poniedziałek, 2 lutego 2015

21. You're cute.

     Ogromne podziękowanie należą się @iwantcookiessss i @myprettyJowita za nadesłanie rozdziałów i to dzięki nim udało mi się posklejać poniższy rozdział :)
Ps. Klaudia wkrótce zacznie publikować swoje opowiadanie, które również tutaj polecę, a jak na razie wszystkich zapraszam na bloga @myprettyJowita http://thedecisionseventhesmallest.blogspot.com/ którego jestem stałą czytelniczką i jeśli jeszcze go nie czytaliście to nie wiecie ile tracicie.
A teraz życzę wszystkim miłego czytania :) <33



     Zostałam wyrwana ze snu o 3 rano przez budzik, który sobie ustawiłam, aby mieć wystarczającą ilość czasu na wyszykowanie. Piosenka Actin up nie przestawała grać, a ja nie przestawałam się irytować. O tak wczesnej godzinie jedyne o czym marzyłam to pozostanie w łóżku, a nie szykowanie się na wyjazd. Z głośnym jęknięciem opuściłam łóżko, następnie je zaścielając. Spojrzałam w okno Justina, aby sprawdzić czy jemu również wstanie z łóżka przyszło z tak wielkim trudem, jednak jego rolety wciąż były do połowy opuszczone, a pokój wypełniała ciemność.
     Leń jeszcze śpi pomyślałam, w drodze do łazienki, gdzie wykonałam rutynowe poranne czynności. Wory pod oczami, które dosłownie krzyczały „Hej, spałam jedynie 4 godziny i wyglądam jak potwór!” zamaskowałam cienką warstwą podkładu. Byłam po prostu zbyt leniwa by nałożyć podkład oraz fluid na całą cerę, więc to powinno wystarczyć.
     Po wytuszowaniu rzęs podeszłam do szafy tym razem nie mając problemu z wyborem ciuchów. Postawiłam na ciepło i wygodę, po sprawdzeniu na telefonie, że pogoda na kilka następnych dni dla Stratford była zimna i deszczowa, a w obecnej chwili za oknem było jedynie 9 stopni.
     Gdy byłam już ubrana założyłam przez głowę czarną bluzę oraz wsunęłam na nogi rosh runy w tym samym kolorze. Po raz ostatni sprawdziłam również czy wszystko spakowałam i wraz z walizką zeszłam do kuchni, gdzie ze spokojem zaczęłam przygotowywać sobie śniadanie, wiedząc, że mam jeszcze pół godziny.
     Nie było opcji, żebym zjadła coś obfitego o tak wczesnej godzinie, więc jedynie zaparzyłam sobie kawę oraz uszykowałam kanapkę z serem, pomidorem i ogórkiem. Nie mogłam wziąć tabletek lokomocyjnych na czczo, więc musiałam chleb wepchnąć w siebie siłą, aby podróż minęła mi bez żadnych niespodzianek.
     Kilkanaście minut później otrzymałam sms-a od Justina, że czeka na mnie przed domem. Odstawiłam naczynia do zlewu, a następnie wyszłam przed dom, gdzie od razu podbiegł do mnie Justin, witając mnie buziakiem w policzek.
     -Cześć piękna. – powiedział, odbierając ode mnie walizkę i pakując ją do bagażnika.
     -Nie kłam. Wiem jak wyglądam o czwartej nad ranem. – wsiadłam do samochodu, zapinając pasy i wygodnie lokując się na siedzeniu. – Długo będziemy jechać?
     -Coś koło 4 godziny, ale wliczając postoje 5 albo i więcej. Zdrzemnij się może, czeka nas długi dzień.
     -Gdybym wiedziała, że wstałam tylko po, aby wsiąść do auta to kazałabym Ci zanieść mnie tutaj i nie budzić tak wcześnie! – parsknęłam, posyłając szatynowi gniewne spojrzenie.
     W odpowiedzi szatyn zaśmiał się i posłał mi przepraszający uśmiech, jednak nie trzeba być geniuszem, by wiedzieć, że wcale nie było mu przykro. – Dramatyzujesz, skarbie. Dla spędzenia trzech wspaniałych dni ze mną warto się poświęcić.
     -Wybacz, ale  wolałabym spędzić trzy dni w łóżku niż z tobą. Upss… - uśmiechnęłam się słodko, trzepocząc rzęsami.
     -Skarbie, nie zapominaj o fakcie, że nie wiesz gdzie jedziemy i w każdej chwili mogę zakopać Cię w pierwszym lepszym lesie. No, a teraz na zadośćuczynienie poproszę całusa, o tutaj! – uśmiechnął się szelmowsko, palcem wskazującym uderzając o prawy policzek.
     Prychnęłam w odpowiedzi, na co uśmiech Justin jeszcze bardziej się poszerzył. – Ja wciąż czekam, skarbie.
     -I sobie jeszcze trochę poczekasz. – wystawiłam mu język, chichotając pod nosem na nasze dziecinne zachowanie.
     Justin zatrzymał samochód na czerwonym świetle i korzystając z okazji chwycił moją twarz w swoje dłonie i połączył nasze wargi w krótkim, soczystym pocałunku.
     -Pamiętaj kochanie, że jeśli Bieberowie czegoś chcą to zawsze to dostają. – stwierdził, postawiając wyimaginowany kołnierzyk.
     -Pamiętaj kochanie, że jeśli ktoś wkurzy Hamiltonów nie kończy za dobrze. – zripostowałam, uśmiechając się słodko.
     -Zadziorna. Lubię to.
     -Nie oszukujmy się, ty lubisz wszystko co jest związane z dziewczynami, a w szczególności ze mną.
     -A to niby ja w tym związku jestem tym, który lubi koloryzować historię. – prychnął Justin i po jego minie mogłam się zorientować, że nazwanie relacji pomiędzy nami „związkiem” było nieprzemyślane i pod wpływem impulsu.  Jednak czemu by tego nie wykorzystać i trochę go powkurzać?
     -Whoa, whoa zwolnij skarbie, chyba miałeś na myśli związek radziecki, bo my jesteśmy przyjaciółmi z korzyściami.
     -Jak ostatnio sprawdzałem to przyjaciele z korzyściami chodzą ze sobą do łóżka, więc kiedy nasza kolej skarbie? – dupek. Zawsze musi mi odpowiedzieć ripostą, która często jest lepsza od mojej.
     -Wikipedia uaktualniła niektóre definicje, więc radziłabym Ci sprawdzić tą ponownie. – boyaa, mamy 1:1 Bieber.
     -I tak wiem, że fantazjujesz o mnie po nocach. – szatyn posłał mi swój pewny siebie uśmieszek.
     -Masz rację. Najczęściej w tych snach testuje na tobie wszystkie kary śmierci.
     -Jesteś pewna, że nie chcesz iść spać i pofantazjować o mnie w trochę inny sposób?
     -Co do tego drugiego to chyba spasuję. Ale propozycja drzemki brzmi kusząco, więc dobranoc Bieber.
     -Kolorowych snów, Jessi. – usłyszałam, na co uśmiechnęłam się pod nosem, wygodnie się układając na fotelu.
~~*~~

     Uśmiechnięty Justin goniący mnie po łące, gdzie pędziliśmy na naszych jednorożcach, mały strumyczek oraz otaczające nas zwierzęta; to wszystko zniknęło, gdy idiota jakim był główny bohater mojego snu, otworzył dni, o które byłam oparta, powodując, że moje ciało wciąż pogrążone we śnie upadło na niezbyt wygodny beton.
     -O mój boże, nic ci nie jest? – spytał przestraszony szatyn, kucając przy mnie i pomagając mi wstać, jednak strąciłam jego ręce ze swojego ciała, odpowiadając, że zrobię to sama.
     Okey, wiem, że przesadzam, bo z pewnością Justin nie zrobił tego specjalnie, jednak żadna osoba, która zostałaby obudzona w ten sposób, nie myślałaby o kulturalnym zachowaniu w takiej okoliczności.
     Ignorując swojego towarzysza, który bez skutku próbował mnie objąć, rozejrzałam się wokół stwierdzając, że znajdujemy się w jakieś nadmorskiej miejscowości.
     Przystań, która znajdowała się przed nami była pełna łódek, natomiast kawiarnia znajdująca się w pobliżu pękała w szwach. Pomimo tego, że zbliżał się już koniec sierpnia, pogoda dopisywała, a turystów było na pęczki.
     Stojący obok mnie Justin westchnął i uprzednio zamykając samochód, chwycił mnie za rękę i poprowadził w kierunku bramy prowadzącej do ośrodka o nazwie „Etna”.
     Dotarliśmy do recepcji, gdzie przywitała nas uśmiechnięta kobieta, pytając w czym może pomóc.
     -Mieliśmy rezerwację na domek na nazwisko Bieber. – odpowiedział szatyn. Kobieta przytaknęła, poczym zaczęła przeszukiwać swój kalendarz, a Justin w tym czasie zarzucił rękę na moje barki, przyciągając mnie do siebie i składając pocałunek w moich włosach. – Przepraszam skarbie. – wyszeptał do mojego ucha, na co uśmiechnęłam się i również objęłam go w pasie, przytulając go do siebie.
     -Nie szkodzi. Teraz już wiesz, że lepiej mnie tak nie budzić, bo potrafię być upierdliwa. – zachichotaliśmy wspólnie, a następnie odebraliśmy klucze do naszego lokum i wyszliśmy na świeże powietrze.
     -Idź znajdź domek, a ja podjadę pod niego autem. – Justin podał mi klucze i skierował się w stronę parkingu  po nasze auto.
     Dzięki strzałkom, które wskazywały gdzie znajdują się domki z daną numeracją, spacerkiem doszłam do białego drewnianego domku, przed którym znajdowała się mała ławeczka oraz kilka ozdób roślinnych. Idąc tutaj zauważyłam, że ośrodek dzieli się na dwie części: lewą, gdzie domki zamieszkiwały  głównie rodziny z dziećmi oraz prawą, należącą do ludzi młodszych takich jak my.
     Spodobało mi się takie rozmieszczenie, gdyż zdecydowane ułatwiało to późny powrót do ośrodka z imprezy z obawą, że obudzę dzieci śpiące w domku obok.
     -I jak ci się podoba? – spytał uśmiechnięty szatyn, parkując na trawie. Zdecydowanie podobał mi się widok uśmiechniętego i opalonego Justina. A jeszcze bardziej podobał mi się fakt, że to ja byłam osobą, dzięki której się uśmiechał.
     -Jest wspaniale, dziękuję. – oplotłam go ramionami wokół szyi i zdecydowanie przycisnęłam swoje usta do jego. Początkowo zdezorientowany Biebr szybko odnalazł swoją rolę w tej sytuacji i ulokował swoje duże dłonie na moich pośladkach, ściskając je. Pacnęłam go za to mocno w ramię, nie przerywając naszego pocałunku. Był on zdecydowanie zbyt dobry, by kończyć go w takim momencie.
     -Jeśli jeszcze raz spróbujesz spłaszczyć mój tyłek, na który pracowałam kilka miesięcy, oberwie ci się. – wymamrotałam mu w usta, również ściskając jego pośladek i z uśmiechem weszłam do domku.
     Domek w środku tak samo jak na zewnątrz był biały, jednak niebieskie dodatki nadające pomieszczeniom bardziej nadmorski klimat, sprawiały, że wnętrze prezentowało się przytulniej.
     Gdy skończyłam zwiedzać postanowiłam, że pomogę Justinowi z rozładowywaniem auta, które było pełne. Fakt, że jechaliśmy w dwójkę i tylko na trzy dni jakby nie docierał do naszych rodzicielek i zapakowały nam zapasy jedzenia do odgrzania na co najmniej dwa tygodnie. Jednak znając pojemność żołądka Justina i nasze wspólne zamiłowanie do lasagne, jestem pewna, że nie zmarnujemy ani grama jedzenia.
     -Jest piekarnik i mikrofala! – krzyknął uradowany chłopak z kuchni, przestając się zamartwiać faktem, że nie uda nam się rozmrozić jedzenia.
     -Są też walizki, które czekają aż wniesiesz je na górę! – odkrzyknęłam ze schodów, gdzie męczyłam się z wciągnięciem na piętro swojego bagażu.
     -Panienka pozwoli. – zwrócił się do mnie szatyn, próbując upodobnić się do lokaja, jednak ku jego zawodowi, jego umiejętności aktorskie albo mięśnie nie były zbyt dobre i cudem nie spadł ze schodów, gdzie próbował unieść dwie walizki w tym samym czasie.
     -Jeśli spróbowałeś zaimponować mi swoją siłą, to coś ci nie wyszło, skarbie. - zaśmiałam się opadając na łóżko, widząc jak opiera się o ścianę, ciężko dysząc.
     -Jesteś pewna? – zapytał Justin, zbliżając się do mnie z podstępnym uśmieszkiem i nim zdążyłam zareagować, usiadł na mnie i zaczął mnie łaskotać.
     -J-Ju-sti-n. – wysapałam z trudem próbując zepchnąć go z siebie. Pech chciał, że chłopak natrafił na moje najbardziej wrażliwe miejsce, przez co uniosłam nogi ku górze, przypadkowo, kopiąc go w kroczę.
     -Omójboże, nic ci nie jest? – zapytałam przestraszona, widząc jak zwija się z bólu na podłodze. – Poczekaj, zaraz przyjdę.
     Tak szybko zbiegałam ze schodów, że nie zauważyłam dywanu, który spowodował mój bolesny upadek na podłogę. Jednak zignorowałam bolące kolana i chwyciłam zamrożoną lasagne, szybko, ale bardziej ostrożnie wbiegając na piętro.
    Justin tak zawzięcie trzymał się za swoje krocze, że musiałam usiąść mu na nogach i siłą odciągnąć jego ręce, aby przyłożyć mu mrożonkę do krocza.
     -Jejku, przepraszam! – zapiszczałam, gdy szatyn głośno zasyczał na zbyt bliski kontakt z lodem. – Lepiej? – spytałam, po kilku minutach, gdy Justin uniósł się na łokciach i objął mnie rękami w pasie.
     -Przysięgam, że kiedyś będziesz powodem mojej śmierci. – uśmiechnął się, słodko mnie całując.     Bynajmniej pocałunek był słodki, dopóki nie przygryzłam jego dolnej wargi, na co Justin jęknął mi w usta, bliżej mnie do siebie przyciągając. I z pewnością wszystko trwałoby dłużej, gdybym nie usiadła na zamrożonej lasagne, wciąż znajdującej się na kroczu Justina i nie odskoczyła jak oparzona od niego. Cholera, to naprawdę jest zimne, a w szczególności, gdy przyłożysz ją do miejsca intymnego.
     -Wszystko dobrze? – spytał chłopak, nie widząc powodu mojej nagłej reakcji.
     -Zimne. – wskazałam głową na mrożonke, na co Justin zaczął się śmiać i turlać po podłodze. Tak, tak, bardzo śmieszne Bieber. Przypomnieć ci jak przed chwilą to ty jęczałeś z bólu?
     -Słodka jesteś. – stwierdził, przytulając się do mnie. Dzisiejszy dzień bym zdecydowaniem jednym z tych, gdzie nie szczędziliśmy sobie czułości. Nie muszę chyba mówić, że mam nadzieję, że będą się one częściej zdarzały.
     -A ty głupi. – wystawiłam mu język, a szatyn odpowiedział mi tym samym. Przysięgam, że jesteśmy dorośli.
     -Idziemy na plażę? – zaproponował Justin, gdy skończyliśmy się przedrzeźniać.
Ochoczo pokiwałam głową i wręcz rzuciłam się na walizkę, aby wyciągnąć z niej kostium kąpielowy. Mieszkanie w Nowym Jorku i zapracowana mama to czynniki, które utrudniały nam wyjazd nad morze, dlatego jedyną wodą jaką mogłam się nacieszyć w czasie wakacji, to ta w basenie publicznym.
     -Zachowujesz się jakbyś miała pierwszy raz w życiu zobaczyć wodę. – krzyknął Justin zza drzwi łazienki, gdzie się przebierałam.
     -Zamknij się, bo znowu oberwiesz z kolanka. – odpowiedziałam, naciągając na siebie majtki od stroju.
     Gdy wcisnęłam się w swój pomarańczowy strój kąpielowy rozczesałam włosy i opuściłam łazienkę.
     Wiedziałam, że Justin był umięśniony i seksowny, ale cholera, nie spodziewałam się, że może wyglądać tak dobrze w tych czerwonych spodenkach i z rozczochranymi włosami.
     Szybko odwróciłam wzrok, aby nie zostać przyłapaną i zaczęłam pakować się na plaże, udając, że widok Justina w ogóle mnie nie interesuje. Spakowałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy na plażę i właśnie miałam chować telefon do kieszonki swoich szortów, gdy niespodziewanie się rozdzwonił.
     -Mama. – powiedziałam do Justina, który zrozumiał moją sugestię i zszedł na dół, zostawiając mnie samą.
     -Cześć mamuś. – powiedziałam do telefonu, siadając na łóżku.
     -Cześć kochanie, dojechaliście już?
     -Tak, zaraz idziemy na plażę. Domek jest wspaniały i-
     -Stresujesz się? – spytała niespodziewanie mi przerywając i kompletnie zaskakując mnie tym pytaniem.
     -Co?
     -Kochanie, znam Cię i wiem, że nawet o tym nie wiedząc stresujesz się.
     -Co? – spytałam ponownie, nadal nie rozumiejąc co miała na myśli.
     -Zależy Ci na nim i stresujesz się tym, że zrobisz coś źle i zepsujesz to co jest pomiędzy nami. Jessi, to widać, że Justinowi na Tobie zależy, więc nie musisz się bać tym, że Cię znienawidzi czy coś.
     -J-Ja…- jęknęłam przestraszona, na myśl, że to co powiedziała moja mama, może okazać się prawdą. – Dopóki nie zadzwoniłaś w ogóle o tym nie myślałam i się nie stresowałam, ale teraz…
     -O mój boże, kochanie. Nie chciałam Cię przestraszyć, ja tylko-
     -Znowu oglądałaś maraton na TVN Style? – spytałam, próbując się nie zaśmiać.
     -Możee. – przeciągnęła. – Jednak to i tak nie zmienia faktu, że  po prostu musisz zrozumieć, że ciągle odpychanie go od siebie, nic ci nie da. Jeśli mu naprawdę zależy, to nie odpuści. A ty przestać uciekać przed miłością.
     -Ja wcale przed nią nie uciekam! – zaprzeczyłam od razu, co mogło mi wyjść niezbyt wiarygodnie.
     - Znam cię na tyle dobrze, że wiem kiedy kłamiesz. - zaśmiała się cicho - Tak naprawdę to twoja decyzja i to ty zdecydujesz, czy chcesz być z Justinem, czy też nie. Ale pamiętaj, że to świetny chłopak i radzę ci się pospieszyć, bo ktoś ci go może sprzątnąć z przed nosa. – mogłam wyobrazić sobie przez telefon, jak właśnie się uśmiecha w ten swój typowy, matczyny sposób.
     - Nie lubię, kiedy tak mądrze gadasz. – mruknęłam. - Co się stało z tą odlotową mamą?
     - Czasami trzeba przeprowadzić takie rozmowy. – odparła. - Ale błagam cię, nie zmuszaj mnie do tego ponownie.
     - W porządku. - zaśmiałam się cicho. – Mamo, ja już będę kończyć. Idziemy zaraz z Justinem na plaże.
     -Jasne, bawcie się dobrze…- zawiesiła się na chwile. – I pamiętajcie o prezerwatywach! – powiedziała, po czym tak po prostu się rozłączyła.
     Pokręciłam głowę na jej niezrozumiałe zachowanie i zeszłam na dół gdzie czekał na mnie uśmiechnięty Justin. – Gotowa? – spytał uśmiechnięty, na co przytaknęłam i opuściliśmy domek.
Kolejnym plusem ośrodka okazało się prywatne zejście, które od razu prowadziło nas na plażę.
     -Co chciała mama? – spytał szatyn, wesoło machając naszymi złączonymi dłońmi.
     -Typowa matczyna rozmowa. – wzruszyłam ramionami, nie chcąc rozwodzić się na ten temat. – Ciebie też to czeka, kochaniutki. – posłałam mu kuksańca, chichotając pod nosem.
     Gdy udało nam się znaleźć wolne miejsce na plaży, rozłożyliśmy koce oraz wbiliśmy parawan dookoła niego. Nie śpieszyło już mi się tak bardzo do wody, dlatego wraz z szatynem postanowiliśmy się poopalać.
     -Sama to mogę zrobić! – jęknęłam zrezygnowana, gdy szatyn uparł się, że nasmaruje mnie całą kremem do opalania. Od początku byłam na straconej pozycji, dlatego porzuciłam pomysł dalszego wykłócania się o swoje i zaczęłam rozkoszować się dotykiem Justina.
     -Zastanawiam się nad sprzedaniem swojego obecnego samochodu. – stwierdził Justin, gdy leżeliśmy rozłożeni na kocach.
     -Czemu? – spytałam, dalej leżąc w poprzek koca z głową na brzuchu chłopaka.
     -Mam go już długo, non stop się psuje i za dużo spala. Chciałbym kupić jakiś inny samochód.
     -Wy faceci i wasze zabawki. – zaśmiałam się. – Skoro chcesz go sprzedać to zrób to. Co cię powstrzymuje?
     -Mam do niego sentyment. – wzruszył szatyn.
     -A dokładniej jaki? – spytałam z ciekawością. Nie posądziłabym Justina o jednego z tych sentymentalnych facetów, biorąc pod uwagę liczbę jego podbojów miłosnych.
     -W nim miałem pierwszy raz obciągniętego. – zaśmiał się Justin, a ja słysząc to niepohamowanie również wybuchnełam śmiechem.
     -Czy to jest ten moment, w którym powinnam zacząć być zazdrosną? – obróciłam się twarzą do chłopaka, uśmiechając się.
     -Lubię zazdrosne dziewczyny-
     -Okey, a więc kim była ta zdzira? Tylko ją znajdę, a powyrywam jej wszystkie kudły.
     -Ale Ciebie lubię bardziej, gdy nie jesteś zazdrosna. – dokończył Justin, wybuchając śmiechem i przytulając mnie do siebie.
     -Zazdrosne dziewczyny są gorące. – puściłam mu oczko. –Idziemy do wody?! – bardziej stwierdziłam, niż zapytałam, ale brązowooki nie miał nic przeciwko i udał się ze mną w stronę morza.
     -Aww, jacy oni są słodcy! – powiedziałam do Justina, ruchem głowy wskazując na parę znajdującą się nieopodal nas. Po przerażonej twarzy i nieporadnych ruchach dziewczyny, można było wywnioskować, że nie umiała ona pływać, a obejmujące ją i trzymające w stylu ślubnym ramiona chłopaka prawdopodobnie miały pomóc jej przełamać ten lęk.
     -I tak jesteśmy słodsi. – stwierdził stojący za mną Justin, obejmując mnie ramionami w pasie i składający słodki pocałunek na moim barku.
     -Bieber, jaki z Ciebie romantyk. Chodź do wody, zanim się rozpuszczę na twój widok. – powachlowałam się ręką, przesadnie wzdychając.
     Niespodziewanie poczułam jak zostaję uniesiona w powietrze i nim zdąży do mnie dotrzeć co się dzieje, Justin wciągnął mnie pod wodę. Zimna ciecz i niespodziewane zanurzenie się w niej spowodowały, że początkowo sparaliżowało mnie i zachłysnęłam się sporą ilością wody, co nie uszło uwadze szatyna, który od razu wyciągnął mnie z niej za ramiona.
     -Nic Ci nie jest? – spytał przestraszony, odgarniając mokre włosy z mojej twarzy.
     -Jeśli nie zaczniesz myśleć to wrócę do domu w trumnie. – odpowiedziałam, pocierając ramiona aby jakoś się rozgrzać.
     -Przesadzasz, nie jestem aż tak niebezpieczny. – wzruszył szatyn, pływając wokół mnie.
     -Moje obolałe ciało zdecydowanie zaprzecza. – zaśmiałam się, dołączając do chłopaka i ponownie nurkując w wodzie.
    Gdy nasza skóra wystarczająco się pomarszczyła, a próby potopienia się nawzajem znudziły nam się, wróciliśmy na koce, gdzie kontynuowaliśmy opalanie się.
     -Nudzi mi się. – westchnął Justin, przekręcając się na brzuch.
     -To idź przejść się wzdłuż brzegu, cokolwiek. Ja tu zostaję.
     -Mam ochotę na banana. – ponownie zajęczał Justin.
     -To idź go sobie kup, ja nie jestem głodna.
     -Nie takiego banana mam na myśli.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na szatyna, uprzednio zsuwając z nosa okulary przeciwsłoneczne. – Nie wiem czym różni się twoje wyobrażenie banana od mojego, ale może mnie oświecisz.
     -Spójrz. – obróciłam głowę w wskazywanym przez Justina kierunku i zauważyłam dmuchanego banana, na którym ludzie wypływali w ocean. – Idziemy?
     -Demi na tym była i podobno nic specjalnego. Ale zawsze chciałam pójść na parasailing, co ty na to?
     -Świetnie. – uśmiechnął się Justin, przelotnie mnie całując.
     -A więc świetnie.

~~*~~

     -Nigdy nie myślałem, że latanie na spadochronie za motorówką może sprawić tyle frajdy. – uśmiech Justina, który gościł na jego twarzy odkąd wznieśliśmy się w powietrze poszerzył się jeszcze bardziej, o ile było to w ogóle możliwe.
     -Tak, a najlepiej było wtedy, gdy zacząłeś piszczeć, że masz lęk wysokości. – zaśmiałam się pod nosem na wspomnienie o histeryzującym Justinie.
     -Wcale nie byłaś lepsza. Robiłaś zdjęcia co 3 sekundy.
     -Bo widoki były wspaniałe!
     -Dla dziewczyn wszystko jest wspaniałe. Nie ogarniam waszego toku myślenia. – westchnął szatyn.
     -Nie prawda! – szybko zaprzeczyłam. – Na przykład ty w tym momencie nie jesteś wspaniały. Jesteś irytujący.
     -Chociaż coś nas łączy, skarbie. – Justin otworzył drzwi do domku i przepuścił mnie w nich. – Może pójdziemy dzisiaj na jakąś kolację albo imprezę?
     -Zdecydowanie kolacja. Nie mam dzisiaj ochoty imprezować. – westchnęłam, opadając na kanapę. – Patrz, tu są jakieś ulotki miejscowych knajp.
     -Ta wygląda fajnie. – brązowooki wskazał na zdjęcie małej restauracji znajdującej się przy plaży.
-A więc już mamy plany na wieczór. – uśmiechnęłam się do Justina. - Okey, to ja idę się wykąpać. Wszędzie mam ten irytujący piasek.
     -Wszędzie, powiadasz? – Bieber uśmiechnął się chytrze i poruszył sugestywnie brwiami.
     -Czy ty musisz mieć ze wszystkim skojarzenia? Niedługo będę się bała cokolwiek przy tobie powiedzieć.
     -Nie musimy rozmawiać. Jest masa innych bardziej interesujących rzeczy.
     -Idiota. – zaśmiałam się, rzucając w niego ręcznikiem.
Z Justinem chcieliśmy jeszcze zdążyć na zachód słońca o 18, dlatego od razu po prysznicu zaczęłam się przygotowywać na nasze wieczorne wyjście.
     Woda morska sprawiła, że moje włosy układały się w naturalne grube fale, więc jedyne co musiałam zrobić to wybrać w co się ubrać.
    Niby nic, jednak to w tym momencie sprawa się najbardziej komplikowała.
Gdy zrezygnowana już chciałam ubrać się w jeansy, zauważyłam jeszcze jedną przegródkę w walizce, której do tej pory nie otworzyłam. Możecie sobie wyobrazić jaka była moja radość, gdy w moje ręce wpadła czarna przewiewna sukienka z wycięciami po bokach. W tamtym momencie naprawdę miałam ochotę wyściskać moją mamę.
     -Jessica! – krzyknął Justin z dołu, gdzie czekał już na mnie ubrany.
     -Już idę! – odkrzyknęłam poprawiając złoty naszyjnik i dopinając czarne koturny. Na koniec przejechałam czerwoną szminką po ustach i gotowa zeszłam na parter.
   -Uhu! Elegancja Francja. – zagwizdałam na widok szatyna ubranego w czarną koszule w białe kropki oraz panie i panowie szykujcie się na zaskoczenie; spodnie, które nie odsłaniają połowy jego tyłka.  – Kim ty jesteś i co zrobiłeś z moim Justinem Bieberem?
     -Twój Justin Bieber wciąż tu jest, kochanie. – szatyn mocno zaakcentował pierwsze słowo, uśmiechając się perliście.
     -A powinien być już w drodze na zachód słońca, więc ruszaj się, bo się spóźnimy. – pośpieszałam go, dopakowując niezbędne rzeczy do mojej kopertówki.
     -Mogłem Ci to powiedzieć, gdy zabarykadowałaś się w łazience. – marudził pod nosem Justin, jednak i tak go usłyszałam.
     -Wtedy nie wyglądałabym tak zjawiskowo. Coś kosztem czegoś, skarbie. - coraz bardziej podobało mi się traktowanie go tymi pieszczotliwymi określeniami przeznaczonymi głównie dla par.
     -Chodź ty mój narcyzie. – usta Justina wygięły się w tym jego błogim uśmiechu, powodując, że moje nogi dosłownie zmiękły.
     Tym razem postanowiliśmy pójść na plażę okrężną drogą, dzięki czemu mieliśmy okazję dokładniej przyjrzeć się Wilmington*. Promenada, którą teraz oświetlały uliczne lampy ciągła się wzdłuż przystani, natomiast na lewo od niej znajdowały się liczne sklepy, knajpki bądź pensjonaty. W skrócie mówiąc wszystko prezentowało się cudownie i tak bardzo nadmorsko.
     -Zimno Ci? – spytał Justin i nie czekając na moją odpowiedź przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej i okrył swoją marynarką.
     Uśmiechnęłam się do niego w podzięce i jeszcze bardziej wtuliłam w jego silne ramiona. Siedziałam pomiędzy nogami Justina, obserwując powoli zachodzące słońce, a morska bryza owiewała nasze twarze i powodowała gęsią skórkę na moich ramionach.
     -Jessi?
     -Hmm? – mruknęłam w odpowiedzi, czekając aż Justin dokończy swoją wypowiedź, a gdy to nie nastąpiło obróciłam głowę w jego stronę, zauważając jak przygryza wargę ze zdenerwowania. Okey, co się dzieje?
     Proszę nie mów że to koniec, proszę nie mów że to koniec, proszę nie mów że to koni- J-Ja, ugh nie wiedziałem, że to będzie takie trudne. – jęknął szatyn, a moje serce było o krok od zawału. – Ostatni raz robiłem to w przedszkolu i jeśli nic się od tego czasu nie zmieniło to dobrze, bo w przeciwnym razie wyjdę na idiotę. Jessica, zostaniesz moją dziewczyną?
 O mój boże, o mój boże, o mój boże.
     -Jessica?
O mój boże, o mój boże, o mój boże.
     -Powiesz coś?
O mój boże, o mój boże, o mój boże.
     -Okey, jeśli nie to zrozumiem. Możliwe, że trochę się pośpieszyłem. Mogłabyś po prostu zapomnieć o te sytuacji i zachowywać się jakby nic się nie stało i… Jessica, żyjesz?
Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się do siebie. Z pewnością wyglądam jakbym miała problemy psychiczne, ale cholera…on chce żebym została jego dziewczyną!
     A ja wciąż mu nie odpowiedziałam, na jego pytanie…
     -Jesteś słodki. – pocałowała mocno Justina, przewracając go przy tym na piasek.
     -To znaczy tak? – spytał niepewnie.
     -Zdecydowanie. – zaśmiałam się, ponownie łącząc nasze wargi w pocałunku.


*Wilmington – w rzeczywistości miasto to leży w stanie Karolina Północna, ale w moim opowiadaniu przetransportowało się do Kanady. :)




Kto ma dwa kciuki, zapalenie krtani i stracił głos? Jaa! 

Korzystając z pozytywnych stron choroby jakimi są min. siedzenie w domu mam dla Was chyba długo wyczekiwany rozdział.
  
Shipperki #JUSSICI (wyżyny moich możliwości, ma ktoś leszy pomysł?) możecie zacząć fangirlować! :D

Wyjątkowo nie chce mi się rozpisywać, dlatego standardowo zapraszam Was 
na mojego ask'a ---> http://ask.fm/DopeShawtyBitches
i przypominam o:

Czytasz = Komentujesz

Wiem, że jestem upierdliwa i naprawdę dziękuję za 52 komentarze pod ostatnim (mile mnie zaskoczyliście), jednak 
treść>>>>>>>>>>>ilość 

Ale i tak jesteście najlepsi pod słońcem! :)

Do następnego, much love Paulla :) <33



40 komentarzy:

  1. jeah pierwsza <3 Zajebisty kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  2. słodziaki z nich ♥♥
    skarbiee życzę Ci duużo zdrowia ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiedziałabym o samym Justinie, że w tym rozdziale był słodki, ale oboje tacy byli! No co za urocza parka. I w końcu są razem. Żyć nie umierać hahaha Ile ja się naczekałam na ten rozdział, ile razy tu zaglądałam i zniecierpliwiona przeklinałam w myślach to ty sobie kochana nie wyobrażasz. Strasznie tęskniłam ♥


    Nowy również na www.collision-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i oczywiście życzę zdrówka! U mnie w domu siostra zapalenie oskrzeli ma i chyba powoli mnie zaraża -.- Wraz z jej chłopakiem zarażają.

      Usuń
  4. omomomo <3 nareszcie jest i jaki długi i treściwy i są razem ! :3 nie rozpisuję się za bardzo, bo muszę lecieć, ale Życzę zdrówka i mam nadzieję, że niedługo pojawi się nowy :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział no bo w końcu są razem ale mam nadzieje ,że nie będzie spokojnie w ich życiu bo ty było by nudne .Justin i Jessi byli słodcy w tym rozdziale ciągle sie ze sobą droczyli. Mam nadzieje ,że po powrocie do domu znów się zacznie jakaś (mniejsza) drama.Życzę weny !

    OdpowiedzUsuń
  6. Moje zapalenie gardła i antybiotyki pozdrawiają :D Rozdział strasznie słodki. Uwielbiam ich dwójkę. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział genialny<<33 no i wracaj do zdrowia dziewczyno :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest !! nareszcie razem >3 uwielbiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Biedactwo życzę powrotu do zdrowia :** :*** Rozdziła długo wyczekiwany ale świetny <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Supeeer :** i zdrowiej <3

    OdpowiedzUsuń
  11. ciekawy rozdział. zdecydowanie lubię te ich przekomarzanie się, jest zabawne :) przez cały rozdział obawiałam się że ona spotka jakiegoś chłopaka, który będzie ją podrywał, a Justin kipiał z zazdrości haha
    uhuhuhu co za niespodzianka, mogę dodać w końcu.. Justin poprosił ją o chodzenie! jej! Wracaj do zdrowia maleńka, mam nadzieję, że szybko uzbiera się odpowiednia ilość komentarzy :)
    @Anka_124521

    OdpowiedzUsuń
  12. Super rozdział :* i zdrowiej

    OdpowiedzUsuń
  13. Jakajjsjskkakaa <3

    OdpowiedzUsuń
  14. W końcu rozdział! jejejejej bardzo pozytywny!
    czekam już za następnym, mam nadzieję, że pojawi się szybko :)
    Zdrówka kochana xo / J.

    OdpowiedzUsuń
  15. Aww jest genialny! Czekam na następny rozdział miś <3
    /L

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale słodki rozdział <3 Cudowni są :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeeeeju!! *,* Nareszcie się doczekałam momentu w którym są razem ahdhwjfjwkdjwugke
    Uwielbiam ich razem. Ich przekomarzania są zabawne i zarazem słodkie.
    Ogółem rozdział jak zawsze świetny. Nie mogę się doczekać następnego ❤
    +Życzę zdrówka i weny skarbie xx
    @sweetheartjus

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak zawsze wspaniały.
    W końcu razem taak *o*
    Szybko pisz następny proszę .... !

    Zapraszam -> http://lifelosesitsmeaning.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Ok więc po wczorajszej nieprzespanej nocy i kończeniem tego opowiadania, leżąc w łóżku od 18.34, i przewijanie przez kolejne rozdziały tego bloga, wreszcie mogę wypowiedzieć się na ten temat. Nie bój się, mam na myśli same dobre rzecz ! Z góry przepraszam za błędy, jakie sie tu wkradną, jak i fakt, iż będe gadać jak typowa fangirl, ale nieprzespana noc robi swoje *chyba każda nastolatka wie, o czym właśnie mówie, a jeśli nie to zmęczenie+hormony= głupawka! ( Całkiem proste równanie, prawda? :)

    Zacznijmy więc od początku:
    Fabuła - niebanalna i ciekawa. Niby związana z tańcem jedank wiesz czego w tym opowiadaniu jest najmniej, właśnie tańca. Ale jakoś niespecjalnie przejmuje się tym faktem :)
    Czytając rozdział po rozdziale zauważyłam iż od pewnego momentu nie zgadzają sie one z tym co było na samym początku. Broń boże nie pomyśl, że chce ci wytykać błędy jednak rozumiesz o co mi chodzi. Np: Na początku opowiadania Jessi była na dwu godzinnym biegu, a pare rozdziałów później kiedy goni sie z Malikiem narzeka, że uciekała z lekcji WF, oraz że ma słabą kondycję.
    Faktycznie czytając rozdziały z przerwą można było tego nie zauważyć jednak jeśli przeczyta sie to od początku bez przerwy, to nie sposób to pominąć

    Ok teraz już mniej formalnie UWAGA UWAGA BĘDE PRZEMAWIAĆ JAK TYPOWA FANGIRL:
    Jezu Jezu wiem dlaczego ale bardzo polubiłam główną bohaterkę (nie tylko dlatego, że przypomina w jakimś stopniu mnie ) ale jej charakter i wszystko! Kurcze poprsotu jest cudownie. Jej cięty język i riposty poprosu sprawiały, że musiałam odłożyć telefon ( na którym czytam ) i opanować napady śmiechu!
    Justin jak to Justin jest cudowny jako Bóg sexu ( co nie mam racji suki? )
    Chłopcy są równie cudowni i mimo iż nie jestem fanką 1D to mam wrażenie, że Chaz przypomina mi troche Naila ( kaleczenie imion zawsze spoko )
    Jest sielanka, jest drama, znów sielanka i czuje, że zaraz wszystko sie spierdoli i będzie jakaś drama, ale to Lubie! Przynajmniej nie jest nudno prawda?
    Po za tym wszystko jest świetnie i jest ogólnie cycuś glancuś pizdeczka ( WHAT? ).
    Ps: Kocham Ich razem i te ich przekomarzanie typu
    -Muszę zaznaczyć swój teren
    -Następnym razem mnie osikaj, będzie dosadniej
    CHOLERA JASNA JESTEŚ MOJĄ MISTRZYNIĄ! Daj mi namiary na twojego dealera czy cos!

    No i jako shiperka #Jussici czas troche poszaleć !
    OMG OMG OMG OMG OMG OMG OMG OMG <# CHOLErA Jasna <#
    BOŻE DAJ MI CHŁOPAKA TEŻ TAK CHCE !!!!
    CAŁY TEN RODZIAŁ JEST, BYŁ I BĘDZIE CUDOWNY! MOŻE NAWET MOIM ULUBIONYM ZOSTAŁ, ALE CÓZ !!!! KOCHAM ICH RAZEM JEJKU.
    CHCE WIECEJ TU I TERAZ KOCHANIE !!

    No i chyba nie muszę wspominać jak każdy, że rozdział był mega śmieszny i mega uroczy. Przyznaj się, ty to wiesz :)

    Mam nadzieję, że jeszcze tam jesteś i nie przysnęłaś tam albo – co gorsza – nie pomyślałaś "boże jaka idiotka" .
    A przypomniało mi się, że niektóre linki strojów Miley ( Jessi) wygasły i nie da się ich odpalić:(

    DAWAĆ JEJ TE KOMANTARZE, BO INACZEJ NAPADNĘ NA WAS Z PATYKIEM JAK TO ZROBIŁ JUSTIN KIEDY JESSI PRZESTRASZYŁA SIĘ RAYANA *HAHAHHA* W LESIE !

    Ps: Wiemy, że jesteśmy najlepsi pod słońcem !
    Ściskam mocno i przepraszam jeszcze raz za błędy jak i mój troche zwariowany komentarz <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Omójboże, ten komentarz jest taki słodki i cudowny! Bardzo dziękuje Ci za to, że pomimo nieprzespanej nocy miałaś chęci aby napisać taki długi i wyczerpujący komentarz! ❤️ Dziękuje Ci rownież za te drobne uwagi (wkrótce poprawie błędy) i bardzo cieszę sie, że spodobało Ci sie moje opowiadanie. Dużo to dla mnie znaczy :)
      I przy okazji witam w gronie moich czytelników! :) ❤️

      Usuń
  20. Kocham to opowiadanie! ♥Napisałabym coś więcej ale dzisiaj jest dla mnie smutny u zarazem szczęśliwy dzień i sama nw co myślę... Kocham i czekam na nn :* ♥♥♥♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  21. Kocham to opowiadanie! ♥Napisałabym coś więcej ale dzisiaj jest dla mnie smutny u zarazem szczęśliwy dzień i sama nw co myślę... Kocham i czekam na nn :* ♥♥♥♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  22. Kiedy rozdział?!?!??

    OdpowiedzUsuń
  23. O cholera cholera cholera
    Niedawno wpadłam na to opowiadanie i jest przezajebiste! Kocham to serio! Dziękuje ze piszesz, życzę weny i zapraszam do siebie!

    OdpowiedzUsuń
  24. Świetny rozdział :) nało ktore opowiadanie jest tak dobre jak to :)
    Wczoraj nie mogłam spać i przeczytałam sobie całe opowiadanie od nowa :) I mogę powiedzieć z reką na sercu, że to jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam <3
    Wiadomo każdy popełnia błędy ale widać na przestrzeni tych wszystkich rozdziałów jak się rozwijasz i starasz się pisać coraz lepiej :)
    Widać, że zależy ci na czytelnikach, a to jest słodkie i miłe :)

    Płakała ze śmiechu jak czytałam riposty Jessi są powalające :D i musisz naprawdę coś brać że wymyślasz takie genialne teksty :D podziel się z nami tym co bierzesz =D
    Kocham też to jak Justin zmienił się przez te wszystkie rozdziały :) widać że zaczyna mu zależeć... POZA TYM ON JEST TAKI SŁODZIUTKI :) <3

    Niestety znajać życie jest teraz za słodko więc pewnie szykuje się jakaś drama... no ale to dobrze bo noe będzie nudno :)

    Wow chyba się trochę rozpisałam :D ale to dlatego że dzisiaj dostałam jakiejś weny i komentuje wszystko co mo się bardzo podoba dlatego twoje opowiadanie jest pierwsze :D może jest to też spowodowane tym że praktycznie całą noc noe spałam i ze zmęczenia mi odbija :D

    KOCHAM TO OPOWIADANIE <333333
    JEJU JA JE SERIO UWIELBIAM :D
    HAHAHA CHYBA SRRIO MUSZĘ SIĘ PRZESPAĆ:D

    Dobra kończąc mój długiiii wywód napisze jeszcze jeśli nie wspomniałam o tym wystarczająco dużo razy :D Kocham to opowiadanie i czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  25. O jejku, nawet nie wyobrażasz sobie ile takie słowa dla mnie znaczą, bardzo dziękuje. ❤️ Miałam niezbyt udany dzień, a dzięki Tobie uśmiech gości na mojej twarzy i normalnie mam ochotę góry przenosić, Hahaha. Jeszcze raz bardzo Ci dziękuje, słoneczko. :))

    OdpowiedzUsuń
  26. Jezusiu nie wieże genialne !!! : ) Ogólnie to tego bloga jakoś znalazłam przypadkiem i zamiast spać zarywam nockę na czytanie jego. ; ) Jest mega genialny zazdroszczę talentu. ;3 Wszystkie rozdziały są geniale a ten to już wogule. Zazdroszcze Jessi mamy jest zaje*** rozwala mnie ciągle tymi prezerwatywami hahahah xd.


    Chyba naprawdę powinnam już spać. Płakałam ześmiechu jak go czytałam i teraz czekam na next . Nie mogę doczekać się ich dalszych losów. Ciekawe co nasz Justin wymyśli on jest taki kochany. Chce takie chłopaka !!!!


    Brak snu źle na mnie wpływa ale co tam ;* . Muszę skomentować jejku kiedy Next? ?? Wiem już o tym pisałam ale jestem tak podjarana ty opowiadaniem xd że nie mogę się odczekać ^^ . Coś się chyba rozpisałam nie będzieś zła , bo tego jak ty piszesz genialnie nie da się wyrazić. Jezu nie wierzę moja logikaka czami mnie zaskakuje hahah .

    Ogólnie do czekam na next ( wiem napisałam już to chyba z trzeci raz haha) . Dużej weny do pisania i chęci tego pełno. Żebyś znalazła zawszę chwilę żeby tu zagościć. A teraz zmykam bo już mi odwala od tego opowiadania. Dobranoc i miełego dnia/nocy ;*

    OdpowiedzUsuń
  27. Witamy w gronie osób, które zarywają nocki z powodu mojego opowiadania! :) Dziękuje za komentarz, naprawdę dużo dla mnie znaczy Wasza opinia :D

    OdpowiedzUsuń
  28. Kiedy nast? ;c <3

    OdpowiedzUsuń
  29. no co jest, kiedy następny:((((((( <333

    OdpowiedzUsuń
  30. Boże ale ten rozdział jest super! <3
    Mega <3
    Kiedy nast? <3 <3 :c ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  31. super że o nas pamiętasz :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Super kocham ten blog ��������

    OdpowiedzUsuń
  33. świetny rozdział :) świetny blog, ale czm nie ma już rozdziałow jak akcja się rozkręca ?

    OdpowiedzUsuń