poniedziałek, 5 stycznia 2015

20. You want him, he wants you. Where is the problem?

        Notka, propozycja jakkolwiek to nazwiecie pod rozdziałem. Proszę o przeczytanie. 


 Obudziłam się rano z myślą, że popołudniowe spotkanie z Karen pomoże mi choć na chwilę odciągnąć myśli od mojego wyjazdu z Justinem, który nawiasem mówiąc miał mieć miejsce jutro o wschodzie słońca.
Po sms-ie od szatyna mówiącym, że nasza randka uległa małym zmianom i przeistoczyła się w wyjazd na 3 dni w miejsce wciąż dla mnie nieznane, nie mogłam przestać się głowić nad tym gdzie mnie zabiera. Kino, restauracja, bądź jakaś interesująca wystawa sztuki zostały zdyskwalifikowane już na samym początku, gdyż z pewnością wizyta w tych placówkach nie trwałaby kilka dni.
Na domiar złego każdy nowy pomysł, który od poprzedniego przyprowadzał ze sobą kolegów powodujących jeszcze większy zamęt w mojej głowie. Nie wiedziałam co mam ze sobą spakować, ponieważ szatyn wciąż uparcie twierdził, że nie zdradzi mi celu naszej małej podróży oraz wciąż głowiłam się jaki harmonogram dnia wymyślił chłopak dla naszej dwójki.
 Wspominałam już, że jedziemy tam tylko we dwoje? Wciąż nie mogę uwierzyć, że moja mama będąca od samego początku wtajemniczona w plan Biebera, zignorowała swoją nadopiekuńczą stronę i pozwoliła mi na ten wyjazd.
Z nadzieją na to, że spotkanie z kuzynką przyniesie ulgę moim skołatanym myślą dotarłam do wielkiej hali znajdującej się w centrum miasta, gdzie dzisiejszego popołudnia odbywały się targi ślubne. Dość niechętnie zgodziłam się na propozycję brunetki, jednak po jej nieustannych błaganiach w końcu uległam. I to był największy błąd jaki popełniłam tamtego dnia.
Gdy jest się singielką otoczoną przez tłumy promieniujących i szczęśliwie zakochanych przyszłych pan młodych zdecydowanie można dostać zawrotów głowy. Tym bardziej, że każde mijane przeze mnie stoisko sprawiało, że popadałam w jakiś obłęd i byłam wręcz zdeterminowana do zmienia swojego statusu związku tylko po to, aby nie czuć się jak trędowata wśród ludzi będących w związku.
-Wyluzuj. – szepnęła do mojego ucha Karen, posyłając mi pokrzepiający uśmiech, gdy zauważyła jak ze wstrętem skanuję całą halę. – Nie bój się, że zaraz zostaniesz spalona na stosie przez to, że jesteś singlem. One pewnie nawet o tym nie wiedzą.
-Miejmy to już za sobą. – westchnęłam, chwytając małą mapkę rozdawaną przez uśmiechniętą blondynkę i pokierowałyśmy się do pierwszego sektoru z zastawami ślubnymi.
-Co tam u Justina? – spytała Karen, oglądając talerze ze złotymi zdobieniami.
-A co ma być? Żyje.
-Zawsze kochałam tą twoją rozgadaną stronę. – zironizowała kuzynka, podnosząc do góry ręcznie zdobioną ceramikę. – Co sądzisz?
-Nie podoba mi się. Za dużo…wszystkiego.
-Jak długo się spotykacie? – kuzynka wróciła do tematu Justina, którego starałam się uniknąć. Jeśli byłby moim chłopakiem rozmawianie o nim nie sprawiałoby mi żadnego problemu, jednak teraz gdy to co pomiędzy nami wciąż nie ma jakieś nazwy wolałabym niczego nie zapeszać. Nie żebym przywiązywała jakąś dużą wagę do terminów, jednak w takich sytuacjach są one dość ważne.
-Znamy się niecałe trzy miesiące.
-Więc odpada opcja A, że jesteście dawnymi kochankami z przeszłości i odnajdujecie się po latach, a pozostaje B mówiąca, że jest to miłość od pierwszego wejrzenia. Jednak po twojej minie wnioskuje, że to również odpada, więc C okazuje się strzałem w dziesiątkę. Zakochaliście się z biegiem czasu.
-Przyszłyśmy tu rozmawiać o moim życiu miłosnym czy po to aby pomóc Ci wybrać…no właśnie co? – spytałam, gdy skończyłam się śmiać, słysząc słowotok Karen.
-Sama do końca nie wiem. Alison moja konsultantka ślubna wyjechała z miasta, więc chyba jesteśmy tu tylko dla inspiracji. Ale gdy widzę ile tu tego wszystkiego jest to chyba mi się odechciewa chodzenia.
-I przyjechałyśmy tu tylko po to, abyś mogła sobie uświadomić, że nic stąd nie potrzebujesz? Karen, jesteś niemożliwa. – pokręciłam z politowaniem głowom. Nie potrafiłam być zła na brunetkę przez jej niezdecydowanie, ponieważ gdyby nie ona pewnie leżałabym teraz na łóżku i zastanawiała się jak będzie wyglądał mój wyjazd z Justinem.
-Hej! Miałam do wyboru ciebie albo twoją mamę, która na każdym kroku namawiała mnie do zmiany decyzji odnośnie sukni ślubnej. Nawet marudząca ty jest lepszą opcją.
-Moż pojedziemy do Starbucksa? – zaproponowałam, gdy udało nam się przecisnąć przez tłumy kobiet i dotrzeć do naszych zaparkowanych aut.
-Czytasz mi w myślach. Do zobaczenia na miejscu. – powiedziała dziewczyna, po czym wsiadła i odjechała z parkingu.
Długo nie czekając, poszłam w jej ślady i takim oto sposobem po dziesięciu minutach przekraczałam próg kawiarni czując jak uderza we mnie zapach kawy.
Widząc, że kuzynka zdążyła już odebrać swoje zamówienie i siedzi przy stoliku udałam się do kasy, w międzyczasie zastanawiając się jak dużo przepisów drogowych musiała złamać brunetka, aby dostać się tutaj w tak szybkim czasie.
-Wszystko w porządku? – zapytał chłopak w moim wieku, czekając aż złożę swoje zamówienie.
-Tak, przepraszam, zamyśliłam się. – posłałam mu mały uśmiech, po czym szybko przeskanowałam tablicę z menu.
-Nic nie szkodzi. Co dla Ciebie?
-Poproszę średnią Caffè Mocha.
-Imię?
-Jessica.
-Należy się 5$. Zamówienie będzie gotowe za kilka minut.
Uśmiechnęłam się po raz ostatni do miłego chłopaka, który mnie obsługiwał i odeszłam do stolika przy którym siedziała Karen.
-Widzę, że nie marnujesz czasu. – stwierdziła Karen sącząc swoją kawę i skinieniem głowy wskazując na bruneta za ladą.
-Co? Nie! Ja tylko składałam zamówienie.
-Tak się tłumacz. Nie jestem aż taka stara i wciąż pamiętam jak się zachowywałam będąc nastolatką. Nawet w wyjściu do sklepu do mleku widziałam szansę na spotkanie swojego przyszłego chłopaka.  Spokojnie, nic nie powiem Justinowi. Nie przeżyłabym chyba z myślą, że przyczyniłam się do rozstanie najseksowniejszej pary w całej Kanadzie.
-On nie jest moim chłopakiem. – od razu zaprzeczyłam, co robiłam ostatnio dość często. Jest jakiś projekt o nazwie „Zeswatać Jessicę” czy po prostu moja rodzina jest taka irytująca?
-Tak, tak. A ja nie jestem w ciąży.
-No bo nie jeste….Omójboże! Jak mogłaś mi nie powiedzieć?! – wykrzyknęłam niezbyt głośno, aby nie przyciągać uwagi innych do naszego stolika.
-Sama się dowiedziałam dwa tygodnie temu. Chcieliśmy zrobić wszystkim niespodziankę na ślubie.
-Tak bardzo się cieszę! Jeśli odziedziczy twój wygląd i charakter Erica to będzie to najbardziej doskonałe dziecko świata. – zaśmiałam się, chwilę później poważniejąc. –Czy ty jesteś niepoważna?
-A ty bipolarna? – spytała zaskoczona moją nagłą zmianą nastroju. Na swoją obronę powiem, że wczoraj skończył mi się okres, więc wciąż jestem nieobliczalna.
-Ha ha, zabawne. – zironizowałam. – W ciąży nie można pić kawy! – powiedziałam, wyrywając jej plastikowy kubek.
-To czekolada, hipokrytko. – wyjaśniła Karen, odbierając mi napój. – Zdecydowanie brakuje Ci seksu.
-Karen! – zapiszczałam, rozglądając czy aby na pewno nikt nie usłyszał ostatniego zdania.
-No co? Nie udawaj, że jesteś jeszcze dziewicą. Mając przy sobie takiego chłopaka jak Justin nie da się długo wytrzymać.
-Ile razy mam jeszcze powtarzać, że on nie jest moim chłopakiem?!
-I tu cię boli. – stwierdziła ze zwycięskim uśmiechem odchylając się na krzesełku do tyłu.
-Wszystkie kobiety w ciąży są takie upierdliwe czy jesteś wyjątkiem? – spytałam, wzdychając ze zrezygnowania.
-Wypomnę Ci te słowa jak ty też się naczytasz na forach o wahaniach nastrojów, spuchniętych nogach i problemach ze spaniem!
-Następnym razem jedziesz z mamą na zakupy. – wystawiłam jej język, wstając od stolika aby odebrać swoje zamówienie.
-Dziękuję. – uśmiechnęłam się do bruneta odbierając kubek z gorącą kawą. – Co znowu? – zapytałam po powrocie do stolika, widząc jak kuzynka szczerzy się na widok mojego kubka.
-Z tej strony prezentuje się lepiej. – puściła mi oczko Karen, obracając kubek tak, że byłam w stanie zauważyć co było powodem nadmiernej radości przyszłej pani Tatum. A mianowicie jest to numer telefonu należący do Jake znajdujący się pod moim imieniem.
Przeniosłam wzrok na sprzedawcę, widząc jak zawstydzony spuszcza głowę, gdy został przyłapany na tym, że się na nie gapił. Aww, jak słodko.
-Hey, I Just met you and this is crazy, but here my number so call me maybe. – zanuciła pod nosem Karen, za co spiorunowałam ją wzrokiem. – Co? Wpada w ucho.
-Daj mi cierpliwość na tą kobietę, bo jak dasz mi siłę to coś jej zrobię. – powiedziałam, unosząc oczy ku górze.
-Oh mama , mama , mama I just shot a woman down. – tym razem brunetka przytoczyła tekst z piosenki Rihanny odrobinę go zmieniając.
-Co ten Eric w tobie widzi?
-Let me show you what you’re missin…Paradise. – zaśpiewała Karen przy ostatnim słowie ręką pokazując całe swoje ciało.*
-Eenie Meenie? Serio?
-Poważnie zaczynam się zastanawiać nad twoim gustem muzycznym. Jak możesz tego nie lubić?! Przecież to same hity!
-Po tym jak usłyszysz coś milion razy wszystko staje się możliwe.
-Ale tych piosenek po prostu nie da się nie lubić! – stwierdziła oburzona Karen gestykulując przy tym rękami.
-A z tobą po prostu nie da się wytrzymać! – zaśmiałam się, odzwierciedlając jej ruchy.
-Oj tam, przesadzasz. – machnęła lekceważąco ręką. – Eric jakoś daje radę. Spytaj się go, może udzieli Ci jakiś korepetycji.
-Mam mu płacić za to, żeby nauczył mnie co robić gdy przebywam z Tobą? Nie, dziękuję. Ograniczenie spotkań z tobą wydaje się korzystniejszą opcją.
-Ouu, ranisz. Co jest pomiędzy Tobą a Justinem?
-Coo? – spytałam zdezorientowana jej nagłą zmianą tematu.
-Tak pytam z ciekawości. To chyba normalne, że chcę się upewnić, że osoba towarzysząca mojej kuzynki nie jest żadnym brutalem, który się nad nią znęca.
-Nie jestem pewna czy zdążyłaś się już zorientować, że moje życie to nie jest jakaś słaba książka dramatyczna.
-Wciąż nie odpowiedziałaś na moje pytanie. – nalegała dalej Karen na odpowiedź.
-Jesteśmy przyjaciółmi. To tyle.
-Okey, czyli fakt, że właśnie zmierza w naszym kierunku z uroczą blondynką u boku wcale cię nie rusza?
-Coo? – powtórzyłam po raz kolejny moje ulubione słowo tego dnia, będąc coraz bardziej zdezorientowaną.
-Cześć Jessi. – usłyszałam za sobą głos szatyna, a następnie poczułam jak składa na moim policzku szybki pocałunek.
-Oh, hej! – przekręciłam się na swoim krzesełku, posyłając im obydwóm uśmiech. - Co was tu sprowadza?
-Jedziemy uzgodnić szczegóły odnośnie naszych ubrań do teledysków na konkurs, a że oboje zaczęliśmy ten dzień od kawy postanowiliśmy sobie zrobić małą przerwę.
-Aaa, rozumiem. Może się do nas dosiądziecie? – spytałam z grzeczności, jednak naburmuszona mina Sylvii sprawiała, że moje grzeczne maniery odchodziły w niepamięć.
-Nie sądze….
-Jasne…. – odpowiedzieli w tym samym czasie. Nie muszę chyba wspominać czyja odpowiedź była negatywna.
-To jak? Zostajecie z nami? – spytała Karen.
-Justin, wiesz,  że chciałabym jak najszybciej się z tym uwinąć.
-Okeey, innym razem. – uśmiechnął się do nas szatyn, powoli wstając z krzesełka, jednak w pewnym momencie przeniósł wzrok na mój kubek, a jego brwi zmarszczyły się. Nie rozumiałam o co chodzi, dopóki nie połączył naszych warg w pocałunku. Jednak nie był on taki jak wszystkie inne i nie mam namyśli tego, że chmara motyli w moim brzuchu powiększyła się. Ten pocałunek miał na celu udowodnić chłopakowi zza kasy, że jest on na straconej pozycji jeśli chodzi o moje względy.
-Muszę zaznaczać mój teren. – odpowiedział Justin, widząc moje piorunujące spojrzenie.
-Następnym razem mnie osikaj, będzie dosadniej. – prychnęłam, powodując, że Sylvia zakrztusiła się kawą, którą już zdążyła odebrać, natomiast Karen wybuchła głośnym śmiechem.
-Rozważę twoją propozycję, jednak z pewnością w innych okolicznościach. – wyszeptał mi Justin do ucha, po czym pożegnał się z Karen i wraz z Sylvią opuścili restaurację.
-Moja krew. – stwierdziła z dumą Karen, przybijając ze mną żółwika. – Takie riposty tylko u Hamiltonów. W nagrodę ufunduję Ci deser. Truskawkowy czy czekoladowy? Po co ja pytam, to oczywiste, że czekoladowy. – powiedziała sama do siebie i poszła do kasy po dwie bomby kaloryczne.

~~*~~

-Spakowałaś strój kąpielowy?
-Tak.
-Bieliznę, ręczniki i maści na ukąszenia?
-Tak.
-Klapki pod prysznic i na plażę?
-Tak.
-A prezerwatywy?
-Taa…Co?! Mamo! – jęknęłam oburzona, zaprzestając pakowania się. Mamie nagle przypomniało się jej rytualne przesłuchanie, którym męczyła mnie przed każdym moim wyjazdem na kolonie. Z taką różnicą, że teraz nie jechałam na wycieczkę szkolną, tylko do miejsca, gdzie znajduje się woda, co udało mi się wyciągnąć podstępem z mojej mamy.
-Nie zgrywaj już takie cnotki, myślisz, że nie wiem co robicie na tych swoich imprezach albo wyjazdach? „Nowoczesna mama” zawsze prawdę Ci powie. – stwierdziła, napomykając o swoim ulubionym programie, który miał na celu przybliżyć rodzicom zachowanie ich pociech podczas ich nieobecności oraz nauczyć ich co robić, aby w niedalekiej przyszłości nie zostać dziadkiem bądź babcią.
-Mamo, skończ. Nie mam zamiaru iść do łóżka z Justinem, szczególnie wtedy gdy nie jesteśmy nawet parą.
-A po tym jak zostaniecie parą?
-Też nie. Mamo, wiesz, że jestem odpowiedzialna i nie mam zamiaru zaczynać nowej szkoły z brzuchem. Trochę wiary we własne dziecko!
-Mam nadzieję, że z Dylanem pójdzie mi łatwiej. – westchnęła blondynka, opadając plecami na łóżku.
-Marzenie ściętej głowy. – zaśmiałam się, wiedząc po zachowaniu swoich rówieśników ile problemów może sprawić nastolatek w czasie buntu z szalejącymi hormonami. Nie żebym od razu skazywała swojego brata na straty, ja tylko stwierdzam jak ciężko będzie miał, aby nie ulec wpływom swoich kolegów.
-Dziękuję za pocieszenie. – zironizowała mama, posyłając mi sztuczny uśmiech.
-Zawsze do usług. – zaśmiałam się, gdy oberwałam od mamy z poduszki. – Zamach na córkę? Nie spodziewałam się tego po Tobie, Dakoto.
-Ja ci dam! – uśmiechnęła się mama, po raz kolejny zamachując się w moją stronę poduszką, jednak tym razem udało mi się schylić i uniknąć jej ciosu.
-Dobra, koniec tego dobrego. Kładź się spać, jest już po 23, a jutro o 4 wyjeżdżacie. Dobranoc.
-Dobranoc. – odpowiedziałam i dopakowałam ostatnią parę butów.
Gdy skończyłam już brać prysznic, przebrałam się w t-shirt pełniący funkcję mojej piżamy i wytarłam jedynie włosy ręcznikiem, nie widząc potrzeby aby męczyć się i suszyć je jeszcze suszarką.

Jutro jadę na kilka dni sama nie wiem gdzie i na dodatek sama z chłopakiem, który nie określił się w uczuciach i zamiarach względem mnie.


Cholera, stresuję się.


~~*~~

Zanim zapomnę zapraszam wszystkich do głosowania na COLLISION (bloga czytelniczki tego opowiadania) na "Blog Miesiąca styczeń" http://spisfanfiction.blogspot.com/ (prawa kolumna). Bardzo jej na tym zależy, więc pokażmy swoje dobre serduszka i zagłosujmy :)) x

Następna kwestia do obgadania to rozdziały. Jak zauważyłyście ich długość nie jest zadowalająca nawet dla mnie, a na dodatek pisanie ich sprawia mi coraz ważniejszą trudność dlatego wysuwam się do Was z pewną propozycją.

Opcja a):
Jeśli czujecie się na siłach, a nawet jeśli nie to też spróbujcie (do odważnych świat należy :D) napisać cały następny rozdział, sam początek, środek, koniec albo po prostu opiszcie jak wy to sobie wyobrażacie i wyślijcie mi na email: biitchpleaseex333@gmail.com

Opcja b):
Napiszcie mi jak wy wyobrażacie sobie dalszą fabułę tego opowiadanie, co chcecie, a czego nie. To z pewnością ułatwi mi sprawę, a wy szybciej otrzymacie rozdział :D Propozycję możecie pisać na w/w emaila, w komentarzach, w zakładce propozycje, bądź na moim asku lub twitterze (namiary w zakładce Pytania?)


Jeśli wykorzystam wasz pomysł albo opublikuję rozdział waszego autorstwa oczywiście napiszę kto go napisał i polecę wasze blogi/tłumaczenia/cokolwiek chcecie :D
Nie macie nic do stracenia, dlatego też liczę na dużo propozycji z Waszej strony. 

A teraz następna sprawa i o ile o niczym nie zapomniałam sprawa to komentarze. Nie chcę was zmuszać do komentowania, ale w każdym z nas jest mały leniuszek i prawdopodobnie, gdyby nie limity było po kilkanaście komentarzy, a ja dla leniuchów nie będę się trudziła. 

Dlatego też od teraz (jednak nie ma pewności, że już na zawsze) nie będzie tego limitu i będziecie komentowali z własnej inicjatywy, jednak liczcie się z tym, że gdy będzie mało komentarzy, jeszcze bardziej nie będzie mi się chciało pisać rozdziału widząc, że robię to na marne, więc okres oczekiwania na rozdział może nawet przedłużyć się do dwóch miesięcy. Who knows? 

Whooow, się rozpisałam. Jak nigdy :D
Więc, jak widzicie dalsze losy tego opowiadania są w waszych rękach. :D

Do następnego, Much love Paulla :) <33


52 komentarze:

  1. Kocham to opowiadanie na prawde <3 :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział ! Czekam na next ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo, bardzo dziękuję za polecenie! Jesteś kochana <3 Nie wiem jak się odwdzięczę, poważnie.

    Co do rozdziału... Skąd ty bierzesz te wszystkie riposty i głupie teksty? Hahaha Kobieto, co ty musisz mieć za mózg, jesteś genialna! Nawet nie wiesz jak dobrze czyta się to wszystko. I nie mów, że jest krótki, bo według mnie ma idealną długość. Może i względem poprzednich krótszy, ale co tam! Strasznie ciekawi mnie gdzie wyjadą i jak będzie wyglądał ten wyjazd. Do tego ta Sylvia. Zazdrośnica jedna 3:-> Zabić ją! Cała rodzina Jess jest szalona, aż jej zazdroszczę. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że komentarze nie zmaleją i pojawi się ktoś ze wspaniałym pomysłem. Sama może coś wykombinuję i Ci podrzucę :D

    Uwielbiam Cię! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział cudowny nie mogę doczekać się następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny nie mogę się doczekać kolejnego :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny rozdział kochana ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na nn ��

    OdpowiedzUsuń
  8. A więc ja mysle, ze juz przyszedl czas na związek miłosc!! Chce zeby było słodko ��

    OdpowiedzUsuń
  9. jeeej nie rozkminiam Justina ;o ale ok .. a co do opcji a, jest jakiś limit czasowy ? ;p bo ja chętnie wezmę udział, ale muszę sobie najpierw wszystko przemyśleć, także mam nadzieję, do napisania <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Limitu żadnego nie ma, fajnie by bylo jakbyś wysłała zanim upłynie miesiąc :D Bardzo się cieszę, że chcesz spróbować :))

      Usuń
  10. Wspaniały, można się pośmiać ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zakochałam się w tym opowiadaniu <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Haha skąd ty bierzesz te teksty?są genialne!Uwielbiam kiedy Jessi ripostuje komuś bo zawsze są te fajne teksty.Super rozdział czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  13. śmiałam się przez pół rozdziału jak głupia! :3 nie wiem co ćpiesz, ale... nie przestawaj! hahha ♥
    genialny rozdział i już się nie mogę doczekać kolejnego, kochana :*
    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowny rozdział <3

    Wysłałam ci maila z początkiem rozdziału mam nadzieję że ci się chodź trochę spodoba <33

    OdpowiedzUsuń
  15. świetny rozdział rozmowa Jessi z Karen >>>
    zazdrosny Justin to najlepszy Justin
    mam nadzieje ,że nie opuści się wena i będziesz pisać dalej bo to ff jest cudowne
    co do opcji pomyślałam ,że przydałoby się więcej część słodkich ale nie za dużo ,żeby były też sceny zazdrości najlepiej gdyby to Justin był zazdrosny o Jessi. Taka propozycja :D

    OdpowiedzUsuń
  16. <3 uwielbiam :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział świetny jak zawsze :D i nie jest wcale za krótki moim zdaniem jest ok :)
    A co do kolejnego rozdziału to zastanowie się i może coś ci podeśle na e-maila kto wie moze ci się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Cudny ^^ czekam do nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Genialny ;)
    Czekam na next. Weny

    OdpowiedzUsuń
  20. Genialy, niesamowity !!

    Zapraszam do siebie na bloga http://one-direction-in-our-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Justin jest dziwny...

    OdpowiedzUsuń
  22. kocham to ff!!!

    OdpowiedzUsuń
  23. Kocham to ff !! I czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  24. Jezu hahahaha popłakałam się ze śmiechu!
    "-Muszę zaznaczać mój teren.
    -Następnym razem mnie osikaj, będzie dosadniej. "
    Mistrzostwo! Hahahahahahaha
    Rozdział ogółem jak zawsze świetny. ❤
    A co do kolejnego rozdziału i ciągu dalszego opowiadania to postaram się coś wymyślić i wtedy skontaktuję się z tobą przez maila :)
    Wierzę jednak że sama coś wymyślisz bo jesteś świetna w pisaniu.
    Tak więc życzę weny @sweetheartjus xx

    OdpowiedzUsuń
  25. to z zaznaczaniem terenu było zajebiste XD

    OdpowiedzUsuń
  26. Kochaaaaaam to!! <3

    OdpowiedzUsuń
  27. Supi rozdział:)!

    OdpowiedzUsuń
  28. Świetnie piszesz. więc tak... może niech Sylwia znajdzie chłopaka, Selena prawie się utopi i zapadnie w śpiączce xD

    OdpowiedzUsuń
  29. Wspanialy :) uwelbiam to opowiadanie! -

    OdpowiedzUsuń
  30. Chcę +18 w następnym rozdziale xd

    OdpowiedzUsuń
  31. Zakochałam się w tym. Przeczytałam wszystkie rozdziały. Coś cudownego. <3

    OdpowiedzUsuń
  32. Boże oni są tacy perfekcyjni *-* nie mogę się doczekać nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Kejdkkdkdmenwksk *_*

    OdpowiedzUsuń
  34. jejku uwielbiam to ff <3

    OdpowiedzUsuń
  35. Kocham to ff <3

    OdpowiedzUsuń
  36. Dodasz juzz...????

    OdpowiedzUsuń
  37. O Boże.! Kocham jej riposty.! ;D AAAAlle jestem ciekawa gdzie ją zabiera.! *.* <3

    OdpowiedzUsuń
  38. Kocham to opowiadanie <3 Kocham jej teksty :) uwielbiam ich jako parę. Jestem ciekawa gdzie ją zabiera :) pewnie jakieś romantyczname miejsce :) Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)

    Zapraszam do mnie :) http://jb-realy-love.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  39. boze co jus wymyslil! chce juz wiedziec xd kocham to opowiadanie, naprawde :3

    OdpowiedzUsuń
  40. jejku swietny ^^ !! już nie mogę doczekać się nn <3 dodaj jak najszybciej <3

    OdpowiedzUsuń
  41. Idealny *.*
    /L

    OdpowiedzUsuń