środa, 20 sierpnia 2014

14. I'm not his.

-Dzień dobry, piękna. – wymruczał Justin do mojego ucha, gdy promienie słoneczne przebudziły mnie następnego ranka.
-No witam, seksowny. – ziewnęłam, próbując przeciągnąć się na łóżku jednak ramiona Justina owinięte wokół mojego ciała mi to uniemożliwiały.
-A jednak jestem seksowny? – spytał Justin z tym swoim uśmieszkiem. Gdybyśmy grali w jakimś filmie, mogę się założyć o wszystkie moje pieniądze, że jego zęby zaświeciły by się tak jak te u cyganów. Okey, to się wytnie, jednak nie myślę zbyt racjonalnie o 8 rano.
-Czy ja wiem. – droczyłam się z nim, gładząc się palcem po brodzie i zlustrowałam go wzrokiem niczym najlepszy na świecie rentgen. – Gdybym miała cię oceniać w skali od 1 do 10 dałabym ci solidną 3.
-Trójkę?! – krzyknął oburzony Justin.
-Masz rację, to za dużo; dwójka też jest w porządku.
-Dwójkę?!
-Schodzimy jeszcze niżej? Ojj, Bieber nie wiedziałam, że masz taką niską samoocenę.
-Jesteś wredna, wiesz? – szatyn zrobił smutną minkę, wydymając dolną wargę.
-Ojj, nie słodź mi już tak, bo się zarumienię.
-Z chęcią bym zobaczył jak zamieniasz się w małego, słodkiego buraczka.
-Ha, ha, ha – zaśmiałam się sarkastycznie. – Przezabawne, Bieber. Ciesz się, że za marzenia nie karają, bo byś dostał dożywocie. – cmoknęłam ustami w powietrzu, chwilę później chichotając. Lubię gdy mamy te momenty z Justiem. Mam na myśli, wtedy gdy się nie kłócimy i naprawdę fajnie nam się rozmawia.
-Gdybym dzielił z tobą celę, nie miałbym nic przeciwko temu. – stwierdził brązowooki składając soczysty pocałunek na moim nosie. – Mój ty piegusku.
-Że co? – wydusiłam z siebie, poprzez nagły napad śmiechu.
-No tak; masz piegi na nosie i kilka na policzkach, piegusku.
Zmierzyłam Justina podejrzliwym spojrzeniem. – Nie nawdychałeś się czasem jakiegoś gówna? Podobno gdy powącha się męskie skarpetki noszone przez tydzień mogą one spowodować uszczerbki na psychice człowieka.
-Czy ty mi sugerujesz, że nie jestem zdrowy psychicznie? – spytał retorycznie chłopak, próbując powstrzymać uśmieszek cisnący się na jego usta.
-Ja tego nie powiedziałam! – stwierdziłam, unosząc ręce w górę.
-A właśnie, że powiedziałaś!
-A wcale, że nie!
-Kłamiesz!
-Sam kłamiesz!
-Czy wiesz, że zachowujemy się jak dzieci?
-Jak na to wpadłeś, geniuszu?
Chwilę później pokój wypełniła salwa naszego szczerego śmiechu. Turlaliśmy się po łóżku, a łzy leciały z kącików naszych oczu. Tak, zdecydowanie mieliśmy głupawkę.
-Jesteś takim debilem, Bieber. – stwierdziłam, gdy udało mi się uspokoić i złapać oddech. Miałam jakąś niewytłumaczalną skłonność do obrażania tego chłopaka.
-Ty również, Hamilton. Ty również. – uśmiechnął się delikatnie, niezauważalnie zbliżając się w moją stronę, tak, że byłam wstanie poczuć na twarzy jego (może niezbyt świeży) oddech.
-Tylko wariaci są coś warci. – powiedziałam, następnie czując jego pulchne wargi na moich spierzchniętych ustach.
Pocałunek był taki delikatny i słodki, że zapragnęłam aby nigdy się nie kończył. W takich oto momentach główna bohaterka stwierdza, że czuje motylki w brzuchu, jednak ja z ręką na sercu mogę stwierdzić, że wewnątrz mnie znajduje się chmara jakiś pieprzonych owadów. Dosłownie.
-Uwielbiam, gdy masz wypieki na twarzy po każdym naszym pocałunku. – stwierdził Justin, uparcie wpatrując się w moje tęczówki.
-No chyba sobie żartujesz. Pewnie wyglądam jakbym miała pizze pepperoni na twarzy z podwójną warstwą ketchupu.
-Mmm. – wymruczał Justin. – Przez Ciebie teraz mam ochotę na pizze.
-A tak się składa, że umiem zrobić pizzę.
Oczy Justina zaświeciły się, a on sam uśmiechnął się od ucha do ucha. – Naprawdę? – w odpowiedzi przytaknęłam, na co jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył, a wydawałoby się to niemożliwe. – Kobieto, zostań moją żoną.
-A gdzie pierścionek? – zapytałam z uśmiechem.
-Jeśli ustawię status na facebook’u w związku też będzie się liczyło?
-Aż tak nisko mnie cenisz? – zapytałam z udawanym oburzeniem, celując poduszką znajdującą się chwilę wcześniej pod moją głową w twarz Justina. Boyaah! – Za karę jedziesz do sklepu po wszystkie składniki.
-Pod warunkiem, że jedziesz ze mną.
-Dobra. – zgodziłam się od razu, otrzymując zdziwione spojrzenie od Justina. – No co? Nie zamierzam sama siedzieć w domu.
 -Niech ci będzie. – powiedział szatyn, wstając z łóżka. – Jeśli chcesz możesz wziąć sobie jakieś ciuchy z mojej szafy i przebrać się w łazience na korytarzu. Trzecie drzwi na lewo. – posłał mi ostatni uśmiech i zniknął za drzwiami od jego łazienki.
Poleżałam jeszcze chwilę w łóżku, bez namysłu wpatrując się w ścianę i po zawziętej walce z leniem wewnątrz mnie zawlekłam swoje cztery litery do garderoby Justina.
Po kilku minutach poszukiwań zdecydowałam założyć na siebie czarne koszykarskie spodenki oraz czarną bokserkę, którą związałam pod biustem.KLIK
Po piętnastominutowej wizycie w łazience i stwierdzeniu, że mogę pokazać się ludziom bez obaw, że kogoś przestraszę, zeszłam po drewnianych schodach na dół skąd dochodziły okrzyki Justina typu „Gdzie są te pierdolone klucze” itp.
-Podciąg spodnie ziomek. – powiedziałam „męskim” tonem widząc jak Justin klęczy na dywanie a jego spodnie ledwo trzymają się jego tyłka tym samym odsłaniając jego pośladki okryte białymi bokserkami na światło dziennie. Nie żebym jakoś specjalnie narzekała z tego powodu czy coś.
-Nie teraz, Jessi. – odpowiedział, wciąż przeszukując salon w poszukiwaniu… no właśnie, czego?
-Czego szukasz? – zapytałam, nalewając sobie soku pomarańczowego do szklanki. No co? Powiedział, żebym czuła się jak u siebie w domu, więc tylko wykonuję jego polecenie.
-Kluczyków, które jakimś magicznym sposobem zapadły się pod ziemię.
Przeskanowałam kuchnie wzrokiem, a pęk czarnych kluczy znajdujący się na marmurowym blacie przy lodówce rzucił mi się w oczy. Odchrząknęłam, aby zwrócić na siebie uwagę Justina, jednak on mnie zignorował.
-Justin. – nic.
–Justin. – znowu cisz.
 –Justin, jestem taka napalona, chodźmy się kochać. – uhuu, od razu zadziałało. Szatyn na moje słowa gwałtownie poderwał się z ziemi, na jego nieszczęście uderzając z całej siły głową o stolik do kawy.
Wpatrywał się we mnie jak w jakiś kawałek mięsa, nie przestając oblizywać przy tym warg. – Uspokój się, ogierze. Chciałam tylko powiedzieć, że kluczyki są na blacie.
Justin jęknął zawiedzony, piorunując mnie wzrokiem. Co tym razem? – W ten oto sposób, ponownie sprawiłaś, że pomysł na urzeczywistnienie moich fantazji leg w gruzach.
Słysząc jego słowo, zakrztusiłam się sokiem, cudem powstrzymując go, od nie wypłynięcia mi nosem. – Przerażasz mnie, gościu. Naprawdę.
-A co jeśli tak naprawdę nie nazywam się Justin Bieber tylko Hans von Morderejszyn i spotykam się z tobą tylko dlatego, że chcę cię poćwiartować w mojej piwnicy tak jak to zrobiłem z tysiącem innych dziewczyn?
-Po pierwsze; ogranicz horrory. Po drugie; lecz się. Po trzecie; tak poza tym to w domu wszyscy zdrowi?
-Oj tam, oj tam. Sama mówiłaś, że tylko wariaci są coś warci. – odpowiedział Justin zawiązując sznurówki od swoich butów.
-No właśnie, wariaci, nie świry. – odstawiłam szklankę do zlewu i poszłam w ślady Justina zakładając szpilki z wczoraj, które nawiasem mówiąc tak pasowały do mojego ubioru jak Drakuli różowy.
-Zamierzasz iść w tym o 9 rano do sklepu? – spytał szatyn ze zmarszczonymi brwiami wskazując na moje buty.
Wzruszyłam ramionami. – Nie mam innego wyjścia, a jestem zbyt leniwa aby przejść przez ogródek i przebrać buty.
-Poczekaj chwilę. – powiedział Justin biegnąc po schodach na górę. Chwilę później wrócił a czarny karton od gościł w jego dłoniach. – Trzymaj.
-Co to? – zapytałam, odbierając pudełko.
-Bomba, wiesz. – zironizował brązowooki. – Buty. Kiedyś mama wysłała mnie do sklepu po jakieś buty dla niej, ale kupiłam za małe, a na reklamacje było już za późno. Mam nadzieję, że będą ci dobre.
Zdjęłam pokrywkę, a śliczne białe addidasy, na pierwszy rzut oka przypominające air forcy, ukazały się moim oczą. Szybko otrzepałam swoje stopy z wszelkiego brudu, gdyż wciąż byłam na boso i nasunęłam na stopę buty, które lekko cisnęły mnie w palcach, jednak poza tym leżały idealnie. – Pasują, dziękuję.
Justin posłał mi swój uśmiech w odpowiedzi i uprzednio przepuszczając mnie w drzwiach, zamknął za nami dom.
-To gdzie chcesz jechać? – spytał, gdy zajęliśmy już miejsca w jego samochodzie.
-Może pojedziemy do Wal-mart’a? Mama mówiła, że znajduje się tu gdzieś niedaleko. – przeniosłam wzrok z krajobrazu za oknem za mojego towarzysza, a on przytaknął na moją propozycję.
-Jak Wam mija ten dzisiejszy wspaniały poranek? Bo mi doskonale, pomimo tego, że zgubiłem telefon, jednak to „nic takiego” tak jak mówi tekst najnowszej piosenki Katy Perry, która według mnie będzie kolejnym hitem tej jakże utalentowanej artystki. A wy, co o tym sądzicie? To pozostawiam już Wam do ocenienia, a teraz przed Wami Katy Perry i This is how we do. Podgłośnijcie radio, uwierzcie mi, warto.
Zaczęłam sobie nucić pod nosem aktualnie wydobywającą się z głośników piosenkę, widząc, że Justin robi to samo. – Kocham sposób w jaki mówi „It’s no big deal”. Ughh, albo kocham też brytyjski akcent! Ile ja bym dała, żeby mieć taki. Albo gdyby mój mąż byłby Brytyjczykiem; prawdopodobnie byłabym w siódmym niebie i słuchałabym go z twarzą mówiącą „Mów do mnie więcej”.
Justin rzucił na mnie przelotne spojrzenie szczerze się uśmiechając i kręcąc głową. – Czasami jesteś niemożliwa, naprawdę. Ale tym razem przyznam Ci rację; też uwielbiam gdy dziewczyna ma akcent.
-A wiesz, tak się składa, że moja babci mieszka w Londynie i ma akcent. Pasowalibyście do siebie.
-Jessica, czy ty serio myślisz, że mógłbym- -przerwałam mu nagle.
-Potrafi piec ciastka i szarlotkę.
-Dawaj mi jej numer.
-Hahah, mówisz i masz. Ale uprzedzam; ma tylko telefon stacjonarny. Możesz już zapomnieć o gorących rozmowach przez telefon w wannie.
-Kurde. – powiedział, zawiedzony Justin. – Masz jeszcze jakąś inną babcię?
-Nie, ale jakbyś chciał to dziadka też mam niezłego. – poruszyłam sugestywnie brwiami.
-Zapamiętam sobie na przyszłość. A teraz wysiadka. – widocznie byłam tak bardzo nieobecna, że nawet nie zauważyłam kiedy znaleźliśmy się na parkingu przed marketem.
Doszliśmy do wejścia, gdzie wzięliśmy wózek, a raczej Justin wziął; uparł się, że to on będzie go pchać.
-No hej maleńka. – podszedł do mnie Justin opierając się o wózek. – Podwieźć Cię?
Naprawdę z trudem powstrzymałam wybuch śmiechu na jego „uwodzicielski” wyraz twarzy. – Myślałam, że już nigdy nie spytasz.
W ten oto sposób; ja siedząca w wózku jak małe dziecko, a Justin stojący na podpórce* i odpychający się jedną nogą wjechaliśmy do marketu.
-To na jaki dział pierwszy?
-Lodówki! – odpowiedziałam rozradowana.
Gdy dojechaliśmy do naszego celu, zauważałam, że w zamrażalkach znajduje się zamrożona pizza pepperoni. – Patrz, Justin! Nasze zadanie zaliczone.
-No chyba sobie żartujesz. – spojrzał na mnie ze smutną minką. – Mieliśmy ZROBIĆ pizze, a nie odmrozić.
-No już, nie dąsaj się. – zaśmiałam się, przelotnie cmokając go w usta. – Zrobimy tą pizze. Okey, więc potrzebujemy szynki, sera, masła, jajek, mąki, mleka, cukru, drożdży, oliwy, koncentratu pomidorowego, papryki i-
-Whoa, whoa. Zwolnij, maleńka. Zgubiłem się już po serze.
Po 30 minutach nasze zakupy skończyły się i prawdopodobnie gdyby nie nasze durnowate pomysły, zajęłyby nam to mniej czas. Na dziale z zabawkami wpadliśmy z Justinem na pomysł, aby upodobnić się do Ke$hy, w związku z czym wysypaliśmy na siebie chyba z siedem tubek z brokatem, śpiewając przy tym jej piosenki.
-Następnym razem, przypomnij mi abym założył sobie torbę na głowę zanim wejdę z tobą do sklepu.
-Ejj! – oburzyłam się, wkładając ostatnią torbę z jedzeniem do bagażnika. – Wcale nie było, aż tak źle. 
-Niee, wcale. – zironizował szatyn. – Tylko jakieś z 30 staruszek zmierzyło nas wzrokiem mówiącym „Na stos z nimi!”
-Oj tam, przeginasz.
-Eii, ale ja serio myślałem, że ona zaraz wyciągną jakieś dzidy lub gaz pieprzowy z tych swoich torebeczek i nas zaatakują.
-Juuuustin.
-Mhmm?
-Odpowiedz mi szczerze na takie jedno pytanie, ale tak naprawdę szczerze.
-Dajesz mała.
-Czy ty jesteś aby na pewno normalny?
-Wydaje mi się tak, pani psycholog powiedziała, że to normalne, że po nocach rozmawiam z jednorożcami.
-Ty debilu! – zaśmiałam się, trącając go w ramię, co nie było zbyt mądre, biorąc pod uwagę, że prowadzi samochód.
-Kobieto, opanuj się! – zaśmiał się Justin, wjeżdżając na podjazd. Tak szybko? Gdy z nim przebywam, czas zdecydowanie płynie za szybko.
-Okey, a więc od czego zaczynamy? – spytał Justin zakładając na siebie fartuch.
-Najpierw ciasto. Nauczę cię jak to się robi; przygotuj jakąś miskę.
Do plastikowej miski wsypaliśmy kolejno mąkę, jajka, wodę, drożdże i kostkę masła, następnie wszystko ugniatając jednak nie wychodziło to Justinowi za dobrze.
-Czekaj, pomogę ci. – zaproponowałam, wsuwając się przed chłopaka, tak, że mnie obejmował. – Daj ręce. – chłopak wykonując moje polecenie podał mi swoje dłonie, które splotłam ze swoimi, ugniatając ciasto.
-Zgrany z nas duet, Hamilton.
-Też tak myślę, Bieber. – uśmiechnęłam się do niego słodko.
Wspólnymi siłami udało nam się upiec pizze w zaledwie godzinę, więc aktualnie siedzieliśmy przed telewizorem objadając się nią.
-Tak długo jak będę miała pizzę, będę najszczęśliwszą osobą na świecie. – zaśpiewałam sobie wymyślony chwilę wcześniej tekst.
-As long as you la la la la la… To jest to! – wykrzyknął uratowany Justin, gwałtownie podnosząc się z kanapy w poszukiwaniu notatnik, w którym zaczął coś szybko pisać.
-Co masz?
-Tekst.
-Jaki tekst?
-Do mojej piosenki.
-Ty piszesz piosenki?
-Tak, od roku.
-Od roku?
-Jessi, możesz przestać? To zaczyna być irytujące.
-Czy mogę przestać?
-Jessica!
-Ugh, sorrki. Za bardzo się wczułam.  – Justin uśmiechnął się do mnie, nie przestając notować swoich pomysłów. – Czemu mi nie powiedziałeś, że piszesz piosenki? – zapytałam zaintrygowana.
-Nie było czym się chwalić. To nic takiego. – szatyn podrapał się po karku, uśmiechając się nieśmiało i wzruszając ramionami.
-Nic takiego? Mam słabość do chłopaków grających na gitarze, nie wspominając już o tych co sami piszą piosenki.
Justin zaśmiał się wraz ze mną. – Z tego co mówisz, wynika, że wychodzę poza twoją skalę perfekcji.
-Najpierw by musiała istnieć, kolego. – puściłam mu oczko, nie przestając chichotać.
-I istnieje, koleżanko. Ale wciąż nie masz o niej pojęcie.
Widząc, że szatyn chce kontynuować, szybko go powstrzymałam. – Zamilcz! Beckham w telewizji! – podgłośniłam telewizor i zaczęłam się wpatrywać jak zaczarowana w reklamę, w której były piłkarz pozuje w samych bokserkach. – Beckham jest jak wino – im starszy tym lepszy. – stwierdziłam, podziwiając jego ciało. Kiedyś specjalnie chodziłam na zakupy do H&M, aby otrzymać reklamówkę z jego podobizną.
-Kobiety też są jak winno – im starsze tym dłużej się je powinno trzymać w piwnicy. – zarechotał Justin, na swój wyborny żart.
-Wal się, Bieber.
-Tylko z tobą skarbie. – oznajmił, przytulając mnie do siebie. – Co chcesz teraz robić?
-A na co ty masz ochotę?
-Nie wierze, że to mówię, ale mam ochotę obejrzeć jakieś romansidło.
Popatrzyłam przez chwilę zdezorientowana na Justin. – Widzę, że przeszłeś na ciemną stronę mocy. – zachichotałam. – Przełącz na HBO; tam zawsze leci coś ciekawego.
I tym razem się nie pomyliłam. Trafiliśmy, bodajże na 10 minutę filmu „Miłość bez końca”, do którego dość długo się zamierzałam.
-Zostaw. – wyszeptałam, bardziej  wtulając się w Justina. – Podobno fajny.
-Zdaję się na ciebie. – odpowiedział Justin, wygodnie usadawiając się na kanapie.
„[…]Moja pierwsza miłość była wszystkim. Taka, o której nie zapominasz. Nie próbujesz. Nie chcesz. Miłość tak duża, silna, że nigdy nie umiera, nie zamiera, nie traci swojej energii. Taka, o którą walczysz. I chłopak, taki o którego warto walczyć.”
-Ten film był piękny. – pochlipywałam w ramię Justina.
-Ostatnio zbyt często płaczesz, gdy jesteś ze mną. – zażartował szatyn, próbując rozweselić atmosferę.
-Możee odrobinkę. – zaśmiałam się, patrząc na napisy końcowy. – Juuustin. – zajęczałam do ucha szatyna.
-W czym ci mogę pomóc, piękna?
-Poprzytulasz się ze mną? – zrobiłam smutną minkę, mówiąc o tym, czego właśnie potrzebowałam.
-Nie mógłbym Ci odmówić. – uśmiechnął się szatyn, cmokając mnie w usta.


Leżeliśmy przytuleni do siebie na łóżku i pomijając fakt, że jestem w jego ramionach, nadal jestem wolna i to chyba najgorsze uczucie na świecie – nie być Jego


~~*~~

Jest druga nad ranem, a ja dodaje rozdział. IS IT NORMAL? :)
Wypalam się, co nie?
Znowu NUDAA.
Postaram się aby następny rozdział był ciekawszy, obiecuję.
Dziękuję za wszystkie komentarze; motywują mnie i to dla nich chcę się pisać, bo to jedyny odzew z Waszej strony na to co publikuję. :)

55 komentarzy = Nowy rozdział 

Much love, Paulla <33 :)

Ps. Zapraszam wszystkich na najlepszego bloga ever, a mianowicie disclosure-yourself. Opowiadanie jest tak zajebiste, zarówno jak film, na którym opiera się fabuła. GORĄCO POLOCEM. :))

Ps2. Panienko qeroui z w/w bloga - jeśli to czytasz - to kiedy następny rozdział? Ja tu usycham :oo 

65 komentarzy:

  1. Jeju jak slodko. I do tego justin pisze piosenki jgddoyrtf dawaj nastepny

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetnyy ;-) As long as you love me

    OdpowiedzUsuń
  3. czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzeczywiście nic się nie dzieje, ale moim zdaniem to końcówka jest najważniejsza. Poza tym cały rozdział jest naprawdę śmieszny i poprawia humor :) Wątpię, żebyś się wypalała. Zawsze jest potrzebny taki luźny rozdział :) Czekam na kolejny xx
    ineedangelinmylife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. jaka nuda? rozdział super!!! uwielbiam to opowiadanie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny nie mogę doczekać się nn :)

    OdpowiedzUsuń
  7. nuda?! Ty chyba nie wiesz jak nuda wygląda! :O
    cudny rozdział <3
    taki śmieszny, a zarazem uroczy... jejku jak ja to kocham! <3
    czekam na NN :*

    OdpowiedzUsuń
  8. jejku chce już nowy

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuje za ten rozdzia,l bo przyniósł mi wiele śmiechu. Czekam nn :)

    OdpowiedzUsuń
  10. SUPER !!!! CZEKAM NA NEXT !!!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. "-Justin. – nic.
    –Justin. – znowu cisz.
    –Justin, jestem taka napalona, chodźmy się kochać. – uhuu, od razu zadziałało. Szatyn na moje słowa gwałtownie poderwał się z ziemi, na jego nieszczęście uderzając z całej siły głową o stolik do kawy."
    WYJE HAHAHAHAHAHAHAHA
    tak cudownie piszesz! hahaa ♥
    cały rozdział taki hahsuidjgieurg XD
    nie mogę sie doczekać następnego! :)
    @justinsxhomie

    OdpowiedzUsuń
  12. OSZ KURWA MAC JAK TY MOZESZ PISAC ZE TO JEST NUDNE XD
    TEN ROZDZIAL JEST ZAJEBISTY, A KONCOWKA NAJLEPSZA ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. O KURWA TO JEST NAJLEPSZE OPOWIADANIE CZAISZ!!!
    NIE MA LEPSZEGO!!
    nie mogę się doczekać następnego, aw ♥
    @sweetyofbieber

    OdpowiedzUsuń
  14. Oni są tacy kochani.
    Jak się kłócą dla żartów to już wg :''))
    Rozdział świetny @Belieberswag561

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbiam zreszta jak zawsze :-P

    OdpowiedzUsuń
  16. Rewelacyjny !! *.* niech oni będą razem! Kocham to! <33

    OdpowiedzUsuń
  17. Cudowny jak zawsze! :)
    Niech oni bądą razem!!!!

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeju ale cudo :( w niektoych momentavh plakalam ze smievhu hahaha ❤

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny rozdział :D Strasznie podoba mi się końcówka, tzn. cała ta akcja z filmem. czekam!

    OdpowiedzUsuń
  21. Słodki rozdział. No idealny ♥

    OdpowiedzUsuń
  22. ten rozdział był taki sdjfgawykefguykef <3 smiałam sie jak głupia :)) kocham te ich momenty kiedy sie dogadują i wgl ;/ nie psuj tego :) <3

    OdpowiedzUsuń
  23. Cudowny! Nie mogę doczekać się następnego 💞

    OdpowiedzUsuń
  24. Ojejciu jaki slodki rozdzial<3

    OdpowiedzUsuń
  25. Cudowne kochana♥♥ chce więcej! !!

    OdpowiedzUsuń
  26. Piękne! Super! Ekstra!:D czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  27. Jaka tam nuda rozdział super.Mam nadzieje że Justin nie będzie sławny jakoś nie przepadam za takimai opowiadaniami.Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  28. Hdiscudjdif yakie o ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Czasami powalają mnie teksty Justina i Jessicy, serio, że aż leże ze śmiechu na podłodze, a mama pyta się czy aby na pewno nie potrzebuję iść do psychologa xD dziewczyno ja już chcę kolejny rozdział! Musimy jak najszybciej dobić te 55 kom!

    OdpowiedzUsuń
  30. Oooooo uroczo! <3 czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  31. Ooo jaki cudowny :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Hm, co by tu napisać. Przeczytałam całość bodajże wczoraj i komentuję. Cóż, opowiadanie jest napisanie strasznie prosto, zbyt prosto jak dla mnie, co sprawiało, że w połowie miałam ochotę przerwać czytanie, ale tego nie zrobiłam. Twój styl nie powala, ale nadrabiasz historią, więc na pewno będę tutaj wpadać. Nie obrażaj się na mnie, ale po prostu lubię czasem wyrazić szczerą opinię, która nie jest przesłodzona, to nie był hejt w żaden sposób:) Fajne jest to, że dodajesz outfity Miley, bo to pomaga mi się tak jakby wczuć. Fabuła może nie jest jakaś mega oryginalna, ale nie jest też banalna tak jak większość teraz. Ta przyjaźń Jessicy i Justina jest specyficzna, ale nie będę kłamać - chciałabym takiego przyjaciela. Okej, przestaję zanudzać i lecę komentować inne blogi, które przeczytałam:) Życzę weny i chyba zarobiłaś kolejnego czytelnika.

    @DistanceSMGomez

    [theschooljanitor-tlumaczenie.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli moje opowiadanie i styl mojego pisania jest zbyt prosty to nie czytaj. :)))) Jestem pewna, że znajdziesz sobie opowiadanie, które nie będzie dla Ciebie takie prymitywne. Do widzenia. :)))

      Usuń
    2. Nie chciałam cię w żaden sposób urazić, wyraziłam tylko swoją opinię, a jeśli nie potrafisz tego docenić to już twoja sprawa.

      Usuń
    3. Ja również wyraziłam swoją opinię. Jeśli opowiadanie ci się nie podoba to zacznij czytać inne, tyle. :))

      Usuń
  33. Omg jaki totalnie uroczy rozdział <3 kocham tego bloga ! <3

    OdpowiedzUsuń
  34. Właśnie znalazłam tego bloga i CHOLERA! - jestem więcej niż zakochana! *-*

    OdpowiedzUsuń
  35. Wspaniały *.*

    OdpowiedzUsuń
  36. Aaaaawwww <# Jeeejcuuuu <3 Wspaniały ! . Dodawaj kolejny rozdział kicia :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  37. kocham tego bloga

    OdpowiedzUsuń
  38. Rozdział ciekawy ..Mam nadzieję że on również coś do niej czuje a nie tylko pożądanie.. Mam nadzieje że odwiedzi ją znowu w jej domu jej były i sprawi że Justin będzie zazdrosny :) Najbardziej podobało mi sie dzisiaj w rozdziale to jak ona podawała mu w punktacji które miejsce zajął .. mam nadzieje że mnie zrozumiesz i wiesz o co chodzi :) Czekam na koleny :)
    ania

    OdpowiedzUsuń
  39. Awwwww jacy oni słodcy ;) Już nie mogę się doczekać kolejnego o boziuu ja też chce tak pisać. Odjęło mi mowę już nie wiem co napisać. ;D adsxaihdcniuasnsjsndiuashiudsab ;D Miłego pisania ;P

    OdpowiedzUsuń
  40. co rozdział coraz bardziej się wciągam i chce WIĘCEJ
    świetne

    OdpowiedzUsuń
  41. Idealny !! Ten blog jest idealny ! Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  42. Bosh... cudowny! ;** ,,-Justin jestem taka napalona, choćmy się kochać!-'' hahahah

    OdpowiedzUsuń
  43. Wow, wczoraj zaczęłam czytać bloga i zakochałam się w nim <3

    OdpowiedzUsuń
  44. Po prostu pisz to dalej... :'(

    OdpowiedzUsuń
  45. no to czekam ze zniecierpliwieniem na nn / marta

    OdpowiedzUsuń
  46. Aaaałiiiii ^^ Fajnyy ^^ ja chcę kolejny rozdział :'( ♥♥♥♥ / Zzuza

    OdpowiedzUsuń
  47. Kiedy następny>

    OdpowiedzUsuń
  48. O ja pipkam xd ^^ Rewelacyjny rozdział ( jak każdy :3 ) :* . Skarbie dodawaj kolejny rozdział <3 czekam z niecierpliwością <3 :**

    OdpowiedzUsuń
  49. Oficjalnie zostaje stałą czytelniczką :D
    /L

    OdpowiedzUsuń