Chciałabym podziękować i zadedykować ten rozdział wspaniałej Tiny Drug, która komentuje każdy rozdział bez marudzenia i są to naprawdę długie i treściwe komentarze. To co piszesz naprawdę mnie motywuje, dlatego chciałabym przeprosić za dedykowanie Ci takiego słabego rozdziału jak ten, ale gdybym miała napisać o dedykacji przy następnym, to pewnie bym zapomniała, hahah. :)
Życzę wszystkim miłego czytania! :D
-Justin…- szepnęłam, po pewnym czasie, gdy poczułam, że samo
przebywanie w jego ramionach nie jest już dla mnie wystarczające. Potrzebowałam
odpowiedzi na męczące mnie pytania.
-Tak, skarbie? – zapytał, nie przestając w kojący sposób
głaskać mnie po plecach.
-Co robiłeś wtedy, gdy zobaczyłam cię z Seleną? –
przeniosłam na niego swoje niebieskie tęczówki, aby obserwować jego reakcje na
zadane przeze mnie pytanie.
Początkowo uśmiechał
się w ten znany tylko jemu sposób, a gdy moje pytanie doszło do jego uszu,
wargi ułożył w grymas, podniósł brwi i spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
-Co masz na myśli mówiąc „kiedy zobaczyłam cię z Seleną”? –
no, tak. Justin nie wiedział o mojej obecności, wtedy gdy całował się z Płytką Dziwką. Nieważne co się stanie i tak nie
zmienię swojej opinii o niej. Pomijając możliwość, że może ona jeszcze więcej
stracić w moich oczach, a moja nienawiść do niej wzrośnie – wtedy wszystko jest
możliwe.
-Emm, jakby Ci to powiedzieć…Po tym jak odczytałam ostatni
liścik od Ciebie, podążałam za strzałkami i doszłam do przygotowanej przez
ciebie niespodzianki w chwili, gdy….całowałeś się z Seleną.
-Skarbie, myślisz że poruszanie tego tematu chwilę po tym
jak się pogodziliśmy to dobra decyzja? – spytał zmieszany z niepokojem kryjącym
się w jego tęczówkach. Czyżby prawda była aż tak straszna, że bał się, że mnie
straci?
Nie, Jessica,
przestań do cholery jasnej dramatyzować. To tylko utrudnia Ci życie, nie
widzisz tego?
-A czy ty uważasz, że utrzymywanie mnie w niewiedzy to dobra
decyzja? Zła kobieta to najgorsze co może być. – zaśmiałam się, przekręcając
się w jego ramionach, tak że opierałam swój podbródek o jego równomiernie
unoszącą się klatkę piersiową.
-Okeeey. – przeciągnął Justin, wciąż gładząc mnie po
plecach. – Z Seleną łączyła mnie pełna namiętności, uczuć i dram przeszłość i
myślałem, że wszystko wygasło po tym jak zakończyliśmy wakacje, jednak gdy
wtedy ją ponownie ujrzałem to jakaś iskierka tych dawnych uczuć we mnie odżyła.
Jessi, wiesz że jesteś według mnie najpiękniejszą i najseksowniejszą dziewczyną
jaką znam, ale trzeba przyznać, że Selena też grzeszy urodą. Teraz wiem, że nic
do niej nie czuje oprócz irytacji oraz w pewnym sensie przywiązania. Swoje
pierwsze kroki w sprawach chłopak-dziewczyna stawiałem właśnie z nią. Chciałem
się upewnić, że już nic do niej nie czuje i dlatego ją wtedy pocałowałem i
wiesz co? Czułem się jakbym całował żabę. Niektórzy uważają, że to właśnie duże
usta są lepsze, ale myślą tak tylko dlatego, że jeszcze nigdy nie całowali tych
twoich idealnych małych usteczek i tak długo jak będziesz ze mną nie będą mieli
okazji nawet na nie popatrzeć.
Zachichotałam na jego monolog i przycisnęłam swoje usta do
jego. –Kocham Cię. – uśmiechnęłam się, widząc w tęczówkach Justina, coś, co
upewniło mnie w przekonaniu, że on również odwzajemnia moje uczucia, tym razem
bez żadnego „chyba”. – I dziękuję za to, że byłeś ze mną szczery…oraz za to, że
podniosłeś moją pewność siebie, jeśli chodzi o usta. Małe jest piękne, co nie?
Justin wygiął swoje usta w uśmiech numer 99, dla którego z
pewnością nie jedna dziewczyna by zabiła. Ale na razie zwolnijcie suki, on jest
mój. Może nie do końca, ale to jest nieważne.
-Cooo roobimyy? – zanuciłam pod nosem, podnosząc się do
pozycji siedzącej.
-Spróbujemy nie zacałować cię na śmierć. – powiedział
Justin, zanim rzucił się na mnie i przycisnął swoje usta do moich, w tym samym
momencie, gdy wydałam z siebie pisk, spowodowany spontanicznym działaniem
Justina.
~~*~~
-Jessica, wstawaj! Obiecałaś, że pojedziesz ze mną po
sukienkę, jeśli pozwolę ci pojechać na randkę z Justinem, cokolwiek ten
zwariowany chłopak wymyślił! – zaśmiała się mama, leżąca po drugiej stronie
mojego łóżka i od kilku minut próbująca zedrzeć ze mnie kołdrę. Nieudolnie.
-Mamooo! – jęknęłam przeciągle, będąc niezadowoloną z
pobudki o tak wczesnej godzinie.
-Córkooo! – powiedziała mama tym samym głosem, korzystając z
mojej nieuwagi, gdy poluzowałam ucisk na kołdrze i zdarła ze mnie puchowe
okrycie. -Przypomnij mi, aby nigdy więcej już nie ulegać waszemu spojrzeniu
szczeniaczka! – powiedziała mama, niby groźnym tonem, niegroźnie grożąc mi
palcem. Wszystko co ta kobieta robiła było niegroźne. – Za pół godziny widzę
Cię w samochodzie, bo inaczej nie pojedziesz nigdzie z Justniem i zostaniesz
starą panną z kotami zamiast męża.
Wciąż ospała, rzuciłam poduszką w jej stronę, jednak w udało
jej się uniknąć czarnego puchowego kwadratu, aktualnie leżącego u podnóża jej
nóg.
-Czas mija Jessi! Tik-tak, tik-tak. Tak przy okazji to
słodkie, że Justin nazywa Cię Jessi! Nikt jeszcze tego nie robił. Omójboże,
mogę na ciebie mówić Jessi czy jest to zdrobnienie zarezerwowane specjalnie dla
Justina?
-Mamoo, proszę cię. – zaśmiałam się, przecierając zaspane
oczy i wygładzając włosy. – Masz 36 lat, nie 13! Nie zachowuj się jak typowa
fangirl albo jakaś shipperka!
-I tak widziałam, że się uśmiechasz! 20 minut, pośpiesz się!
– krzyknęła Dakota, wychodząc z mojego pokoju.
-Przed chwilą mówiłaś, że 30.
-Kobieta zmienną jest. – zaśmiała się moja rodzicielka już
ze schodów, podczas gdy ja ścieliłam swoje łóżko.
Odsłoniłam zasłonki, zauważając, że pokój mojego sąsiada
jest również pusty, więc prawdopodobnie jego mama też nie oszczędziła go i
zmusiła do towarzyszenia jej w czynnościach dobrze znanych tylko matkom.
Po podłączeniu mojego telefonu do głośników w pokoju,
tanecznym krokiem udałam się do łazienki, gdzie wykonałam wszystkie poranne
czynności, śpiewając przy tym razem z wokalistami, którzy właśnie mieli
prywatny koncert w moim pokoju.
Założyłam na siebie biały i krótki sukienkobluzkopodobny materiał, na który narzuciłam czerwoną koszulę w kratę. Po upięciu swoich
włosów w koka i nałożeniu na twarz lekkiego makijażu, który sprawił, że moja
twarz wygląda na świeżą i wypoczętą, założyłam na lewą rękę złoty zegarek i
kilka grubych bransoletek w tym samym kolorze. Na koniec niechlujnie podwinęłam
rękawy koszuli, na stopy założyłam czarne conversy oraz spakowałam
najpotrzebniejsze rzeczy do czarnej torebki, z którą gotowa udałam się do
kuchni na śniadanie.
-Cześć łobuziaku. – powiedziałam do braciszka, czochrając
jego włoski i składając na jego policzku pocałunek. Dylan zaprzestał na chwilę
jedzenie kanapek, o ile tak można nazwać wycinanie z chleba ludzików, a
następnie jedzenie ich głowy mówiąc przy tym, że jest się potworem i spojrzał
na mnie swoimi ciemnobrązowymi tęczówkami, jakich zawsze mu zazdrościłam i
zaoferował mi jednego ze swoich ludzików, na co grzecznie mu podziękowałam.
Po zalaniu płatków owsianych mlekiem i dodaniu do nich bananów,
truskawek i borówek zaczęłam konsumować swoją owsiankę, popijając ją sokiem
pomarańczowym z kartonika, gdyż byłam zbyt leniwa aby nalać go sobie do
szklanki.
-Gdzie tak w ogóle jedziemy? – spytałam z pełną buzią, za co
mama pacnęła mnie w ramie czytaną przez siebie gazetą.
-Ile razy mam Ci mówić, że nikt nie jest zainteresowany
widokiem przeżuwanego przez ciebie jedzenia?
-Ja jestem! – wtrącił się Dylan, patrząc na mamę z
pretensją, za to, że zignorowała jego bardzo ważne poglądy.
Mama westchnęła i ignorując Dylana kontynuowała. – Karen
była wczoraj u nas z wiadomością, że planują z Erikiem ślub i poprosiła nas,
abyśmy pomogły jej dzisiaj przy wyborze sukni ślubnej oraz sukienek dla
druhien. A i przy okazji Karen pyta czy nie masz nic przeciwko bycia jej główną
drużbą?
-Oczywiście, że nie! To wspaniale! – ucieszyłam się na
wieść, że moja najlepsza kuzynka nareszcie się żeni. – A przywiozła ze sobą
zaproszenia? – spytałam niby od niechcenia, jednak tak naprawdę byłam bardzo
ciekawa, czy dostałam zaproszenie z osobą towarzyszącą.
-Jeśli chcesz się mnie podpytać o to czy Justin może iść z
Tobą na ślub, to tak; może. Napomknęłam Karen o fakcie, że masz chłopaka. –
poruszyła mama sugestywnie brwiami, podając mi lawendowe zaproszenie.
-On nie jest moim chłopakiem. – od razu zaprzeczyłam
studiując zaproszenie napisane kaligraficznym pismem, na którym widniał
niechlujny dopisek Karen „+ Justina” przy
zdaniu „Serdecznie zapraszamy Jessicę Hamilton(..)”.
-Jeszcze nie jest. – zaśmiała się mama, wkładając naczynia
po naszym śniadaniu do zmywarki. –To co dzieciaki, zbieramy się? Nie mamy
całego dnia, ruchy, ruchy!
Wzięłam Dylana na ręce i razem z nim udałam się do białego
Audi mamy, gdzie posadziłam brata na tylnim siedzeniu w foteliku, natomiast ja
zajęłam miejsce kierowcy, wiedząc, że mama lubi wykorzystywać fakt, że również
posiadam prawo jazdy.
-Wiesz gdzie jest ten salon? – spytałam mamy, zapinając
pasy.
-Nie wiem, poczekaj wpiszę w nawigację.
-A że tak spytam z ciekawości; czemu nie ty projektujesz
suknię Karen albo chociażby druhien? – zapytałam, po włączeniu się do ruchu.
-Karen uparła się, że nie będzie mnie wykorzystywać, co jest
oczywiście bzdurą i stwierdziła, że jeśli nie pozwolę jej na kupienie sukienki
to przyjdzie na ślub w dresie. Jednak nie mam zamiaru poddać się tak szybko. To
oczywiste, że sukienka ślubna musi być idealna i niepowtarzalna, a taka będzie
tylko wtedy, gdy zostanie ona zaprojektowana!
-Whoa, spokojnie. Czyżby włączył Ci się syndrom projektantki
czy coś? – zaśmiałam się, na co mama jedynie westchnęła i kazała mi dalej
jechać.
Gdy dojechaliśmy pod salon ślubny o nazwie „The perfect one”
zaparkowaliśmy na pustym miejscu, którego było pod dostatkiem, ze względu na
tak wczesną godzinę poranną i udaliśmy się w stronę machającej do nas Karen.
-Jessica! – krzyknęła uradowana brunetka, gdy znajdowaliśmy
się kilka metrów od niej i z rozprostowanymi ramionami rzuciła się w moją
stronę i przycisnęła mnie do swojego opalonego ciała, tym samym wpychając moją
głowę w jej włosy, które pachniały jej ulubionymi perfumami, które prawdopodobnie
udusiłyby mnie, gdybym trwała kilka chwil dłużej w tym miażdżącym uścisku.
–Wyseksowniałaś! – stwierdziła z uśmiechem, odsuwając mnie od siebie na
odległość ramion.
-A ty nadal używasz wyimaginowanych słów! – zaśmiałam się,
poprawiając swoje ubrania, podczas gdy Karen wzięła na ręce Dylana i zaczęła
nad nim swoją słodką torturę.
-Gotowi na kilkugodzinną przeprawę przez salon sukni
ślubnych? – spytała brunetka z entuzjazmem, jakiego zawsze jej zazdrościłam.
Tak, moja kuzynka jest jednym z tych ludzi, którzy tryskają pozytywną energią
nawet wtedy gdy zdechnie im ich ulubiony pupilek.
-Nie! – odburknęła cała nasza trójka, na co przyszła pani
Tatum zaśmiała się jeszcze głośniej i powiedziała, że od zawsze kochała w nas
ten entuzjazm.
-Masz już jakiś pomysł jak ma wyglądać twoja wymarzona
suknia ślubna? – spytałam z ciekawości, gdy przeszliśmy przez próg „Krainy
Wiecznego Śniegu” jak to określił Dylan, ze względu na otaczający nas wszędzie
biały kolor.
Lawendowe ściany oraz dodatki idealnie pasowały do śnieżnobiałych
sukienek, których wydawałoby się, że jest tysiące. Przeczuwam, że za szybko nie
opuścimy tego salonu.
-Co do kroju sukni ślubnej… - wtrąciła moja mama, która
poszła za Karen w kierunku zbyt szeroko uśmiechającej się jak na mój gust
ekspedientki, podczas gdy ja z Dylanem zajęliśmy miejsca na białej kanapie.
-…jesteś pewna, że nie chcesz abym zaprojektowała dla Ciebie jakąś sukienkę? –
spytała moja rodzicielka, próbując przekonać Karen do swojej idei, jednak
wszyscy oprócz niej, zdawali sobie sprawę z tego, że robi to na marne. Kolejna
cecha mojej kuzynki; jest najbardziej upartą osobą na świecie i musiałby się
wydarzyć cud, aby zmieniła swoją koncepcje.
Karen spojrzała na swoją ciocię ostrzegawczym wzrokiem, na
co mama podniosła ręce ku górze. – Okey, okey. Poddaję się! – westchnęła mama,
niezadowolona z faktu, że jej się nie powiodło.
-Jest pani projektantką? – spytała z ciekawości blond
ekspedientka, która przysłuchiwała się ich rozmowie, chociaż bardziej
nazwałabym to monologiem mojej mamy.
-Tak. Dakota Hamilton, miło mi. – przedstawiła się moja
mama, wyciągając rękę w kierunku dziewczyny, która uchyliła usta z niewiadomego
jak dla mnie powodu.
-O mój boże, to taki zaszczyt poznać panią! Na początku
przypominała mi pani kogoś, jednak nie byłam pewne kogo, a teraz już wiem.
Uważam, że jest pani wspaniałą projektantką i niepowtarzalną! Nie może sobie
pani wyobrazić jak bardzo ucieszyłam się, gdy na urodziny dostałam tą sukienkę,
pani projektu! – powiedziała blondynka na jednym wdechu, wskazując na swoją białą sukienkę, która prezentowała
się na niej naprawdę dobrze.
-Miło mi to słyszeć. – uśmiechnęła się do niej ciepło moja
mama. Blondynka odwzajemniła jej uśmiech, odchrząknęła i wróciła do swojej
firmowej postawy, przeznaczając całą swoją uwagę Karen, która mówiła o tym jak
chciałaby aby wyglądała jej suknia; błyszczący gorset, bez ramiączek, dużo
tiulu. Jest to chyba ideał każdej dziewczyny, która w dzieciństwie oglądała
bajki Disneya, czyli również mój.
-Co tam młody? – spytałam Dylana, który grał na telefonie
mamy w jaką grę, jednak przestał, słysząc przymiotnik jakiego użyłam.
-Wcale nie jestem młody! Sama jesteś stara! – pisnął
oburzony, jednak wyglądał przy tym tak słodko, że mimowolnie się zaśmiałam.
-Okey, a więc co tam u ciebie stary? – droczyłam się z nim
dalej, na co mój brat zrobił jeszcze bardziej naburmuszoną minę. Nie mogąc
zmarnować widoku słodko naburmuszonego Dylana, wyciągnęłam z kieszeni telefon i
szybko pstryknęłam mu zdjęcie, zanim zdążył zaprotestować. – Patrz jak słodko
wyszedłeś na tym zdjęciu! – zapiszczałam, pokazując Dylanowi zdjęcie, na co
uśmiechnął się i powiedział, że mogę wysłać je koleżankom, aby oprawiły je w
ramkę!
Dosłownie czułam jak moja szczęka opada, gdy usłyszałam
komentarz mojego brata. Mała rada dla mnie na przyszłość: być gotową na czas,
aby Justin nie mógł czekać na mnie w salonie, gdzie uczy mojego brata jego
tekstów.
Idąc w poczynania mojego brata, który wrócił do grania na
telefonie, zalogowałam się na twittera i dodałam chwilę wcześniej zrobione
zdjęcie.
@JessicaQueen: Oficjalnie
mam najsłodszego brata na świecie! Wybieramy suknię ślubną.
#podekscytowana #wedding
Postanowiłam przejrzeć jeszcze timeline oraz odwiedzić moje
ulubione konta. Gdy czytałam tweeta o tym, że niejaka @queenoflollipop* ma
ochotę skakać ze szczęścia, gdyż jej crush odezwał się do niej w szkole
zauważyłam, że ktoś o mnie wspomniał w swoim tweecie:
@JustinSexyBieber:
@JessicaQueen nie wspominałaś o tym, że już wybierasz sukienkę na nasz ślub?
Zaśmiałam się i postanowiłam podroczyć się trochę z panem
Bieberem. Zdecydowanie uwielbiam wkurzać
ludzi.
@JessicaQueen:
@JustinSexyBieber może dlatego, że to nie ty jesteś panem młodym?
@JustinSexyBieber:
@JessicaQueen to znaczy, że mam konkurencję?
@JessicaQueen:
@JustinSexyBieber tak naprawdę nigdy jej nie miałeś…wszyscy pokonywali cię na
starcie, skarbie J
Na reakcję zdenerwowanego Justina ze zranionym ego nie
musiałam długo czekać, gdyż już po kilku minutach telefon w mojej dłoni
rozdzwonił się, przerywając idealną ciszę panującą w salonie.
-Halo? – spytałam z przyzwyczajenia, jednak było to
niepotrzebne, Justin już był w połowie swojego monologu.
-Rozumiem, że uwielbiasz mnie denerwować, ale uważam, że
żartowanie sobie z mojej osoby na portalu społecznościowym wcale nie jest tak
bardzo elokwentne jak mogłoby Ci się wydawać. I zanim zaczniesz się śmiać z
tego, że brzmię jak jakiś wykładowca, pozwól, że Ci wytłumaczę, iż najnowsze
badania naukowców dowodzą, że łatwiej jest nam zapanować nad chęcią wypowiedzenia
czegoś, czego później będziemy żałować, gdy będziemy się wyrażali w
inteligentny sposób. A wracając do tematu co jest fajnego w mówieniu, że twój
chłopak przegrywa z konkurencją, o której w ogóle nie miał pojęcia? No bo
jeśli…czekaj, czy ja się właśnie nazwałem swoim chłopakiem? Pieprzeni naukowcy.
Gówno prawda z tą wyrafinowaną gadką. I tak gadam jak potłuczony. Tak w ogóle
to nadaj tam jesteś? Jessica? Martwię się, nie słyszę twojego pulsu!
-Jesteś słodki, wiesz? – stwierdziłam, nie przestając się
uśmiechać. Uwielbiam te jego momenty, w których z pewnego siebie Justina,
zamienia się w pluszowego misia, którego masz ochotę przytulać i całować bez
końca.
-Rozumiem, że jest idealny, słodki bla, bla,bla, ale nadal
wolę, gdy mówisz, że jestem seksowny!
-Dla mnie i tak zawsze będzie słodziutki! Jednak Jaxon i
Dylan nadal są słodsi od ciebie!
-To jest ta moja konkurencja? Nie mogę uwierzyć, że jednemu
doradzam jak poderwać dziewczynę, a z drugim żyję pod jednym dachem! Brutusi,
wszędzie brutusi.**
-Oj tam, przesadzasz. – zachichotałam i jestem przekonana,
że Justin również uśmiecha się teraz sam do siebie. – Wiesz co, muszę kończyć.
Zadzwonię do Ciebie wieczorem, pa. – rozłączyłam się pośpiesznie, nie dając mu
dość do słowa, gdy zauważyłam jak mama z zaciętą miną przywoływała mnie do
siebie gestem ręki, a Kren mówiła bezgłośnie „pomocy”.
-Co się stało? – spytałam, wyczuwając napiętą atmosferę pomiędzy
tą dwójką.
-Karen uważa, że moje pomysły są beznadziejne! –
odpowiedziała moja mam niczym nadąsana dziesięciolatka. Kiedy jesteś
projektantką stwierdzenie od kogokolwiek, że twoje pomysły są beznadziejne to
największa obraza na świecie. Przeżyłam już z nią prawie 18 lat***, więc
nauczyłam się już, co się powinno, a co nie mówić w otoczeniu projektantki.
-Ciociu, nie powiedziałam, że twoje pomysły są beznadziejne!
Po prostu nie odzwierciedlają one mojej wizji, może dlatego, że mamy inne
gusta. Gdybym była niezdecydowana z pewnością twoje rady byłyby przydatne, ale
ja już wiem czego chcę!
-Ale-
-Mamo. – powiedziałam hardym tonem, posyłając jej
ostrzegawcze spojrzenie. – To Karen bierze ślub, nie ty. Rozumiem, że chcesz,
żebym wszystko było idealnie, ale jeśli nie pozwolisz jej zrealizować jej
pomysłów ten ślub będzie idealny dla Ciebie, nie dla Niej. Chcesz tego?
-Nie. – odburknęła pod nosem mama, po czym uśmiechnęła się
przepraszająco do Karmen i przytuliła ją do siebie. – Przepraszam, Kar. Tacy
już są projektanci.
-Dobra, dobra, koniec już tych rodzinnych momentów. –
zaśmiałam się. – Pora na wybranie sukienki dla głównej drużby!
-I tu wkraczam do akcji ja! – ucieszyła się mama, chwytając
w ręce swój brudnopis, z którym się nie rozstawała. Znajdowały się tam
wszystkie jej zapiski oraz projekty. – Tak będę wyglądały suknie druhen. –
wskazała palcem na szkic sukienki do ziemi,
zakładanej na jedno ramię. – Będą one w
kolorze brudnego różu, albo beżowym, jest to jeszcze kwestia do uzgodnienia.
Natomiast twoja sukienka będzie taka sama, jednak nasieniem na się pewne
poprawki i będzie ci sięgała przez kolano, aby było widać, że jesteś główną
druhną.
-Podoba mi się. – uśmiechnęłam się, widząc, że moja sukienka
będzie prosta, jednak w swojej prostocie będzie miała to coś, co sprawia, że
będzie wyglądała zjawiskowo. Jeśli o chodzi o kwestię sukienek i ślubów to
zdecydowanie jestem fanką minimalizmu, bądź pięknej prostoty. -A co z Twoją
suknią? – spytałam Karen. – Wybrałaś już?
-Myślę, że tak. Na początku nie byłam pewna, ale po
przymierzeniu tych wszystkich innych, stwierdzam, że żadna jej nie dorównuje.
Poczekaj, przymierzę i ci ją pokażę. – powiedziała, znikając za kotarą przymierzalni.
-A jak ja ją o to prosiłam to powiedziała, że już ją
widziałam i jej się nie chce. – mamrotała pod nosem mama, powodując tym mój
wybuch śmiechu. I jak tu nie kochać tej kobiety po trzydziestce zachowującej
się jak trzynastolatka?
-Mamo, jak ja będę wybierała sukienkę to przymierzę dla
Ciebie każdą nawet po cztery razy.
-Pomimo tego, że brzmi to przeuroczo, to nie śpieszno mi do
tego. Mam dopiero 30 lat! – powiedziała, na co odchrząknęłam i spojrzałam na
nią z podniesionymi brwiami. – Dobra, mam 36, ale wciąż wyglądam młodo!
-Uwaga, wychodzę! – krzyknęła Karen, po czym odsunęła
fioletową kotarę.
-Wyglądasz zjawiskowo! – powiedziałam, obserwując jak welon,
który miał chyba z dwa albo trzy metry ciągnie się za nią po ziemi, natomiast
śnieżnobiała sukienka idealnie kontrastuje z jej opaloną skórą oraz wygląda na niej
zjawiskowo, sprawiając wrażenie, jakby była stworzona specjalnie dla niej.
-BIERZEMY JĄ! – krzyknęła uradowana kuzynka, jednak nie
jestem do końca pewna czy radość ta była spowodowana faktem, że nie musi już
więcej przymierzać sukienek, albo dlatego, że trafiła na tą jedyną, idealną.
*wymyśliłam chyba najdurniejszą nazwę na świecie.
**inaczej zdrajcy, jeśli ktoś nie załapał
***postanowiłam zmienić wiek Jessicy, bo ułatwi mi to sprawę
w wielu poruszanych kwestiach
~~*~~
Jest to najgorszy, najnudniejszy i najbardziej beznadziejny rozdział jaki do tej pory udało mi się napisać. Nie lubię każdej cząstki tego rozdziału i mam ochotę całego go usunąć, jednak na chwilę obecną jest to maksimum moich możliwości oraz nie chcę Was znowu zawieść i zmuszać do czekania na nowy rozdział kolejny miesiąc, więc...OTO JEST!
Miejmy nadzieję, że następny będzie lepszy.
!65 komentarzy = Nowy rozdział!
Skomentowanie rozdziału wcale nie jest takie trudne jak Wam się powszechnie wydaję. I niszcząc nieprawdziwe przekonania niektórych z Was, stwierdzam, że komentarze są dla mnie ważne nie pod względem ilości, a treści! Czytam każdy z nich, czasem nawet po kilka razy, bo sprawiają one, że uśmiecham się, widząc, że podoba Wam się to moje nieudolne pisanie. :) Czasami, a może powinnam powiedzieć bardzo często, gdy nie mam weny, czytam je i magicznym sposobem mam pomysł na rozdział.
Much love, Paulla :) <33
Ps. Zaczęłam również publikować to opowiadanie na wattpadzie --> KLIK
Much love, Paulla :) <33
Ps. Zaczęłam również publikować to opowiadanie na wattpadzie --> KLIK
Świetny juz nie mogę doczekać sie następnego
OdpowiedzUsuńszczerze to koncowka nudna haha ale pocztek super ! dawaj następny!
OdpowiedzUsuńaaaaaaa zajebiste jak zawsze juz chce kolejny /thebestgabi
OdpowiedzUsuńświetny x
OdpowiedzUsuńBoskie ! Czekam na next ! :-)
OdpowiedzUsuńaaww słodka była scena z Dylanem i rozmową z Justinem! myśle ,że twoje rozdziały są coraz lepsze i coraz bardziej mi się podobają !Ogólnie kocham cie i twoje ff !
OdpowiedzUsuńO podoba mi się nie jest zły i tak podziwiam cię , że piszesz ;)
OdpowiedzUsuńBooożee! To opowiadanie jest za-je-bis-teeee!!!!! Ha ha xD Sorki poniosło mnie, ale mniejsza z tym. Wracając do opowiadania na prawdę ten rozdział jest niesamowity. Sama piszę opowiadanie, ale to są dopiero początki. Podziwiam Cię, bo masz na prawdę wielki talent ;*** Życzę wennnyyy :D <3
OdpowiedzUsuńCzemu w opowiadaniu są "*"a potem nie są wytłumaczone te słowa? c;
OdpowiedzUsuńO jejku, jak dobrze, że zwróciłaś na to uwagę. Zapomniałam ich dodać, już poprawiłam :)
UsuńJustin- dziecko
OdpowiedzUsuńmama Jessi- dziecko
Wychodzi, ze Dylan jest najbardziej dorsly :P
Hahahahaha, you made my day :)
UsuńWow! Te sukienki były cudowne <3
OdpowiedzUsuńZgadzam sie z Marceliną!Nie jest zły,następny bedzie napewno lepszy;)
OdpowiedzUsuńGenialny :)
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, że się pogodzili ;)
mnie się bardzo podoba, szczególnie ta " inteligentna " gadka Justina. hahhahaha
OdpowiedzUsuń/ pati
Boski !!!! I wcale nie jest beznadziejny jak ja KOCHAM TEGO DYLANA *,*
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta!!!!!!!
za mało Justina :(
OdpowiedzUsuńno, ale cóż... WYBACZĘ, bo ten jego monolog był obłędny hahah <3
kocham mamę Jessi, naprawdę... ona jest genialna! <3
Dylana też uwielbiam... słodziak <3
w ogóle całe opowiadanie kocham no...! :*
czeekam na kolejny rozdział z ogromną niecierpliwością.
NO I WENY ŻYCZĘ, SKARBIE! :*
@saaalvame
Tak bardzo na ten rozdział czekałam! I bardzo podoba mi się to, że wszystko jest słodkie ale i wystarczająco przemyślane. Uwielbiam to opowiadanie i do póki je piszesz będę tu stałym bywalcą :) nie będę mało orginalna i nie napiszę tu weny życzę bo ją masz i będziesz mieć dopóki będziesz tego chciała ale miej radość z pisania i naszych opini i czekam na następny :))
OdpowiedzUsuńNiezależnie co powiesz ja kocham każdą cząstke tego opowiadania i bede je czytała zawsze :)) wiesz co napisać żeby nas rozbawić i to uwielbiam bo te wszystkie sytuacje typu monolog Justina są talie adhakldhalshj *o* ze wyglądam jak głupek szczerząc się do telefonu xD kocham wszystko i czekam na następny :))
OdpowiedzUsuńNaprawdę super rozdział :D
OdpowiedzUsuńWspaniały rodział *-* uwielbiam twoje opowiadania bo są napisane świetnym stylem i z humorem :D zdecydowanie najlepsze ff tego roku !
OdpowiedzUsuńFantastyczny rozdział. Podoba mi się strasznie !! I rozmowa jess i Justina hahaha :*** next
OdpowiedzUsuńAż musiałam cztery razy przeczytać dedykację, by dotarło do mnie w końcu, że tam naprawdę znajduje się mój nick hahaha Dziękuję! To naprawdę bardzo miłe z Twojej strony, cieszę się, że mimo wszystko widzisz moje komentarze. Zawsze czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały i jak ZAWSZE nie zawodzą mnie. Może i ten jest spokojny, słodki i taki... "normalny", ale w tym właśnie tkwi ta cała magia opowiadania. Jeszcze chwilę temu działo się tak wiele, że mało nie wybuchłam z tej niepewności i nadmiaru emocji, a teraz w końcu spokój i mogę jakoś złapać oddech.
OdpowiedzUsuńCo do treści: uwielbiam monolog Justina! Może i było go mało, ale uśmiałam się, nie powiem, że nie. Z racji tej, że rodzina Jess wydaję się być strasznie wyluzowana i zwariowana, czuję, że to wesele będzie naprawdę szalone. Nie mogę się już tego doczekać! Jak będzie wyglądał Justin (oby nie w spodniach, gdzie krok ma przy kostkach) i oczywiście jak zaprezentuje się Jessi. Na pewno nie obędzie się bez jakiejś głupiej sytuacji i liczę na to, że w końcu wydarzy się coś między naszą zakochaną dwójką :D
Jeszcze raz dziękuję za dedykację, ubóstwiam Cię! <3
www.collision-fanfiction.blogspot.com
Zapraszam wszystkich do głosowania na COLLISION "Blog Miesiąca styczeń"
Usuńhttp://spisfanfiction.blogspot.com/ (prawa kolumna)
Z góry dziękuję! :*
+ mogłabyś polecić to pod kolejnym rozdziałem? Bardzo mi zależy na tym.
Boskie :*:) widzę ze panna młoda sie żeni ;p hmm ciekawe :* uwielbiam twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, jak zwykle. Nie przepadam za jej matką, ale za to uwielbiam Dylana x Jest taki uroczy i jego tekst o tym oprawieniu zdjęcia w ramkę to miazga! haha :D I nauczył się tego od Justina jeej. Czekam na kolejny i mam nadzieję, że dodasz go szybciej niź zwykle.
OdpowiedzUsuńDOBIJEMY TE 65 KOMENTARZY
OdpowiedzUsuńWcale nie jest nudny ten rozdział jest taku słodki, ale troche mało Justina. Ciekawe jak bedzie wyglądał. Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńCudowny :* czekam na następny ♡
OdpowiedzUsuńAwww.. *.* czekam na next :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział jak zawsze, nie jest nudny. Justin jest taki kocham ahdnabsna Ale i tak najsłodszy i najcudowniejszy jest Dylan. Czy ja mogę prosić o takiego brata?
OdpowiedzUsuńWracając do rozdziału, szkoda że było tak mało Justina, ale jego monolog to trochę naprawił. Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej i co wydarzy się na weselu. Po tym można by powiedzieć 'normalnym' rozdziale myślę że stanie się coś szalonego.
Nie mogę się już doczekać ❤
Pozdrawiam i życzę dużo weny xx
@sweetheartjus
faktycznie. troszke nudny. ale mimo to cudowny. <3
OdpowiedzUsuńWspanialy
OdpowiedzUsuńA mi sie podoba, misia jest cudowny, kocham go xx
OdpowiedzUsuńi nie pisz wiecej ze napisalas cos do kosza, bo jestes zajebista i masz wielkie zdolnosci!!!
nawet jakbys na poczekaniu cos napisala, zakochalabym sie w tym pewnie ;))
Super rozdział <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3 nie mogę się doczekać nexta :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :* czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńCooo rozdział nie był zły, jest słodki <3
OdpowiedzUsuńGenialny *-*
OdpowiedzUsuńŚwieny rozdział już nir moge doczekac sie nastepnego :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńGenialnie piszesz.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że rozdziały są tak rzadko dodawane, ale mam przeczytane każdy rozdział.
Blog jest genialny.
Czekam na następny rozdział.
Życzę Wesołych Świąt ;*
http://lifelosesitsmeaning.blogspot.com/
http://wykrzycz-mi-szeptem.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńZapraszamy wiem dopiero początek ale mam nadzieje ze sie spodoba
Vbdghuggbhf *-*
OdpowiedzUsuńzajebisty jak zawsze kocham to ff szkoda ze tak zadko nowe rozdzialy / TheBestGabi
OdpowiedzUsuńproszę Cię pisz dalej! NAJLEPSZE FF JAKIE CZYTAŁAM
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA NASTEPNY ROZDZIAŁ!
OdpowiedzUsuńSuper super super!!!
OdpowiedzUsuńWięcej więcej więcej!!! :D
Szybko nowy rozdział :)
cudowny ndnsd
OdpowiedzUsuńSuper rozdział przeczytałam to wszystko w jeden dzień ;) właśnie skonczylam ( 2:56 ) czekam na nn
OdpowiedzUsuńŚwietne *.*
OdpowiedzUsuńjaaaaa!!!!!
OdpowiedzUsuńOmg 💜
OdpowiedzUsuńOmg 💕
OdpowiedzUsuńBracia są słodziaśni :D<3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział! x
OdpowiedzUsuńczytam dużo blogów a to jeden z najlepszych !! ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Oni są tacy słodcy. I w końcu są razem yeah :)))
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego. Życzę weny.
Super blog nie dawno go znalazłm i jest super
OdpowiedzUsuńDodaj proszę już rozdział!! Proszę
Fajny
OdpowiedzUsuńChcem już nexta :-(
OdpowiedzUsuńnext pls!
OdpowiedzUsuńJest już 65 proszę!!! Dodaj proszę :-* proszę
OdpowiedzUsuńNie jest wcale taki zły przecież :*
OdpowiedzUsuńczekam na następny!
Ps. Wiesz może ile mniej więcej będzie rozdziałów?
Pozdrawiam xx /J.
Świetne ff ! :) Znalazłam dzisiaj i od razu przeczytałam :) Wciągająca i interesująca historia :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :)
świetna .. jaaaaaa !!!
OdpowiedzUsuńHallo 69 :) komentarzy a tu jeszcze rozdziału nie ma. Zajebiste opowiadanie. Czekam na następny rozdział ❤
OdpowiedzUsuńI...?? Mialo być 65 jest 70 kom a rozdziału ni ma... :-(
OdpowiedzUsuńDodaj już ;-)
kiedy nn ?! czekam z niecierpliwoscia !! ;)
OdpowiedzUsuńcudowny kocham tego bloga :*
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest jedno z najlepszych jakie czytam *.*
OdpowiedzUsuń/L