dzieje?
Proszę nie mów że to
koniec, proszę nie mów że to koniec, proszę nie mów że to koni- J-Ja, ugh
nie wiedziałem, że to będzie takie trudne. – jęknął szatyn, a moje serce było o
krok od zawału. – Ostatni raz robiłem to w przedszkolu i jeśli nic się od tego
czasu nie zmieniło to dobrze, bo w przeciwnym razie wyjdę na idiotę. Jessica,
zostaniesz moją dziewczyną?
O mój boże, o mój
boże, o mój boże.
-Jessica?
O mój boże, o mój
boże, o mój boże.
-Powiesz coś?
O mój boże, o mój
boże, o mój boże.
-Okey, jeśli nie to zrozumiem. Możliwe, że trochę się
pośpieszyłem. Mogłabyś po prostu zapomnieć o te sytuacji i zachowywać się jakby
nic się nie stało i… Jessica, żyjesz?
Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się do siebie. Z pewnością
wyglądam jakbym miała problemy psychiczne, ale cholera…on chce żebym została
jego dziewczyną!
A ja wciąż mu nie odpowiedziałam, na jego
pytanie…
-Jesteś słodki. – pocałowała mocno Justina, przewracając go przy
tym na piasek.
-To znaczy tak? – spytał niepewnie.
-Zdecydowanie. – zaśmiałam się, ponownie łącząc nasze wargi
w pocałunku.
*Wilmington – w rzeczywistości miasto to leży w stanie
Karolina Północna, ale w moim opowiadaniu przetransportowało się do Kanady. :)
Kto ma dwa kciuki, zapalenie krtani i stracił głos? Jaa!
Korzystając z pozytywnych stron choroby jakimi są min. siedzenie w domu mam dla Was chyba długo wyczekiwany rozdział.
Shipperki #JUSSICI (wyżyny moich możliwości, ma ktoś leszy pomysł?) możecie zacząć fangirlować! :D
Wyjątkowo nie chce mi się rozpisywać, dlatego standardowo zapraszam Was
na mojego ask'a ---> http://ask.fm/DopeShawtyBitches
i przypominam o:
Czytasz = Komentujesz
Wiem, że jestem upierdliwa i naprawdę dziękuję za 52 komentarze pod ostatnim (mile mnie zaskoczyliście), jednak
treść>>>>>>>>>>>ilość
Ale i tak jesteście najlepsi pod słońcem! :)
Do następnego, much love Paulla :) <33
jeah pierwsza <3 Zajebisty kochana <3
OdpowiedzUsuńsłodziaki z nich ♥♥
OdpowiedzUsuńskarbiee życzę Ci duużo zdrowia ♥♥
Powiedziałabym o samym Justinie, że w tym rozdziale był słodki, ale oboje tacy byli! No co za urocza parka. I w końcu są razem. Żyć nie umierać hahaha Ile ja się naczekałam na ten rozdział, ile razy tu zaglądałam i zniecierpliwiona przeklinałam w myślach to ty sobie kochana nie wyobrażasz. Strasznie tęskniłam ♥
OdpowiedzUsuńNowy również na www.collision-fanfiction.blogspot.com
No i oczywiście życzę zdrówka! U mnie w domu siostra zapalenie oskrzeli ma i chyba powoli mnie zaraża -.- Wraz z jej chłopakiem zarażają.
UsuńŚwietny ! ;)
OdpowiedzUsuń@Beliebers3107
omomomo <3 nareszcie jest i jaki długi i treściwy i są razem ! :3 nie rozpisuję się za bardzo, bo muszę lecieć, ale Życzę zdrówka i mam nadzieję, że niedługo pojawi się nowy :3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział no bo w końcu są razem ale mam nadzieje ,że nie będzie spokojnie w ich życiu bo ty było by nudne .Justin i Jessi byli słodcy w tym rozdziale ciągle sie ze sobą droczyli. Mam nadzieje ,że po powrocie do domu znów się zacznie jakaś (mniejsza) drama.Życzę weny !
OdpowiedzUsuńMoje zapalenie gardła i antybiotyki pozdrawiają :D Rozdział strasznie słodki. Uwielbiam ich dwójkę. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny<<33 no i wracaj do zdrowia dziewczyno :))
OdpowiedzUsuńJest !! nareszcie razem >3 uwielbiam
OdpowiedzUsuńBiedactwo życzę powrotu do zdrowia :** :*** Rozdziła długo wyczekiwany ale świetny <3 <3
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńSupeeer :** i zdrowiej <3
OdpowiedzUsuńciekawy rozdział. zdecydowanie lubię te ich przekomarzanie się, jest zabawne :) przez cały rozdział obawiałam się że ona spotka jakiegoś chłopaka, który będzie ją podrywał, a Justin kipiał z zazdrości haha
OdpowiedzUsuńuhuhuhu co za niespodzianka, mogę dodać w końcu.. Justin poprosił ją o chodzenie! jej! Wracaj do zdrowia maleńka, mam nadzieję, że szybko uzbiera się odpowiednia ilość komentarzy :)
@Anka_124521
Super rozdział :* i zdrowiej
OdpowiedzUsuńno w końcu są razem!
OdpowiedzUsuńJakajjsjskkakaa <3
OdpowiedzUsuńW końcu rozdział! jejejejej bardzo pozytywny!
OdpowiedzUsuńczekam już za następnym, mam nadzieję, że pojawi się szybko :)
Zdrówka kochana xo / J.
Aww jest genialny! Czekam na następny rozdział miś <3
OdpowiedzUsuń/L
Ale słodki rozdział <3 Cudowni są :*
OdpowiedzUsuńJeeeeju!! *,* Nareszcie się doczekałam momentu w którym są razem ahdhwjfjwkdjwugke
OdpowiedzUsuńUwielbiam ich razem. Ich przekomarzania są zabawne i zarazem słodkie.
Ogółem rozdział jak zawsze świetny. Nie mogę się doczekać następnego ❤
+Życzę zdrówka i weny skarbie xx
@sweetheartjus
Jak zawsze wspaniały.
OdpowiedzUsuńW końcu razem taak *o*
Szybko pisz następny proszę .... !
Zapraszam -> http://lifelosesitsmeaning.blogspot.com/
Ok więc po wczorajszej nieprzespanej nocy i kończeniem tego opowiadania, leżąc w łóżku od 18.34, i przewijanie przez kolejne rozdziały tego bloga, wreszcie mogę wypowiedzieć się na ten temat. Nie bój się, mam na myśli same dobre rzecz ! Z góry przepraszam za błędy, jakie sie tu wkradną, jak i fakt, iż będe gadać jak typowa fangirl, ale nieprzespana noc robi swoje *chyba każda nastolatka wie, o czym właśnie mówie, a jeśli nie to zmęczenie+hormony= głupawka! ( Całkiem proste równanie, prawda? :)
OdpowiedzUsuńZacznijmy więc od początku:
Fabuła - niebanalna i ciekawa. Niby związana z tańcem jedank wiesz czego w tym opowiadaniu jest najmniej, właśnie tańca. Ale jakoś niespecjalnie przejmuje się tym faktem :)
Czytając rozdział po rozdziale zauważyłam iż od pewnego momentu nie zgadzają sie one z tym co było na samym początku. Broń boże nie pomyśl, że chce ci wytykać błędy jednak rozumiesz o co mi chodzi. Np: Na początku opowiadania Jessi była na dwu godzinnym biegu, a pare rozdziałów później kiedy goni sie z Malikiem narzeka, że uciekała z lekcji WF, oraz że ma słabą kondycję.
Faktycznie czytając rozdziały z przerwą można było tego nie zauważyć jednak jeśli przeczyta sie to od początku bez przerwy, to nie sposób to pominąć
Ok teraz już mniej formalnie UWAGA UWAGA BĘDE PRZEMAWIAĆ JAK TYPOWA FANGIRL:
Jezu Jezu wiem dlaczego ale bardzo polubiłam główną bohaterkę (nie tylko dlatego, że przypomina w jakimś stopniu mnie ) ale jej charakter i wszystko! Kurcze poprsotu jest cudownie. Jej cięty język i riposty poprosu sprawiały, że musiałam odłożyć telefon ( na którym czytam ) i opanować napady śmiechu!
Justin jak to Justin jest cudowny jako Bóg sexu ( co nie mam racji suki? )
Chłopcy są równie cudowni i mimo iż nie jestem fanką 1D to mam wrażenie, że Chaz przypomina mi troche Naila ( kaleczenie imion zawsze spoko )
Jest sielanka, jest drama, znów sielanka i czuje, że zaraz wszystko sie spierdoli i będzie jakaś drama, ale to Lubie! Przynajmniej nie jest nudno prawda?
Po za tym wszystko jest świetnie i jest ogólnie cycuś glancuś pizdeczka ( WHAT? ).
Ps: Kocham Ich razem i te ich przekomarzanie typu
-Muszę zaznaczyć swój teren
-Następnym razem mnie osikaj, będzie dosadniej
CHOLERA JASNA JESTEŚ MOJĄ MISTRZYNIĄ! Daj mi namiary na twojego dealera czy cos!
No i jako shiperka #Jussici czas troche poszaleć !
OMG OMG OMG OMG OMG OMG OMG OMG <# CHOLErA Jasna <#
BOŻE DAJ MI CHŁOPAKA TEŻ TAK CHCE !!!!
CAŁY TEN RODZIAŁ JEST, BYŁ I BĘDZIE CUDOWNY! MOŻE NAWET MOIM ULUBIONYM ZOSTAŁ, ALE CÓZ !!!! KOCHAM ICH RAZEM JEJKU.
CHCE WIECEJ TU I TERAZ KOCHANIE !!
No i chyba nie muszę wspominać jak każdy, że rozdział był mega śmieszny i mega uroczy. Przyznaj się, ty to wiesz :)
Mam nadzieję, że jeszcze tam jesteś i nie przysnęłaś tam albo – co gorsza – nie pomyślałaś "boże jaka idiotka" .
A przypomniało mi się, że niektóre linki strojów Miley ( Jessi) wygasły i nie da się ich odpalić:(
DAWAĆ JEJ TE KOMANTARZE, BO INACZEJ NAPADNĘ NA WAS Z PATYKIEM JAK TO ZROBIŁ JUSTIN KIEDY JESSI PRZESTRASZYŁA SIĘ RAYANA *HAHAHHA* W LESIE !
Ps: Wiemy, że jesteśmy najlepsi pod słońcem !
Ściskam mocno i przepraszam jeszcze raz za błędy jak i mój troche zwariowany komentarz <3
Omójboże, ten komentarz jest taki słodki i cudowny! Bardzo dziękuje Ci za to, że pomimo nieprzespanej nocy miałaś chęci aby napisać taki długi i wyczerpujący komentarz! ❤️ Dziękuje Ci rownież za te drobne uwagi (wkrótce poprawie błędy) i bardzo cieszę sie, że spodobało Ci sie moje opowiadanie. Dużo to dla mnie znaczy :)
UsuńI przy okazji witam w gronie moich czytelników! :) ❤️
Kocham to opowiadanie! ♥Napisałabym coś więcej ale dzisiaj jest dla mnie smutny u zarazem szczęśliwy dzień i sama nw co myślę... Kocham i czekam na nn :* ♥♥♥♡♡♡
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie! ♥Napisałabym coś więcej ale dzisiaj jest dla mnie smutny u zarazem szczęśliwy dzień i sama nw co myślę... Kocham i czekam na nn :* ♥♥♥♡♡♡
OdpowiedzUsuńKiedy rozdział?!?!??
OdpowiedzUsuńO cholera cholera cholera
OdpowiedzUsuńNiedawno wpadłam na to opowiadanie i jest przezajebiste! Kocham to serio! Dziękuje ze piszesz, życzę weny i zapraszam do siebie!
Świetny rozdział :) nało ktore opowiadanie jest tak dobre jak to :)
OdpowiedzUsuńWczoraj nie mogłam spać i przeczytałam sobie całe opowiadanie od nowa :) I mogę powiedzieć z reką na sercu, że to jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam <3
Wiadomo każdy popełnia błędy ale widać na przestrzeni tych wszystkich rozdziałów jak się rozwijasz i starasz się pisać coraz lepiej :)
Widać, że zależy ci na czytelnikach, a to jest słodkie i miłe :)
Płakała ze śmiechu jak czytałam riposty Jessi są powalające :D i musisz naprawdę coś brać że wymyślasz takie genialne teksty :D podziel się z nami tym co bierzesz =D
Kocham też to jak Justin zmienił się przez te wszystkie rozdziały :) widać że zaczyna mu zależeć... POZA TYM ON JEST TAKI SŁODZIUTKI :) <3
Niestety znajać życie jest teraz za słodko więc pewnie szykuje się jakaś drama... no ale to dobrze bo noe będzie nudno :)
Wow chyba się trochę rozpisałam :D ale to dlatego że dzisiaj dostałam jakiejś weny i komentuje wszystko co mo się bardzo podoba dlatego twoje opowiadanie jest pierwsze :D może jest to też spowodowane tym że praktycznie całą noc noe spałam i ze zmęczenia mi odbija :D
KOCHAM TO OPOWIADANIE <333333
JEJU JA JE SERIO UWIELBIAM :D
HAHAHA CHYBA SRRIO MUSZĘ SIĘ PRZESPAĆ:D
Dobra kończąc mój długiiii wywód napisze jeszcze jeśli nie wspomniałam o tym wystarczająco dużo razy :D Kocham to opowiadanie i czekam na nn <3
O jejku, nawet nie wyobrażasz sobie ile takie słowa dla mnie znaczą, bardzo dziękuje. ❤️ Miałam niezbyt udany dzień, a dzięki Tobie uśmiech gości na mojej twarzy i normalnie mam ochotę góry przenosić, Hahaha. Jeszcze raz bardzo Ci dziękuje, słoneczko. :))
OdpowiedzUsuńJezusiu nie wieże genialne !!! : ) Ogólnie to tego bloga jakoś znalazłam przypadkiem i zamiast spać zarywam nockę na czytanie jego. ; ) Jest mega genialny zazdroszczę talentu. ;3 Wszystkie rozdziały są geniale a ten to już wogule. Zazdroszcze Jessi mamy jest zaje*** rozwala mnie ciągle tymi prezerwatywami hahahah xd.
OdpowiedzUsuńChyba naprawdę powinnam już spać. Płakałam ześmiechu jak go czytałam i teraz czekam na next . Nie mogę doczekać się ich dalszych losów. Ciekawe co nasz Justin wymyśli on jest taki kochany. Chce takie chłopaka !!!!
Brak snu źle na mnie wpływa ale co tam ;* . Muszę skomentować jejku kiedy Next? ?? Wiem już o tym pisałam ale jestem tak podjarana ty opowiadaniem xd że nie mogę się odczekać ^^ . Coś się chyba rozpisałam nie będzieś zła , bo tego jak ty piszesz genialnie nie da się wyrazić. Jezu nie wierzę moja logikaka czami mnie zaskakuje hahah .
Ogólnie do czekam na next ( wiem napisałam już to chyba z trzeci raz haha) . Dużej weny do pisania i chęci tego pełno. Żebyś znalazła zawszę chwilę żeby tu zagościć. A teraz zmykam bo już mi odwala od tego opowiadania. Dobranoc i miełego dnia/nocy ;*
Witamy w gronie osób, które zarywają nocki z powodu mojego opowiadania! :) Dziękuje za komentarz, naprawdę dużo dla mnie znaczy Wasza opinia :D
OdpowiedzUsuńKiedy next kochana?
OdpowiedzUsuńNajlepszy <3
OdpowiedzUsuńKiedy nast? ;c <3
OdpowiedzUsuńno co jest, kiedy następny:((((((( <333
OdpowiedzUsuńBoże ale ten rozdział jest super! <3
OdpowiedzUsuńMega <3
Kiedy nast? <3 <3 :c ♥♥
super że o nas pamiętasz :)
OdpowiedzUsuńSuper kocham ten blog ��������
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :) świetny blog, ale czm nie ma już rozdziałow jak akcja się rozkręca ?
OdpowiedzUsuń