Leżałam w łóżku i przeglądałam facebooka, czując jak umieram
z nudów. Cholera, jak to możliwe, że te suki mają tyle lajków?
Wstaw swoje zdjęcie
nago – będziesz miała dwa razy tyle zaproponowała jak zawsze błyskotliwa
Cassidy.
Gdy byłam w trakcie (jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi)
wymyślania ciętej riposty do samej siebie, usłyszałam przekręcania zamka w
drzwiach i słodki śmiech mojego braciszka. Cholernie stęskniłam się za tym
małym brzdącem zarówno jak i za moją mamą, więc już minutę później uwieszałam
się na ich szyi, ciesząc się z ich powrotu.
-Co tym razem zrobiłaś? – spojrzała na mnie podejrzliwie
mama, gdy w końcu udało jej się uwolnić z moich objęć.
-Rodzina XXI wieku. – udałam westchnienie. – Już nie można
się stęsknić za najukochańszą mamą na świecie?
-Okeey…- powiedziała moja rodzicielka śpiewającym (i
dziwnym) tonem wchodząc do kuchni. Nagle odwróciła się w zawrotnym tempie i
powiedziała do mnie tym głosem jak ci „źli” gliniarze w filmach:
-Pamiętaj, że jak coś zrobiłaś to i tak się dowiem. Jestem
jak ninja. – przyłożyła palec wskazujący i środkowy do oczu a następnie
skierowała je w moją stronę, mówiąc tym samym, że mnie obserwuje.
Tak, zdecydowanie ma
dzisiaj dobry humor zachichotałam do siebie, kręcąc głową. I za to właśnie
najbardziej kocham moją mamę. Jest jak mieszanka 5 w 1; gdy ją potrzebuję
potrafi być psychologiem, najlepszą przyjaciółką, zwariowaną nastolatką oraz
troskliwą i kochającą, a jeśli czasem trzeba to i surową matką.
-Jessica! – krzyknęła do mnie Dakota (tak czasami zwracam
się do mojej mamy po imieniu) z kuchni co mnie lekko przeraziło. Idąc w
kierunku pomieszczenia przez moją głowę przewijało się kilkanaście różnych
możliwości, nie muszę chyba wspominać, że samych najgorszych, co się mogło stać.
Może to Zayn coś zepsuł, albo znalazła w koszu tubki po jej ulubionym peelingu,
albo butelki po piwie, albo…
Oh, przymknij się.
Może po prostu ci coś kupiła? W tym przypadku Cassidy miała rację, jak
zawsze musiałam dramatyzować.
Może nie byłam święta
i doskonale sobie zdawałam z tego sprawę, jednak w oczach mojej mamy byłam
aniołem z aureolom nad głową, (która tymczasowo nie świeci z powodu
przepalonych żarówek)i nie chciałam mniszyć jej tego wyobrażenia, jakie było
przepustką dla mnie na nieograniczone zaufanie, z powodu małej wpadki.
-Tak? – przybrałam najsłodszą, a zarazem najbardziej
niewinną minę na jaką było mnie stać.
Mama przestała kartkować najnowszy numer Vogua i przeniosła
na mnie wzrok. – Zapomniałam cię poinformować, że dzisiejszego dnia będziemy
mieli gości. Przyjdzie mój nowy klient z rodziną. O ile się nie mylę ma on syna
w twoim wieku i dwójkę młodszych dzieci kilka lat starszych od Dylana. Będę oni
około 18, więc w czasie gdy będę przygotowała jedzenie, mogłabyś nakryć do
stołu i zająć się Dylanem?
-Jasne. – uśmiechnęłam się promiennie, wewnętrznie
wzdychając z ulgą. Houston, już po
problemie.
Blondynka w odpowiedzi posłała mi spojrzenie mówiące
„dziękuję” i wróciła do przeglądania magazynu.
Swoje kroki skierowałam do salonu, gdzie mój młodszy brat
znalazł sobie zajęcie, polegające na włączaniu i wyłączaniu światła. Mówiłam mamie, że światło działające na
klaskanie to zły pomysł.
-Hej szkrabie. – zajęłam miejsce obok Dylana na dywanie,
siadając w siadzie skrzyżnym. – Dzisiaj będziemy mieli gości, więc zrobimy się
na bóstwo i będziesz mógł iść na podryw. Cieszysz się?
Brązowooki ochocze pokiwał głową, ukazując w uśmiechu swoje
wszystkie ząbki, które nie były w komplecie z powodu wypadania mleczaków.
-No to idziemy! – wzięłam małego na ręce, po drodze zabierając
również jego małą walizkę, z którą skierowałam się do królestwa małego.
Po wejściu do niebieskiego pokoju, w którym głównym motywem
były wyścigówki, posadziłam małego przed mini telewizorem i włączyłam mu
powtórkę „Hanna Montanna”. Czasami naprawdę nie ogarniam tego dzieciaka.
Miałam spokój na czas trwania programu, czyli około
czterdzieści minut, które postanowiłam przeznaczyć na rozpakowanie walizki
brata. Najpierw zrobiłam selekcję ubrań na te brudne i czyste, a następnie
poskładałam ubrania nadające się jeszcze do ubrania i schowałam je do szafy, w
której panował jednym słowem burdel.
Uważaj młody, bo Ci
się jeszcze dziwki zalęgną. Idiotko, on ma tylko pięć lat!
W ten oto sposób spędziłam pół godziny, na kolanach robiąc
porządki w szafie brata. Rozumiem, że jest on mały jednak to nie znaczy, że
jego szafa musi być tak niska, że hobbit ledwo by się tam zmieścił.
-Dylan, czas na myju, myju. – zaśpiewałam, obserwując jak
chłopczyk ochoczo kiwa głową.
Kompletne przeciwieństwo mnie. Ja w jego wieku unikałam kąpieli
jak ognia, w związku z czym chowałam się w przeróżnych kątach, tylko po ty by
uniknąć tych „tortur”. I nie było to spowodowane tym, że wolałam być brudasem,
czy coś w tym stylu. Po prostu żyłam w przekonaniu, że jestem syreną, a
wchodząc do wanny mój sekret wyjdzie na jaw. Zdecydowanie zbyt dużo Disney
Channel.
Chwytając brata za rękę, udałam się z nim do mojej łazienki,
gdzie napuściłam ciepłej wody do wanny, w której chwilę później umieściłam
rozchichotanego Dylana.
-No to co dzisiaj wybieramy mały? Czekoladę, truskawkę,
owoce tropikalne czy zielone jabłko?
-Cekolade, cekolade!
Wylałam czekoladowy żel na rękę, następnie umieszczając go
na drobnym ciałku mojego brata. Ta wydawałoby się prosta czynność, wcale taka
nie była! Mały skutecznie unikał mojej ręki z żelem lub kierował ją na mnie, na
dodatek był nie do okiełzania, więc cała moja łazienka była zalana, a ja
wyglądałam jak mokry kundel.
-Okey, Dylan teraz umyję ci włoski. – powiedziałam powoli,
utrzymując kontakt wzrokowy z bratem. – Więc musisz być grzeczny i mi nie
uciekać, bo wtedy przyjdzie pani Helga i cię ogoli na łyso!
Tak, wiem jestem wredną starszą siostrą, ale inny sposób nie
przygodzi mi do głowy. Przerażony szatyn chwycił się rękami za swoje włoski i z
przerażeniem pokiwał głową. Musicie sobie wyobrazić jak komicznie to wyglądało.
-Teraz zamknij oczka, zatkaj nosek i zanurz się pod wodę.
Nurkuj Oli, nurkuj! – zachichotałam i pomogłam Dylanowi zamoczyć głowę.
Mycie włosów zajęło nam mało czasu, więc już po kilkunastu
minutach osuszałam mokre ciało chłopczyka puchowym ręcznikiem, następnie go nim
okrywając i udając się z Dylanem na rękach do jego pokoju. Posadziłam brata na
łóżku w kształcie wyścigówki i podeszłam do jego garderoby by wybrać mu strój
na dzisiejszą kolację.
-Co my tu mamy. – powiedziałam sama do siebie, skanując
zawartość szafy.
Dres – zbyt sportowo, garnitur – zbyt elegancko, hawajki –
zbyt wakacyjnie, koszulka z gwiezdnych wojen – zdecydowanie nie. Gdy myślałam,
że już nic ciekawego nie znajdę mój wzrok padł na biały t-shirt z dekoltem w
serek i jasne poprzecierane dżinsy.
Czym prędzej ubrałam małego w wcześniej wybrany zestaw na koniec sznurując
na jego małych nóżkach czarne trampki za kostkę.
-No, pokaż mi się przystojniaku.
Dylan szybko zeskoczył z łóżka i udając modela, przeszedł
się po pokoju z poważną miną. Naprawdę, cudem udało mi się powstrzymać wybuch
śmiechu widząc sposób w jaki porusza się mój brat. Jednak musiałam przyznać, że
w tym wydaniu prezentował się bardzo modnie i gdyby lekko opuścić mu spodnie w
kroku i postawić włosy na żel, zdecydowanie uznałabym go za młodszą wersję Justina.
-No, no, Dylan dzisiaj wszystkie dziewczyny są twoje. –
zaśmiałam się czochrając mu włoski. – Teraz pomożesz ubrać się siostrze, zgoda?
Malec skinął głową i od razu pobiegł do mojego pokoju.
Wiedząc, że moje przygotowanie nie będą tak szybkie jak Dylana, postanowiłam
czymś go zająć w tym celu dając mu swój telefon, żeby mógł pograć w Temple Run
2. Uwielbiał tą grę, zresztą tak samo jak ja.
Fakt, że jednym z naszych dzisiejszych gości będzie chłopak
i to na dodatek w moim wieku spowodował, że za swój cel ustawiłam sobie
wyglądać piekielnie seksowanie, a zarazem elegancko.
Do boju, Jessica!
Przeglądałam z dokładnością każdy wieszak z sukienką
wyobrażając sobie jak będę w niej wyglądać i czy będzie ona spełniała moje
wymagania. Po kilkunastu minutach, gdy już traciłam zapał i nadzieję moje palce
natrafiły na materiał czarnej obcisłej sukienki. Idealnie. Następnym razem
zacznę sprawdzać od końca, tak będzie zdecydowanie szybciej.
Sukienka była bardzo opinająca, więc mój wybór odnośnie
bielizny padł na czarne stringi i nakładki trzymające piersi zamiast stanika.
Czując podmuch zimnego powietrza na swoim wręcz gołym ciele, szybko wsunęłam na
siebie sukienkę, do której założyłam kilka dodatków, składających się z
długiego naszyjnika z krzyżem, czterech bransoletek na lewym nadgarstku,
błyszczącej kamizelki i nieodłącznej części mojego stroju czyli pierścionkach
zdobiących palce mojej prawej i lewej dłoni.
Pierwszy etap zakończony, pomyślałam wchodząc do łazienki. Dzisiejszego
wieczoru chciałam głównie podkreślić swoje usta oraz oczy, więc postanowiłam
dolną powiekę pomalować kredką, natomiast na górną nałożyć eyeliner, poczym
wytuszowałam swoje rzęsy, uzyskując oczekiwany efekt, czyli maksymalnie
powiększone i maksymalnie pogrubione. Co do ust, to obrysowałam ich kontury
brązową kredką, na którą nałożyłam warstwę czerwonej szminki.
Z włosami nic nie robiłam, loki jakie miałam idealnie
pasowało do mojego dzisiejszego ubioru.
Na koniec założyłam na nogi parę czarnych szpilek z czerwoną podeszwą.
-I jak się podoba? – zapytałam Dylana, gotowa wychodząc z garderoby i
okręcając się wokół własnej osi.
-Woow… Czy jesteś z laski? Bo tam są właśnie takie Alaski. –
powiedział dumny ze swojej wypowiedzi Dylan.
Zachichotam pod nosem na nędzną próbę podrywu mojego brata.
– Dylan na odwrót. Tak w ogóle kto cię tego nauczył?
-Justin. – powiedział malec, puszczając mi oczko. What the fuck?
-Jak to
Justin? Ten Justin, którego mam na myśli?
-Justin z sąsiedztwa. Bawiłem się na dworze i on mnie tego
nauczył.
-Nauczył cię czegoś jeszcze? – zapytałam z ciekawością, co
jeszcze przyszło do głowy temu debilowi. Jak go spotkam to przysięgam, że go
walnę patelnią w głowę, może zmądrzeje.
-Tak, uczyłem się tego całą drogę do cioci. – odpowiedział
dumny chłopczyk. – Czesc mała, czy jesteś zbudowana z selenu, potasu i krzemu?
Posłałam mu zdezorientowane spojrzenie, a on kontynuował. –
Bo jesteś SeKSi. – przysięgam, zabiję tego gnoja, Biebera.
-O mój boże, młody nie mów tego żadnej dziewczynie! Żadnej!
Inaczej zostaniesz singlem do końca życia. – wydusiłam pomiędzy napadami
śmiechu. Jeśli Bieber kiedykolwiek wyrwał na to jakąś dziewczynę, to jestem
ciekawa jej poziomu inteligencji. Przecież nawet mój chomik (jeślibym go miała)
by na to nie poleciał!
-Okey, Romeo. Chodź pomożesz mi zastawić do stołu. – Dylan
podbiegł do mnie i chwycił moją rękę. Razem udaliśmy się do salonu, gdzie
rozeszliśmy się w dwie różne strony; mój brat udał się do pokoju z
prześcieradłami, ręcznikami i innymi pierdołami po obrus, natomiast ja wyjęłam
z szafy pozłacaną zastawę mojej mamy.
-Tadam! – wykrzyknął Dylan, wbiegając do pokoju owinięty
białym koronkowym obrusem. – Jestem Batmanem!
-O bożee… - wyszeptała mama wchodząc do pokoju i obserwując
poczynania jej syn, która biegał po całej powierzchni salonu, depcząc przy tym
jej ulubiony obrus. – Dylan, zatrzymaj się!
I zaczęło się… Mama biegała po pokoju za Dylanem, który
wbrew jej próśb nie zwalniał, a zamiast tego biegał jeszcze szybciej, powodując
jeszcze większe szkody na materiale.
-Jessica, do cholery zrób coś! – jak zawsze to mi się
oberwie. A za co? No właśnie, proszę państwo; ZA NIC!
Szatyn biegł w stronę kanapy przy której się znajdowałam,
więc korzystając z sytuacji, rozłożyłam ramiona, następnie chwytając w nie
nasze małego „uciekiniera”.
-Dy-Dylan pobaw się… a ty… Jessica, przygotuj stół. –
wysapała mama, opierając się rękami o kolana. Bieganie w szpilkach za
pięciolatkiem, który ma w sobie zdecydowanie zbyt dużo energii potrafi zmęczyć.
– Ja w tym czasie pójdę się przygotować.
Skinęłam jedynie głową, posyłając bratu piorunujące
spojrzenie, a on w odpowiedzi uśmiechnął się do mnie promieniście i puścił mi
oczko! Zdecydowanie muszę ograniczyć jego spotkania z Justinem do minimum.
-Pobaw się, prześpij… cokolwiek. Tylko proszę cię, nie
zdemoluj przy tym domu. – malec jedynie skinął głową, biegnąc już po schodach w
kierunku swojego królestwa zabaw.
Westchnęłam ciężko idąc po nowy obrus, uprzednio ściągając
szpilki, wiedząc, że czeka mnie dużo chodzenia. Chwyciłam w ręce pierwszy
lepszy obrus, który przykuł moją uwagę, udając się z nim do jadalni, gdzie
rozłożyłam materiał w kolorze ekri na dębowym stole ze szklanym blatem.
Z wiadomości przekazanych mi przez mamę wynika, że na
dzisiejszej kolacji będzie osiem osób, w związku z czym rozłożyłam tyle samo
czerwonych serwetek, na których umieściłam zastawę mojej mamy.
Na środku stołu postawiłam również szklany wazon z białymi
różami, pośród których na samym środku znajdowała się jedna czerwona. Na trzy
krzesła na których będą siedziały maluchy położyłam specjalne duże poduszki,
aby umożliwić im sięgnięcie do stołu.
-Ślicznie to wygląda. – powiedziała mama wchodząc do pokoju
ubrana w swój nowy zakup, czyli krwisto czerwoną sukienkę sięgającą jej przed
kolana z trzy czwartymi rękawami i kremowe szpilki na platformie. Jej zazwyczaj
proste blond włosy były pofalowane, natomiast oko lekko podkreślone. Nie muszę
chyba mówić, że wyglądała prześlicznie.
-Whoa, whoa… czy to na pewno jest tylko biznesowa kolacja? –
zapytałam z chytrym uśmiechem.
-Jessica! – oburzyła się na żarty mama, uśmiechając się. –
Czy ty coś mi sugerujesz?
-Ja? Nie, skąąąd. Sugeruję ci tylko, że prześlicznie
wyglądasz.
-Oh, nie słodź mi tak, bo się zarumienię. – odpowiedziała mi
w drodze do kuchni.
-Mamo! – oburzyłam się. – To mój tekst!
-Też cię kocham! – odkrzyknęła mi, śmiejąc się.
-Hej, ten tekst też jest mój!
-Oj tam, oj tam. Pamiętasz co mi ostatnio powiedziałaś; „Co
twoje to i moje.” Nie zapominaj, że to działa w dwie strony.
-Ale mamo… - jęknęłam wchodząc do kuchni. – Tu chodzi tylko
o twoje ubrania.
-Oh, czyli nie potrzebujesz moich kosmetyków, butów i
torebek?
-Potrzebuję! Ale, ugh…. Nieważne. Następnym razem jak je
powiesz, dodaj chociaż kto jest ich autorem.
-Chodzi ci o Google? – zapytała mama z kpiącym uśmiechem.
-Nie mamo, chodzi mi o twoją córkę, czyli o mnie.
Pamiętacie jak mówiłam, że tęskniłam za tą kobietą? Otóż,
tęskniłam, aż do teraz.
Dalszą konwersację uniemożliwił nam dzwonek do drzwi.
-JA, JA, JA otworzę! – krzyczał Dylan, zbiegając na zabój ze
schodów.
-Nie, bo ja! – krzyknęłam, również biegnąc do drzwi, po
drodze zgarniając w ręce swoje szpilki.
-Dzieciaki, ogarnijcie się! – również krzyknęła mama.
-Oki, lazem. – aww, jak ja kocham to jak on sepleni.
Skinęliśmy głowami, nawzajem poprawiając swój wygląd.
-Na trzy… - powiedziałam do brata.
-Raz.
-Dwa.
-Trzy! – wykrzyknął
malec, otwierając na oścież drzwi.
-Dobry wieczór, proszę wchodzić. – przybrałam firmowy
uśmiech, zapraszając naszych gości do środka.
-Jestem Jessica, a to mój brat Dylan. – przedstawiłam się
małżeństwu i ich dwójce dzieci stojących przed nami.
-Miło cię poznać. Jestem Patti, a to mój mąż Jeremy.
Natomiast to są nasze dzieci Jazmyn i Jaxon, natomiast nasz najstarszy syn
Justin, wkrótce do nas dołączy. – uśmiechnęła się do mnie brunetka ubrana w
srebną sukienkę idealnie opinającą i podkreślającą jej kształty, niespodziewanie mnie
przytulając.
-I zwracaj się do nas po imieniu. – dodał mężczyzna w białej
koszuli włożonej w czarne spodnie, również delikatnie mnie obejmując.
-Ooo, Jeremy, Pattie miło was ponownie widzieć! –
powiedziała mam, dołączając do małego zbiorowiska w holu. – Zapraszam do stołu,
wszystko już gotowe.
Przytaknęliśmy głową, zajmując nasze miejsca przy stole.
Mama oraz Jeremy zajęli miejsca naprzeciwko siebie przy krótszych bokach stołu,
natomiast pani Bieber zajęła miejsce naprzeciwko mnie, a po jej obu stronach
zasiadły jej dzieci. Pozostało jeszcze jedno wolne miejsce dla syna naszych
gości, które znajdowała się po mojej lewej stronie.
Początkowo sztywna i formalna atmosfera panująca przy stole
szybko wyparowała i zastąpiła ją ta luźna i przyjazna.
-Tak, a później gdy poszliśmy na bazar spotkaliśmy
człowieka, który sprzedawał owoce i chciał nam je sprzedać, a my kiwamy głową na
nie, że nie chcemy tych owoców, a on nam ich pakuje jeszcze więcej. To wtedy my
nie znając jego języka znowu kręcimy głową na nie, a on pakuje ich jeszcze
więcej. Dopiero gdy zostaliśmy z kilkoma kilogramami owoców, dowiedzieliśmy się, że u
nich kręcenie głową na „nie” znaczy „tak” i na odwrót. – Pattie dokończyła
opowiadać historię z ich wakacji, na co wszyscy zareagowaliśmy salwą śmiechu.
Jeremy chciał coś dopowiedzieć do historii swojej żony,
jednak zostało mu to uniemożliwione poprzez dzwonek do drzwi.
-To pewnie Justin. Jessica pójdziesz otworzyć, a ja w tym
czasie pójdę przynieść dania. – skinęłam jedynie głową na wypowiedź mamy,
wstając i idąc do drzwi. Po drodze niezauważalnie poprawiłam swój biust oraz
sukienkę. Nie wiem jak gorący może być chłopak stojący przed moimi drzwiami, a
ostrożności nigdy za dość.
-Cześć, ty pewnie jeste…. Co ty tu do cholery robisz? –
spytałam oburzona, patrząc na osobnika przede mną.
-Przyszedłem na kolację. – odpowiedział pewnie, mijając mnie
w drzwiach i bez zaproszenia wchodząc do domu.
-Spieprzaj stąd! Moja mama ma gości…Czy ty mnie do cholery
ignorujesz? – zapytałam oburzona szatyna, jednak on jakby nigdy nic szedł dalej
przed siebie do jadalni.
-Wyjdź stąd, bo jak nie…
-Ooo, Justin co tak długo? Jessica poznaj mojego syna
Justina. – powiedziała Pattie uśmiechając się promienie w naszą stronę.
-My już się znamy mamo. – odpowiedział za nas dwóch Justin,
gdyż ja nie byłam wstanie.
-Zamknij buzię, skarbie. – tym razem szatyn zwrócił się do
mnie, palcem wskazującym unosząc mój podbródek.
-Ooo, ty pewnie jesteś Justin. Miło mi ciebie poznać.
-Panią również, pani Hamilton. Cudownie dziś pani wygląda. –
powiedział, całując dłoń mojej mamy. Co za dupek!
-Oh, dziękuję. – zarumieniła się delikatnie moja mama,
jednak wymieszało się to z różem znajdującym się na jej policzkach. Że co
kurwa? Czy to jakiś żart, prima aprilis czy inne gówno? - Jessica, bądź tak
miła i idź do kuchni nalej wina.
-Pomogę jej…-
-Nie! – przerwałam niekulturalnie Justinowi, za co mam
zmroziła mnie wzorkiem. – Jesteś gościem, a tak poza tym dam sobie radę.
Posłałam wszystkim ostatni grzeczny uśmiech i udałam się do
kuchni spełnić prośbę mojej mamy. Przeczuwam, że na koniec dnia będą mnie
bolały mięśnie twarzy od tego wiecznego uśmiechania.
-Czemu mi nie powiedziałaś, że masz takiego przystojnego
przyjaciela? – zapytała mnie od razu mama, przychodząc po kolejne porcje.
-Proszę cię, może i jest przystojny, ale za to jest
strasznym zapatrzonym w siebie dupkiem.
-Ale to i tak nie zmienia faktu, że jest nieziemsko
przystojnym bogiem sexu. Gdyby tylko była w twoim wieku, to od razu bym się za
niego brała.
-Mamo! – jęknęłam, krztusząc się kosztowanym przeze mnie
winem. – Przestań, nie chcę tego słuchać!
Czym prędzej wyszłam z kuchni, słysząc chichot mojej mamy.
Postawiłam lampki do wina na stole dla wszystkich (nie wliczając dzieciaków),
chwilę później nalewając do nich wina.
-Smacznego! – powiedziała moja mama przynosząc ostatnią
porcję lasagne dla każdego.
-To jest wyborne, pani Hamilton. – ponownie podlizywał się
mojej mamie ten dupek. Boże, jak on mnie dzisiaj denerwuje.
-Dziękuję Justin. Naprawdę miło słyszeć takie słowa.
Następne pół godziny przeleciało bardzo szybko i spędziłam
je na przysłuchiwaniu się pogawędce dorosłych, która kompletnie mnie nie
interesowała.
-To może przejdziemy do spraw biznesowych. Jeremy, z tego co
przeczytałam, wynika, że… - i ponownie odleciałam.
Znudzona przyglądałam się winu znajdującym się w lampce
wina, którą trzymałam w dłoni. Skierowałam naczynie do ust, gdy poczułam czyjąś
dłoń sunącą po odsłoniętym udzie, co spowodowało moje natychmiastowe
zakrztuszenie, które przykuło uwagę wszystkich obecnych.
-Ugh, przepraszam. Zakrztusiłam się. – dorośli skinęli
jedynie głowami i wrócili do wcześniejszej pogawędki, natomiast ręka na mojej
nodze zaczęła się posuwać coraz wyżej i wyżej.
Strąciłam ją i przenosiłam wzrok na Justina, który ze
znudzeniem patrzył na swój prawie pusty talerz. Początkowo stwierdziłabym, że
jest niewinny, gdyby nie jego chytry uśmieszek, który z całych sił próbował się
pozbyć. Mówiłam już, że jest dupkiem?
Tak, chyba już po raz
tysięczny dzisiaj odpowiedziała Cassidy.
Szatyn ignorując moje wcześniejsze czyny znów wrócił swoją
dłonią na moją nogę, tym razem znajdując się minimalnie przy mojej bieliźnie.
-Mówiłem ci, że już wyglądasz dzisiaj piekielnie seksownie?
– zapytał ręką dotykając tkaniny moich stringów. Pomimo tego, że mój mózg z
całych sił krzyczał „nie”, Cassidy i moje ciało krzyczały „tak”. I to one
wygrały. – I… o kurwa, kochanie, ty masz stringi.
Jego ręce krążyły w okolicy mojej części intymnej, co mnie
niezmiernie podniecało. Jego rękę „przypadkowo” musnęła już przemoknięty
materiał mojej bielizny, a z moich ust, wydobył się niechciany jęk, który na
szczęście zagłuszyłam ręką.
Kretyn obok mnie cieszył się jak głupi z zaistniałej
sytuacji, a we mnie się zaczęło gotować i nie, nie tylko z podniecenia.
Ktoś tu chyba zapomniał, że dwóch może grać w tą grę.
Uśmiechnęłam się do siebie chytrze skanując otoczenie;
rodzice wciąż byli zajęci rozmową, a dzieciaki zabawą i nikt z nich nie miał
pojęcia o sytuacji mającej miejsce pod stołem.
-A ja ci już mówiłam, jak niezmiernie mnie dzisiaj
irytujesz, dupku? – zrobiłam dokładnie to samo co on, czyli wyszeptałam mu to
seksownie do ucha, lekko przygryzając jego płatek i umieszczając swoją dłoń na
jego przyrodzeniu, delikatnie ją zaciskając.
Szatyn gwałtownie zassał powietrze, lekko odchylając głowę w
tył. O tak, skarbie. Jessica wchodzi do
gry.
Pocierałam materiał jego ciemnych jeansów, czując jak ukryty
pod nimi penis od razu się podnosi. Justin zacisnął ręce na oparciu krzesła,
tak, że zbladły mu kostki i z całych sił starał się powstrzymać od warknięcia.
-My pójdziemy na górę! – gwałtownie się podniósł, ciągnąc
mnie za sobą, aby nikt nie był w stanie zauważyć jego wzwodu.
-Będziemy oglądać film, nie przeszkadzajcie nam! – dodałam,
idąc, a wręcz biegnąc za szatynem.
-Ktoś tu jest zdesperowany. - zanuciłam sobie pod nosem.
Gdy weszliśmy do mojego pokoju Justin od razu zamknął drzwi,
przekręcając w nich zamek i łapczywie wpił się w moje usta.
-Zabijasz mnie kobieto. – wysapał, podnosząc mnie za uda.
Posłuchałam jego wskazówki i objęłam go nogami w biodrach. Poruszyłam się
delikatnie w zamian od razu uzyskując jęknięcie.
-O kurwa… - zajęczał wprost do mojego ucha, przygwożdżając
mnie do ściany, na co zajęczałam, jednak tym razem z bólu.
Moja sukienka uniosła się do góry, odsłaniając moją dolną
część. Justin zaczął się ocierać swoim sztywnym kutasem o moje stringi
powodując u nas obojga jęk.
-Szy-szybciej. – wyjęczałam nie wiedząc co się dokładnie ze
mną dzieje.
Szatyn chwycił mocniej mój tyłek, abym nie spadła przy tak
szybkim tempie i zaczął poruszać swoimi biodrami jeszcze szybciej, co
spowodowała, że jeszcze głośniej jęczałam w jego szyję. Justin natomiast
oddychał coraz ciężej, na zmianę ściskając i rozluźniając palce na moich
pośladkach.
-O-o-o taaak! – zajęczałam, czując ciepło powstając w dole.
Justin przeniósł swoje usta z mojej szyji na moje usta, aby zagłuszyć w pewien
sposób nasze jęki. Nasze pocałunki były szybkie, gorące i niechlujne i
potęgowały nasze podniecenie.
-Cholera. – jęknął, a jego głos był bardziej seksowny niż
wcześniej. Nagle przestał i poczułam jak niesie mnie na łóżko, na którym chwilę
później wylądowałam.
Obydwoje głośno sapaliśmy, patrząc sobie w oczy. Zapragnęłam
widzieć ciało Justina, więc umieściłam palce na rogach jego koszulki,
sygnalizując mu, że chce ją zdjąć. Szatyn uniósł ręce do góry, a ja podwijałam
materiał ujawniając coraz to więcej jego opalonej skóry.
-Cholera. – zaklnęłam, znajdując się twarzą w twarz z jego
nieziemsko wyrzeźbionym torsem. Przejechałam delikatnie palcami po jego
wyrzeźbionym absie zjeżdżając coraz to niżej, aż moje place dojechały do włosów
prowadzących do jego przyjaciela.
Chłopak zajęczał na
ten ruch i zaczął się ponownie o mnie ocierać na co mu zawtórowałam. Jego ruchy
były mocniejsze, szybszy i dostarczały mi więcej przyjemności.
-Ju-justin n-nie prze-stawaj. – wysapałam mu do ucha,
wplątując palce w jego włosy, ciągnąc za ich końce.
-Nie mam zamiaru, skarbie. – odpowiedział, przyspieszając
jeszcze bardziej, o ile w ogóle było to jeszcze możliwe.
Przycisnęłam swoje krocze do jego strefy intymnej, dłońmi
zjeżdżając na jego tyłek, który ścisnęłam. Marzyłam o tym, odkąd tylko
zobaczyłam jego zgrabne pośladki.
Poczułam jak mój brzuch się skurcza, co zasygnalizowało mi
nadejście orgazmu, którego od tak dawna nie doznałam.
-O mój boże, ja- - nie byłam nawet w stanie dokończyć
zdania. Dopiero teraz doszło do mnie co robię i nie mogę uwierzyć, że robię to
z nim!
-Ja też, skarbie. – wydyszał, pocierając się o mnie.
Zawinęłam jeszcze ciaśniej nogi wokół jego bioder, licząc na to, że przyspieszy
to nasz orgazm.
-Och, kurwa, cholera.. Jaaay! – wykrzyczałam w jego bark.
Jego ciało było tak blisko mojego.
Uczucie wewnątrz mnie wzrastało, gdy widziałam, że Justin
też dochodzi. Jego usta były uchylone, brwi złączone, a kropelki potu spływały
z jego czoła.
-Jessica. – zajęczał po raz ostatni, zwalniając, gdy orgazm
rozlał się po naszych ciałach. Justin wykonał jeszcze kilka pchnięć, zanim
zmęczony opadł na moje ciało.
Chwyciłam jego szczękę i przywarłam swoimi ustami do jego,
łącząc je w pełnym namiętności pocałunku. Szatyn czym prędzej go oddał, lokując
swoje palce w moich włosach.
Położyłam jedną rękę na jego szyi, pieszcząc tam jego skórę.
Był spocony, jednak to tylko sprawiało, że był jeszcze bardziej gorący. Jego
ręce krążyły wokół mojej talii, a do mnie powoli dochodziło co zrobiliśmy. Ale
w tym momencie po prostu cieszyłam się z naszej bliskości i odpychałam od
siebie wszystkie myśli o konsekwencjach.
W końcu odsunęliśmy się od siebie, a nasze nosy się dotykały. Natychmiast zabrakło mi jego pulchnych ust na moich. Powoli otworzyłam oczy, patrząc w jego jasno złote oczy, które wydawały się jaśniejsze niż zwykle.
Po tym wszystkim, co trwało około trzydziestu minut, zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego co zrobiliśmy. Przez wyraz twarzy Justina, muszę powiedzieć, że myślał o tym samym. Skrzywił się lekko, a mnie zalała fala wątpliwości.
W końcu odsunęliśmy się od siebie, a nasze nosy się dotykały. Natychmiast zabrakło mi jego pulchnych ust na moich. Powoli otworzyłam oczy, patrząc w jego jasno złote oczy, które wydawały się jaśniejsze niż zwykle.
Po tym wszystkim, co trwało około trzydziestu minut, zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego co zrobiliśmy. Przez wyraz twarzy Justina, muszę powiedzieć, że myślał o tym samym. Skrzywił się lekko, a mnie zalała fala wątpliwości.
Czy on żałuje? Czy byłam niewystarczająco dobra? O boże,
jestem taką idiotką!
-Wiesz, co kochanie? – zapytał, wyrywając mnie z moich
niezbyt pozytywnych myśli.
-Hmm?
-Właśnie uprawialiśmy suchy seks. Najlepszy w całym moim
życiu. – uśmiechnął się do mnie szczerze, co odwzajemniłam, ponownie łącząc
nasze usta w gorącym pocałunku.
~~*~~
~ I jak się podoba Wam nowy rozdział? Znajdują się w nim może niezbyt pikantne, ale na Waszą prośbę uwzględnione sceny erotyczne. :)
~ WOOW, WOOW, WOOW. 50 KOMENTARZY. NOWY REKORD :) TAAK BARDZO WAM ZA NIE DZIĘKUJĘ.
~Jak na razie nie wprowadzę nic, że będę wymagała od Was pewnej ilości komentarzy, jednak będzie tak do czasu, aż będziecie ładnie komentować, a widzę, że potraficie.
~ Zapraszam również na mojego ask'a. Możecie mi tam zadawać pytania, nawet nie dotyczące opowiadanie. Po prostu uwielbiam, je od Was otrzymywać. :)
~ Przepraszam również za błędy. Nigdy nie sprawdzam rozdziału.
Czytasz = Komentujesz
To nic trudnego. Wystarczy napisać swoją opinię na temat rozdziału w białym polu znajdującym się pod postem. :)
Much love, Paulla :) <33
Kocham <3
OdpowiedzUsuńcudowny ♥
OdpowiedzUsuńcudoooooooooooooooo <#<3
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuńfksdfnkdsnfk Świetny <3 !
OdpowiedzUsuńWreszcie! <3
OdpowiedzUsuńcholera, niesamowity rozdział!!
OdpowiedzUsuńNIE, W OGÓLE NIE UMARŁAM BANSKSJWBSMSISNNSS
OdpowiedzUsuńGenialne.!!
OdpowiedzUsuńYHGFDIJEIGVHERIGUBERHI UMARŁAM
OdpowiedzUsuńNO NIE WIERZE IASJDIOWEJGORE
OD RAZU NIE MOGŁAM SIĘ ODERWAĆ OD ROZDZIAŁU GDY ZOBACYZŁAM NA GÓRZE SCENY EROTYCZNE OMG OSDJFOIGJO ♥
W KOŃCU AAA ♥
no jest świetny rozdział kurdeee
czekam na następny! :)
@gooddreamtrip
ghskuhkehfggggggggskdjfgtryskhskjfhgkjfsghoiurshgfslkjjglrkesyhjdkhguerghjfdhhfehtugrugejnfeiofhebjkdfjireothd;furthf yuehoehtoiuerhtuhdfoihrehreihgoie
OdpowiedzUsuńFUCK !!!!
ŚWIETNY / sirbizxzle
Wow. Nic więcej nie wydusze Wow.
OdpowiedzUsuńAAAAAA NAPRAWDĘ AAAAA
OdpowiedzUsuńwspaniale! :D
najlepszy był początek, pod stołem haha xd
czekam na następny :)
@olazawszespoko
Świetny! <3
OdpowiedzUsuńJeju ciekawe co dalej będzie między Jessicą a Justinem i czy to coś zmieni między nimi :) Czekam na nn : >
OdpowiedzUsuńO matko to chyba była najlepsza scena +18 jaką kiedykolwiek w życiu czytałam, romantycznie ale i mega seksownie, plus za to że od razu nie zaczęli się "pieprzyć" tylko narazie taka gra wstępna. Po za tym masz bardzo lekki styl pisania i jednocześnie lepiej się czyta, zakochałam się w tym fanficu.
OdpowiedzUsuń@grandegazm <3
Po prostu wiedziałam, że na tą kolacje przyjdzie ktoś znajomy. Cudowny rozdział. Opłaciło się na niego czekac. Jestem strasznie ciekawa następnego :)
OdpowiedzUsuńWow ! tego się nie spodziewałam :D Myślałam ,że będzie trudniejsza do zdobycia :p Ale taka jest lepsza mam nadzieję ,że szybko będą razem <3 Czekam nn
OdpowiedzUsuńW takim momencie? Cytuje ' Zabijasz mnie kobieto!'. (bez podtekstów) czekam na następny! <3
OdpowiedzUsuńOh My God! To było .. gorące ;) Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam ale cóż .. wspaniale zaskakujące jest to opowiadanie ♥ czekam na kolejny ilysm ♥
OdpowiedzUsuń@trouvdag
Rewelacyjny! To było niesamowite! *.*
OdpowiedzUsuńNiech oni będą razem! Kocham to ! <3
Boskie ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam cię ;*
Najlepszy <3. Kocham Twojego bloga !!! :))
OdpowiedzUsuńnajlepszy rozdział ever <3
OdpowiedzUsuńBoski.. <3 Czekam na nn *,*
OdpowiedzUsuńświetny <3
OdpowiedzUsuńostro czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńGenialny, więcej takich :))
OdpowiedzUsuńCzekam nn <3
Uuuu gorąco <3 świetny rozdział :) czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńOMG OMG TO BYŁO GENIALNE! Haha, czekam nn!!! Z niecierpliwością !:)
OdpowiedzUsuńTo jest booskiee *O* Kocham tego bloga ... Czekam na NN <3
OdpowiedzUsuńOMG ostro XD Nie mogę doczekać się następnego <3
OdpowiedzUsuńO NA CHUJA PANA JA PIERDOLE SIKORA KURWA MAĆ JA PIERDOLĘ CHOLERA JASNA COŚ SIĘ TRZASKA BRZUCH MNIE BOLI, JUSTIN Z JESS NA SUCHO SIĘ PIERDOLI, KURWA STARA ZAJEBANA KURWA MAĆ, NIE PÓJDĘ SPAĆ
OdpowiedzUsuńKURWA KURWA KURWA KURWA
JEZU
JFJSABFJKSABFJKSBAFJKABFJKSABFSA
TO BYŁO TAK KUREWSKO ZAJEBISTE, ŻE JA PIERDOLĘ!!!!
WŁAŚNIE KURWA CZEKAŁAM NA TAKIE MOMENTY W TYM FF!
JA PIERDOLE!
TO
BYŁO
ZAJEBISTE
KURWA
MAĆ
JEZU KOCHAM TO
UWIELBIAM
CAŁUJE
KURWA!!!!! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
Jezu kocham ten rozdział ! Wiecej takich scen
OdpowiedzUsuńnajlepszy <3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńomb, idealny :')
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział tak samo jak inne! *_*
OdpowiedzUsuńDopiero dzisiaj trafiłam na tego bloga i opowiadanie, ale to jest świetne! <3
Btw, zapraszam do siebie również. :)
love-quintessence.blogspot.com
☺
OdpowiedzUsuńŚwietny <33 nie moge sie doczekać kontynuacji
OdpowiedzUsuńUwielbiam, nie mogę się doczekać nexta ;)
OdpowiedzUsuńnn! <3
OdpowiedzUsuńhyhyhyh kocham to! oni sa tacy awww :3 ale troche bez sensu, bo Pattie powiedziala ze przyjdzie jej syn JUSTIN i Jessica potem powiedziala do niej 'Pani BIEBER' wiec dziwne ze sie nie domyslila ze chodzi o Justinaz Biebera xd ale tak yo mega, czekam na kolejny misia <3
OdpowiedzUsuńRadzę czytać uważniej. Nigdzie Jessica nie zwraca się do Pattie "Pani Bieber", gdyż od razu przechodzą na "ty".
UsuńI love it <3
OdpowiedzUsuńwięcej takich rozdziałów :)))
OdpowiedzUsuńcudowny, czekam na kontynuację :3
Wczoraj zaczęłam czytać to opowiadanie, świetne jest <3
OdpowiedzUsuńKooocham <33
OdpowiedzUsuńO matko! Uwielbiam!<
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział :D
OdpowiedzUsuńPożyczysz talentu? :)
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym opowiadaniu <3
/L