wtorek, 1 kwietnia 2014

05. Tonight we're young


Stałam tam i przeskakiwałam wzrokiem z Justina na chłopaka o imieniu, którego wciąż nie poznałam. Początkowo myślałam, że to wszystko jest żartem i zaraz wyskoczy jakiś prezenter telewizyjny z ukrytą kamerą i krzyknie „Mamy cię!”. Możecie sobie wyobrazić jakie było moje zdziwienie gdy tak się nie stało.
-Ty.. tańczysz? – wyjąknęłam wciąż zszokowana. Nie codziennie dowiaduje się, że przystojny dupek aka mój sąsiad jest kapitanem jednej z najlepszych grup tanecznych w Kanadzie i na dodatek spędzę z nim większość swojego wolnego czasu, który będę poświęcać na treningi.
-No, bo tak jakoś wyszło, że miałam Ci powiedzieć, ale no wiesz..eee.. ZAPOMNIAŁEM! – wyszczerzył się jakby wpadł na jakiś mega genialny pomysł. Brakowało jeszcze tylko tego, żeby nad jego głową zapaliła się żarówka, tak jak w tych wszystkich bajkach dla dzieci.
-Hahaha, serio stary? Ty o czymś zapomniałeś? – zaśmiał się jego przyjaciel. – Ty pamiętasz nawet w co byłeś ubrany na swoje 3 urodz.. – Pan Nieznajomy (tak go postanowiłam nazywać) przerwał w połowie zdania, prawdopodobnie z powodu Justina, który nie przestawał mrozić go wzrokiem.
-Bieber, myślałam że stać cię na więcej. – zaśmiałam się, kręcąc głową.  Porzuciłam pomysł zasypania go pytaniami, które wciąż kłębiły mi się w głowie. Znam go zaledwie od tygodnia, więc to oczywiste, że nie wiem i nie dowiem się o nim wszystkiego. Jednak to nie znaczy, że dam mu spokój. Wyciągnę z niego informacje odnośnie jego kariery tanecznej prędzej czy później.
-Dobra ludziska! Koniec pogaduszek, zaczynamy trening. – wykrzyknął głos z końca sali. Wszystkie głowy odwróciły się w jego kierunku, napotykając wzrokiem łysego mężczyznę z ciemną karnacją oraz białymi, prostymi zębami wykrzywionymi w uśmiechu. Iskierki radości, które znajdowały się w jego brązowych tęczówkach oraz pozytywna energia, która biła od niego na kilometr sprawiały, że każdy kto przebywał w jego towarzystwie automatycznie napełniał się ową energią i zapałem do pracy.
-Jak już zauważyliście do naszej grupy doszła dziewczyna z niewyobrażalnym talentem, o którym zaraz się przekonacie. Kochanie, chodź tu do mnie. – mówiąc to uśmiechnął się przyjacielsko w moją stronę i zaczął wymachiwać ręką w powietrzu, tym samym dając mi znak abym do niego podeszła co chwilę później uczyniłam.
-Cześć wszystkim. Jestem Jessica Hamilton, ale mówcie do mnie Jess i od tego momentu będziecie musieli się ze mną użerać. – zachichotałam pod nosem na ostatnią część zdania.
Emilio objął mnie ramieniem w pasie i zacząć przedstawiać mi wszystkich po kolei. – To jest Sylvia, Sophia, Cody, Alfredo a Justina już znasz. – wszyscy uśmiechnęli się do mnie i powiedzieli coś na kształt „hej”, jednak jako że zrobili to w tym samym czasie nie mogłam tego do końca zrozumieć.
-Shawty, pokaż nam jak tańczysz. – powiedział o ile dobrze pamiętam Cody, a brawa i okrzyki innych tancerzy poparły jego pomysł.
-Okey, okey. – zazwyczaj byłam nieugięta, lecz tym razem wiedziałam, że nie przestaną skandować dopóki się nie zgodzę. – Macie może Dark Horse Katy Perry na laptopie?
-Skarbie, lepiej spytaj się czego my tu nie mamy. – odpowiedział mi Justin uśmiechając się przy tym w ten sposób, który był znany tylko mu. Była to mieszanka pewności siebie i lekkiej kpiny.
Wszyscy usiedli przy ścianach i lustrach tworząc tak zwane kółko wokół mnie. Usłyszałam  pierwszy bity piosenki i melodyjny głos Katty, do którego zaczęło się poruszać moje ciało. W tańcu wyrażałam duszę i zapominałam o całym świecie, dlatego też miałam wrażenie jakbym na sali znajdowała się sama. Kroki, które stawiałam pasowały do rytmu, a moje ruchy były precyzyjne dzięki czemu wszystko razem się dopełniało, tworząc idealną całość. Wraz z ostatnim dźwiękiem piosenki wykonałam ostatni obrót i rozejrzałam się po sali zauważając rozszerzone oczy i lekko uchylone usta moich widzów.
Czyżbym była niewystarczająco dobra?
-Było okey? – zapytałam nieśmiało.
-Okey? Ty się mnie pytasz czy było okey? – oto odpowiedź na moje pytanie. Było źle, a może nawet bardzo. – Dziewczyno jesteś fantastyczna, potrzebujemy tutaj takich ludzi jak ty. – wykrzyknął Cody, a reszta jedynie pokiwała głowami wyglądając przy tym jakby byli w transie.
-Od samego początku wiedziałem, że jesteś niesamowita księżniczko. – wychrypiał mi do ucha bliżej niezidentyfikowany głos, a chwilę później poczułam parę silnych rąk owijających się wokół mojej talii. Spojrzałam w dół i ujrzałam liczne tatuaże, po których wywnioskowałam kim jest osobnik znajdujący się za mną – Justin.
-Oh, Bieber nie słodź mi tak, bo się zarumienię i co wtedy? – powiedziałam, fałszywie przestraszona. Szatyn jedynie zachichotał w zagłębieniu mojej szyi powodując tym samym dreszcze, które przeszły wzdłuż moich pleców. Przez naszą bliskość zdołałam usłyszeć jak Justin głęboko wciąga woń moich perfum od Katty Pery o nazwie Killer.
-Od kiedy mówimy do siebie po nazwisku, Hamilton? – mogę się teraz założyć, że mówiąc to uśmiechał się figlarnie. – Tak przy okazji, niezłe perfumy.
-Od czasu naszego pierwszego spotkania, Bieber. Myślałam, że jesteś wystarczająco spostrzegawczy i to zauważysz. – odwróciłam się do niego przodem, tak że znajdowałam się z nim twarzą w twarz, wciąż trwając w jego uścisku. – Dzięki, ma się ten gust. Twoje też są całkiem niezłe. – powiedziałam, uprzednio delektując się ich zapachem. Wspominałam już, że uwielbiam męskie perfumy? Jest to zapach, który mogłabym wąchać w nieskończoność, wewnętrznie się przy tym rozpływając.
Zauważyłam jak Justin otwiera usta w celu powiedzenia czegoś, jednak zostało mu to uniemożliwione przez Luka – Dj, który przed chwilą do nas dołączył i włączył muzykę. Z głośników zaczęła wydobywać się głośna muzyka przy której cała grupa zaczęła się rozgrzewać. Jako że mam dobrą pamięć i szybko się uczę wystarczyło, że zaledwie dwa razy zobaczyłam układ zaprezentowany mi przez „The Snipers” i zaczęłam tańczyć wraz z nimi do piosenki Pusha T Trouble on my mind.
Musiałam przyznać, że poziom taneczny tutaj był na bardzo wysokim poziomie. Choreografia Emilia bardzo przypadła mi do gustu, a tym bardziej piosenka, którą wybrał. Podobało mi się również to, że podczas zajęć wszyscy byli skoncentrowani, a Emilio był bardzo wymagający, natomiast po zajęciach panowała tu luźna, rodzinna atmosfera. Dokładnie tak jak chciałam i jak sobie zawsze wyobrażałam.
Po skończonych zajęciach pożegnałam się i wymieniłam numerami telefonów wraz z nowo poznanymi znajomymi i wyszłam z budynku cała zmarnowana. Justin czekał na mnie przy drzwiach tak jak obiecywał. Jako że mieszkamy obok siebie postanowiliśmy, że będziemy razem chodzić na zajęcia, tak jak  i wracać z nich.
 Rozmowa którą prowadziliśmy w drodze powrotnej dotyczyła różnych błahych spraw. Wytłumaczyłam Justinowi, że z powodu złego samopoczucia nie odpowiadałam na ich telefony przez cały tydzień oraz dowiedziałam się, że szatyn tańczy od 10 lat natomiast jego przygoda w „The Snipers” trwa zaledwie rok, jednak pomimo tego i tak jest najlepszy w grupie. Ustaliliśmy również, że dzisiaj wieczorem zorganizujemy noc filmową w moim domu. Swoim pomysłem podzieliśmy się z chłopakami i Demi, której propozycja bardzo się spodobała tak samo jak chłopakom.
Po pożegnaniu się z Justinem i ustaleniem szczegółów dotyczących dzisiejszego maratonu filmów, udałam się pod prysznic w celu zmycia z siebie brudów z całego dnia. Wcierając w siebie malinowy żel do kąpieli zrozumiałam, że tego właśnie potrzebowałam; przyjaciół, którzy będą ze mną ze względu na to jaka jestem, a nie ze względu tego jak gruby jest portfel mojej rodzicielki.
Z uśmiechem na twarzy i owinięta jedynie białym puchowym ręcznikiem weszłam do garderoby, w której chwyciłam w rękę czarną koronkową bieliznę i wsunęłam ją na siebie uprzednio wycierając kropelki wody po prysznicu. Wykonują to czynność zapomniałam o zasłonięciu okna z którego miałam świetny widok na pokój Justina. Działało to jednak w dwie strony, co szatyn wykorzystał. Patrzył się na mnie jak na jakiś kawałek mięsa w bieliźnie. Zachichotałam z tego powodu i pomachałam mu wciąż się uśmiechając, co brązowooki odwzajemnił jakby w trasie.
 Prawdopodobnie w takiej sytuacji powinnam spalić tak zwanego buraka i czym prędzej opuścić rolety. Nie uczyniłam tego jednak z kilku powodów; posiadałam według siebie idealną figurę, której się nie wstydziłam oraz uważałam, że zobaczenie kogoś w stroju kąpielowym i bieliźnie to jedno i to samo. Dlatego też nigdy nie rozumiałam tych wszystkich dziewczyn, które piszczały gdy chłopak zobaczył je w staniku natomiast w wakacje paradowały w strojach, które ledwo co zasłaniały.
Nie zawracając sobie dłużej głowy sąsiadem zaczęłam wybierać ciuchy, które założę na dzisiejsze spotkanie. Jako że odbędzie się ono w grono najbliższych przyjaciół i na dodatek w moim domu postawiłam na wygodę, a mianowicie mój wybór padł na białą bluzkę w paski z krótkim rękawem sięgającą mi do pępka oraz czarne dresy. Natomiast na stopy założyłam białe skarpetki stópki. W domu panował porządek więc nie martwiłam się o to, że och spód zmieni swój pierwotny kolor na szary.
Zarzucając swoje długie włosy na plecy, spojrzałam na zegarek w telefonie, który wskazywał 15:00. Moja przyjaciółka powinna dojechać o 18, natomiast trójca święta, w której skład wchodził Ryan, Chris i Chaz zaszczyci nas swoją obecnością po 19. Zaśmiałam się pod nosem z powodu wspomnień z grilla, którego zdecydowanie mogę zaliczyć do udanych.

*Flashback*

-Czuję się jak grecki bóg, który właśnie zjadł ambrozję. – powiedział Chaz, kładąc nogi na krześle naprzeciwko niego i masując się po brzuchu. Nie dziwię mu się, że czuje się taki najedzony. W końcu zjadł 3 szaszłyki i 8 kiełbasek z grilla, a pomimo tego i tak jest chudy i ma wyrzeźbione ciało. W moim przypadku taka rozpusta skończyła by się minimum kilkoma kilogramami więcej.
-Chyba jak służący tego Boga. – dokuczył mu Ryan, którego dobry humor nie opuszczał przez cały wieczór. – Żeby być Bogiem trzeba mieć wystarczające kompetencje.
-Oświecisz nas może jakie? – głos zabrał Chris, którego zainteresowała wymiana zdań chłopaków. Jedynie Justin, który bawił się moimi włosami siedział cicho i wraz ze mną przysłuchiwał się ich „inteligentnej” konwersacji.
-Na przykład żeby zostać Bogiem Sexu takim jak ja trzeba być seksownym. Oprócz mnie żaden z Was taki nie jest.
-Odezwał się ten, który ma bojler zamiast kaloryfera na brzuchu. – powiedział dumny ze swojej riposty Chaz. Głównie to on był obiektem żartów Ryana, więc w końcu miał szansę się odegrać.
-Przyznaj się, że po prostu mi zazdrościsz. Nie codziennie spotyka się taki widok, prawda Jessi? – swoje słowa Ryan skierował do mnie, podnosząc koszulkę i dając moim wygłodniałym oczom świetny widok na jego abs. Cholera, czy oni wszyscy muszą być tak dobrze zbudowani?
-Może po prostu idźcie na kompromis i nazwijcie się trójcą świętą seksu czy coś? – zasugerowałam chłopakom. Cała trójka potarła brody udając, że myślą nad moją propozycją jak jacyś filozofii i zgodnie pokiwali głowami na tak.
-Jeśli oni są trójcą, to ja jestem Bogiem Sexu. – w końcu przemówił Justin.
-Debilu, Bóg wchodzi w skład trójcy. Mogłeś uważać na religii, zamiast non stop na niej przysypiać. – klatka piersiowa szatyna zawibrowała pod wpływem jego śmiechu na treść wypowiedzi Chaza, co poczułam gdyż opierałam o nią swoją głowę.
-To nie moja wina, że od samego patrzenia na katechetkę byłem senny. – próbował bronić się Justin.
-Wlewaj sobie skarbie, wlewaj. – wyszeptałam mu do ucha, tak że tylko on mógł to usłyszeć. On jedynie posłał w moim kierunku swój promienny uśmiech i puścił mi oczko.

*The end of flashback*

Zbiegłam ze schodów, słysząc charakterystyczny dźwięk dzwonka do drzwi. Otworzyłam drzwi i tak jak się spodziewałam ujrzałam za nimi Justina.
-Wcho…- niedane jednak było mi dokończyć swojej wypowiedzi z powodu Justina, który z prędkością światła wparował do domu, zamykając za sobą drzwi jakby goniło go stado wściekłych psów. Jako, że znajdowałam się w progu szatyn wpadł na mnie, przewracając mnie, po to aby zaraz to samo uczynić ze swoim ciałem, które zaczęło przygniatać mnie swoim ciężarem.
-Justin, ty idioto! Co ty wyprawiasz? Na dodatek jesteś cały mokry, fuu. Złaź ze mnie. – próbowałam wyswobodzić się z jego uścisku więc w tym celu zaczęłam się wiercić oraz ocierać o ciało szatyna.
-Ooo… tak, bardziej w lewo. – wyjęczał szatyn, wywracając oczami ku górze. Popatrzyłam na niego zdezorientowana, lecz po chwili doszło do mnie czym spowodowane jest jego zachowanie. Wiercąc się przypadkowo otarłam się o jego kolegę, który już pobudził się do życia i aktualnie naciska na moje udo. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że tak łatwo da się podniecić faceta, a w szczególności Justina.
-Justin! – krzyknęłam oburzona. – Złaź ze mnie ty zboczeńcu! – o dziwo czekoladowooki posłuchał mojej prośby i zszedł ze mnie oraz pomógł mi wstać.
-Ugh, dzięki. Tak przy okazji czemu jesteś cały mokry? Pada?
-Taa… tylko w twoim ogródku. Następnym razem byłabyś tak miła i powiedziałabyś mi, że masz zraszacze w ogródku. – przejechał dłonią w powietrzu wokół swojej klatki piersiowej aby pokazać mi jak mokry jest jego biały t-shirt w serek, który aktualnie przylegał i opinał jego umięśnioną klatkę piersiową, a następnie przejechał swoją dłonią po włosach, ciągnąc za mokre kosmyki. Szczerze powiedziawszy byłabym w stanie włączać zraszacze co minutę, tylko po to aby oglądać ten widok bez końca.
-Z cukru jesteś? – zaśmiałam się z oburzonej miny szatyna. – Gdybyś mieszkał obok mnie powiedziałabym Ci, żebyś poszedł się przebrać, ale czekaj…ty mieszkasz obok! Więc w czym problem? – położyłam lewą dłoń na biodrze i spojrzałam na niego wyczekująco.
-No tak, tylko, że wiesz. Tak się śmiesznie składa, że moja rodzina wyjechała na kilka dni do dziadków i wracają dopiero jutro, a ja zatrzasnąłem klucze w środku.
-Bieber, twoja inteligencja mnie czasem powala. Ściągaj ciuchy wysuszę ci je i poszukamy jeszcze czegoś dla ciebie. Masz szczęście, że uwielbiam męskie ciuchy.
Justin posłusznie rozebrał się, zostając tym samym w samych bokserkach. Zabijcie mnie, najseksowniejszy chłopak w okolicy stoi na środku mojego holu w samych bokserkach, a ja od samego patrzenia na niego mam orgazm.
-Skończyłaś mnie obczajać? Wiesz tak trochę mi zimno w samych bokserkach. – mówiąc to uśmiechnął się zawadiacko.
-Pff, ciesz się, że za marzenia nie karają, bo byś dostał dożywocie. – puściłam mu perskie oczku i nie patrząc na to czy idzie za mną zaczęłam wchodzić po schodach w kierunku swojej sypialni. Po tupocie, a raczej waleniu stóp w marmurową posadzkę, zorientowałam się, że mój towarzysz posłusznie za mną podąża.
Po wrzuceniu ciuchów Justina do suszarki, podeszłam do garderoby aby poszukać czegoś dla niego. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy zauważyłam specjalną półkę, poświęconą na ciuchy mojego kuzyna, które zostawił u mnie podczas swojej wizyty. Jako, że jestem wielbicielką szerokich, męskich ubrań nie oddałam mu ich do dzisiaj, a nawet zabrałam je ze sobą do Stratford. Rzuciłam w szatyna niebieskim t-shiertem z napisem „Hello Brooklyn” oraz szarymi dresami opuszczonymi w kroku i zwężanymi w łydce. Mój kuzyn – David, tak jak większość mojej rodziny miał poczucie stylu, dlatego też połączenie, które założył na siebie Justin świetnie się na nim prezentowało, pomimo tego, że była to normalna bluzka i dresy.
-Chodź, poszukamy jakiś filmów. – zaproponował szatyn. Po dotarciu jego słów do mnie, przypomniałam sobie, że moja mama nie jest wielbicielką filmów na DVD, ponieważ „bez sensu jest oglądać ten sam film kilka razy”, więc nasze zbory filmowe ograniczały się do zera.
-Ugh, zapomniałam Ci powiedzieć, że musimy jechać coś wypożyczyć, bo nie mam żadnych filmów w domu.
-Okey. Mam kluczyki przy sobie, więc pojedziemy moim autem. Szykuj się, będę czekał na dole. – powiedział Justin, a następnie wyszedł z pokoju. Zapewne myślał, że teraz będę się stroić, gdyż wyjście z domu w dresach to obciach. Jednak nie posiadam takiego samego toku myślenia jak większość moich rówieśniczek, zatem wyjście z domu w luźnych ciuchach nie jest dla mnie niczym obciachowym, tym bardziej, że znam tutaj niezbyt dużo osób.
Do kieszeni wrzuciłam portfel oraz telefon, a na nogi założyłam swoje Air Maxy. Po zakluczeniu domu, udałam się w kierunku czarnego Range Rovera, zaparkowanego przy chodniku, w którym czekał na mnie Justin. Droga do wypożyczalni, która znajdowała się 20 kilometrów od mojego domu, nie zajęła nam długo, więc już po kilkunastu minutach staliśmy w dziale z horrorami i zastanawialiśmy się, który wybrać.
-Co sądzisz o tym? – zapytał Justin, palcem wskazując na „Obecność”.
-Może być. Słyszałam, że jest dość dobry i niezbyt straszny. – chłopak jedynie pokiwał głową i chwycił do ręki wcześniej wspomniany film. Wybraliśmy jeszcze kilka komedii i dwa romansidła, którym szatyn opornie się sprzeciwiał. W czasie drogi powrotnej zahaczyliśmy jeszcze o supermarket, w którym zakupiliśmy dość dużą ilość słodyczy oraz kilka piw, aby „rozluźnić się” jak to określił Justin.
Gdy dotarliśmy do domu i wypakowaliśmy wszystkie zakupy udaliśmy się do salonu, gdzie przygotowaliśmy sobie legowiska oraz porozstawialiśmy wcześniej zakupione produkty. Do przyjazdu Demi mieliśmy jeszcze godzinę, więc postanowiliśmy pooglądać telewizję. Justin jako pierwszy chwycił do ręki pilota, więc to on wybierał. Jego wybór padł na MTV, gdzie leciała akurat moja ulubiona piosenka We can’t stop Destiny Cyrus. Dość często zdarzało mi się słyszeć komplementy, że wyglądam jak jest siostra bliźniaczka, a jedyne co nas różni to nasze włosy; ona była krótkościętą blondynką, natomiast ja szatynką z włosami do pasa. Destiny była bardzo śliczną dziewczyną, dlatego komplementy tego typu, tylko podnosiły moje poczucie wartości.
Szatyn pogłośnił telewizor i zaczął mi akompaniować w refrenie swoim zniewalającym głosem. Nie wiedziałam, że posiada on również talent muzyczny, dlatego w ciągu pierwszych kilku sekund, stałam tam i wpatrywałam się w niego, będąc oczarowaną jego niezwykłą barwą głosu. Potrząsnęłam głową w celu wyrwania się z tego zachwytu i dołączyłam do szatyna, który śpiewał i tańczył na środku salonu. Naszą sielankę przerwał dzwonek do drzwi, informujący nas o przybyciu nowego gościa, którym była prawdopodobnie moja przyjaciółka. Z uśmiechem na twarzy, spowodowanym widokiem mojej przyjaciółki, podleciałam do drzwi, otwierając je na oścież i wpuszczając do środka blondynkę z promiennym uśmiechem.
-Czas zacząć zabawę suki! – krzyknęła Demi, potwierdzając moje przypuszczenia, że ta noc będzie niesamowita.



~~*~~

Dobry wieczór misiaczki! 
Będzie imprezka, będzie się działo. :) 

Dziękuję za te 20 komentarzy pod ostatnim. To dużo dla mnie znaczy. :)

Tak przy okazji postanowiłam, że rozdział będą się pojawiały tak max do dwóch tygodni. Pomysły będą wtedy ciekawszy, rozdziały dłuższe oraz bardziej dopracowane. 

Standardowo: 

Czytasz = Komentujesz

Zapraszam również do zakładki Propozycje.
Znając życie zaraz mi się coś jeszcze przypomni, ale mniejsza z tym. 


Much love, Paulla <33 :)


Ps. La la la, kocham tego głupka. :D 



30 komentarzy:

  1. pierwsza<3 hehehe
    czekam nn
    kurde ciekawe co bd na imprezie.;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny ♥ opowiadnko sie powili rozkreca *.* czekam na nowy rozdzial ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Zarąbisty rozdział widać, że zaczynasz się rozkręcać ;D Już nie mogę doczekać się kolejnego, jestem ciekawa co się wydarzy na tym nocowaniu. ;P Szybko pisz lub wstawiaj kolejny, już nie mogę się doczekać. Mam nadzieję że nie zeżre mnie ciekawość ;D wenyyyy

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę jest dobrze, wciqglo mnie :)) hehehe czekam na nowy ! Podoba mi sie że Justin jest tak często blisko niej, w sensie dotyka i wg hudbdudb

    OdpowiedzUsuń
  5. CUDO. Twój styl pisania jest dobry. BARDZO DOBRY. Dlatego fajnie i przyjemnie się czyta, każdy rozdział. Myślę, że ten blog osiągnie baardzo dużą popularność tylko trzeba go wszędzie polecać, polecać i jeszcze raz polecać, bo naprawdę jest warto :) pozdrawiam i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aww, dziekuję kochana <33 :) Takie słowa ogromnie motywują i powodują, że szczerze się jak głupia. :D

      Usuń
  6. Świetne <3 Aż się boje co będzie na tej imprezce buhahahahahaha

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapowiada się niezła impreza ;) czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział genialny a te zdj to po prostu... Hahahaha

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział świetny! Czekam NN :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ahhh, genialne fanfiction! Świetny styl pisania, nie robisz błędów [!] i masz mega zasób słownictwa, więc nic się nie powtarza ;) No i do tego fenomenalna fabuła! Dopiero dziś natknęłam się na Twoje opowiadanie i dobrze, że zdecydowałam się to przeczytać, bo na prawdę warto <3
    Moment, kiedy bawił się jej włosami, a ona leżała na jego torsie jest taki słodki, mimo, że to flashback. Zastanawia mnie tylko co z tatą Jess? Przegapiłam jakieś wyjaśnienia dotyczące tego czy zrobiłaś tak specjalnie i ma być nawiązanie dopiero później?
    Na prawdę, to jedno z najlepszych opowiadań jakie czytam i mimo że jest na razie 5 rozdziałów, to już to kocham! ;) Życzę weny, buziaki x Magda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tata Jess to temat, który pojawi się w dalszej przyszłości tego opowiadania i dość dużo zmieni. :)

      Usuń
  11. uwielbiam max!

    OdpowiedzUsuń
  12. za długo :(((
    umieram w ciszy ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Boski < 333 Następny :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Rewelacja! Rozkręca się jeeeej :-D

    www.whenever-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Ale genialne. Czekam
    @VeronikaMiriam

    OdpowiedzUsuń
  16. Swietne! Czekam na nn xoxo

    OdpowiedzUsuń
  17. Dzis zaczelam czytac i na prawde mi sie spodobalo! Czekam na next.
    Zycze duzo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Genialny rozdział!!! *.
    Ten blog jest poprostu cudowny ! <3

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  20. Aww musisz pisać tak idealnie? ^^
    Kocham ♥
    /L

    OdpowiedzUsuń