poniedziałek, 24 marca 2014

04. Are you kidding?

Jeśli będziecie ładnie komentować możliwe, że rozdział pojawi się wcześniej. 
Przypominam również o ankiecie po lewej.
Miłego czytania, misiaczki! :)

Ostatni tydzień mojego życia był dla mnie czystą rutyną. Wstawałam, szłam pobiegać, zamykałam się w swoim pokoju, gdzie oglądałam jakieś zamulacze, czytałam książki lub po prostu myślałam. Jednym słowem izolowałam się od wszystkiego i wszystkich. Mama próbowała ze mną rozmawiać, lecz gdy widziała, że nie jestem skora do rozmów nie naciskała na mnie tylko odpuszczała, za co jestem jej wdzięczna.
W Nowym Jorku zdarzało się, że miałam taką chandrę z różnych powodów; kłótnia z mamą lub Demi, problemy w nauce, zerwanie z chłopakiem lub treningi na których nie wychodził mi układ. Lecz nie tym razem. W Stratford mieszkam już dwa tygodnie, a grill z chłopakami uświadomił mi jak bardzo jestem samotna. Co prawda Demi jest moją przyjaciółką, lecz jak to w przyjaźniach bywa kłócimy się a wtedy nie mam nikogo. Jestem sama.
Więź pomiędzy chłopakami, która jest widoczna na pierwszy rzut oka pokazała mi jak cenna jest przyjaźń i jak wiele straciłam nie kosztując tego wspaniałego uczucia. Dzięki swoim codziennym przemyśleniom zdałam sobie sprawę z tego jak wiele wad posiadam. Nikt z nas nie widzi w sobie tego co najgorsze albo po prostu nie chce? Tego jeszcze nie rozpracowałam, gdyż odpowiedzi na najbardziej nurtujące nas pytania wciąż są nieznane.
W końcu przestałam się oszukiwać, że jestem chodzącym ideałem i patrząc sobie prosto w twarz w lustrze powiedziałam wszystko; że jestem rozpieszczoną, wredną, zbyt pewną siebie nastolatką, która ma wszystko podstawione pod nos. W końcu co się dziwić. Moim dotychczasowym mottem było „Wolę być nieszczęśliwa w Ferrari, niż szczęśliwa na rowerze” oraz od podstawówki byłam już faworyzowana ze względu na swoją pozycje społeczną. Nauczyciele angażowali mnie do każdego wystawianego przedsięwzięcia zapewne licząc na to, że dzięki „panience Hamiltom” zyskają większy rozgłos. Banda pozerów.
 Dlatego też kocham taniec. Wyrażam w nim swoją duszę, prawdziwą siebie oraz wszystko co w nim osiągnęłam zawdzięczam WYŁĄCZNIE SOBIE. Pewne teraz, zadajesz sobie pytanie Po co? skoro mogę mieć wszystko na pstryknięcie palcem. I to jest główny powód mojej decyzji. Chciałam być znana jako „ta świetna tancerka Jessica Hamilton” zamiast „ to jest córka Dakoty Hamilton”. Z tego oto powodu na pierwszym castingu w jakim wzięłam udział podałam swój pseudonim artystyczny „Smiley”, który wziął się z tego, że podczas tańca z mojej twarzy nigdy nie znika uśmiech, nawet jeśli coś mi nie wychodzi.
Tak oto zaczęła się moja przygoda z tańcem, która trwa do dzisiaj. Taniec miał ogromny wpływ na większość podejmowanych przeze mnie decyzji i tak zostało do dzisiaj. To dzięki niemu wychodzę ze swojej „jaskini”, w której zmarnowałam tydzień. W końcu nic nie trwa wiecznie.
Dzisiaj jest pierwszy trening grupy „The Snipers” w którym wezmę udział i mam zamiar zaprezentować się im z jak najlepszej strony. Emilio jest jednym z najlepszych, a zarazem najbardziej wymagających choreografów jaką miał okazje poznać świat, więc nie trzeba być Eisteinem żeby domyślić się, że chce ujrzeć pełną energii, ambitną nastolatkę zamiast przymulonej nastolatki bez życia, którą ostatnio zdarzyło mi się być.
Nie miałam jakieś większej tremy przed pierwszym treningiem, gdyż w ciągu ostatniego tygodnia poświęcałam przynajmniej 2 godziny na taniec tak samo jak na obserwowanie Justina. Zaraz, zaraz… co? Ugh, to się wytnie. Na swoje usprawiedliwienie powiem tylko, że podczas moich przemyśleń na  parapecie miałam świetny widok na jego okno, w którym jakby specjalnie codziennie trenował bez koszulki. Wybaczcie, ale temu widokowi nie dało się oprzeć.
Zdążyłam także zaobserwować, że jest typowym podrywaczem od którego najlepiej się trzymać z daleka jeśli nie chcesz mieć złamanego serca. Po czym co wnioskuję? Otóż codziennie widziałam go z inną dziewczyną, której mówił to samo co jej poprzedniczce. Komplementował ją na każdym kroku, zgrywał dżentelmena oraz ogólnie był taki słodki, że od samego słuchania ich przez uchylone okno miałam ochotę zwymiotować tęczą. A teraz czas na najlepsze; robił to wszystko tylko po to, żeby po jej wyjściu przespać się z inną. Ugh, słuchanie tych wszystkich jęków było odrażające.
Nie myślcie tylko, że jestem jakąś dziewicą, którą obrzydza pocałunek z języczkiem, bo to nie prawda no ale ludzie! Jak można jęczeć i wykrzywić imię „Justin” przez kilka godzin na dodatek tak głośno, że całe sąsiedztwo a w szczególności ja nie możemy wytrzymać z powodu tego „show”? Jeśli robisz coś takiego samego jak  nasza biedna zdobycz Biebera, wiedz że coś z tobą nie tak.
Gdy skończyłam schodzić po schodach, tym samym kończąc swoje przemyślenia udałam się do kuchni, po drodze rzucając gdzieś w kąt torbę, w której znajdowały się moje rzeczy na trening. Po przekroczeniu progu kuchni uderzył we mnie zapach białych róż czyli nowego odświeżacza zakupionego przez moją mamę. Pomimo tego, że nie przepadałam za zapachami tego typu musiałam przyznać, że ten bardzo przypadł mi do gustu. Chwyciłam do ręki zielone jabłko, po to by chwilę później zatopić swoje zęby w tym soczystym owocu. Spojrzałam na nowoczesny zegar elektroniczny znajdujący się na lodówce, który wskazywał 9:50. Mama znajdowała się z Dylanem w Toronto gdzie nadzorowała rozwój swoich sklepów odzieżowych. Często zdarzało się, że moja rodzicielka wyjeżdżała w podróże służbowe, a jako że nie jestem najlepszą opiekunką do dzieci zabierała ze sobą Dylana, dzięki czemu miałam wolny dom. Przypominając sobie, że mama planowała wrócić dopiero w sobotę czyli za 6 dni postanowiłam zadzwonić dzisiaj wieczorem do Demetrii z propozycją aby nocowała u mnie. Dzieli nas kilka godzin drogi, a czuję się jakby było to kilka stanów.
Prawdopodobnie oddaliłyśmy się od siebie z powodu mojej chandry, lecz postanowiłam temu zaradzić, a fakt że mamy zaledwie drugi tydzień wakacji tylko mi w tym pomagał. Im więcej czasu na zaciśnięcie więzi tym lepiej.
Trening miałam dopiero na 11 więc nie śpieszyłam się z wyjściem z domu. Postanowiłam, że skorzystam z pięknej pogody i przejdę się. Ciepłe promienie słoneczne natychmiast ogrzały moje odsłonięte części ciasta. Natomiast te zasłonięte przez czarną bluzkę bez ramiączek włożoną w białe shorty z wysokim stanem mogły jedynie obejść się smakiem.
Przez swoje czarne okulary przeciwsłoneczne ze szkiełkami w kształcie kół zauważyłam jak Justin wybiega z domu również z dużą torbą sportową. Pewnie idzie z chłopakami na siłkę czy coś pomyślałam i poszłam przed siebie nie zwracając na niego uwagi. Jednak zostało mi to uniemożliwione przez osobnika, który dorównał mi kroku, a mianowicie pana Biebera.
-Cześć piękna. Śpieszysz się gdzieś? – zapytał mnie przygryzając przy tym swoje wargi i puszczając mi oczko. Jeśli myślał, że jest to  cholernie seksowne to się nie pomylił. Może jest kobieciarzem ale za to jakim przystojnym.
-Tak. Cholernie się śpieszę, dlatego idę wolniej od żółwia. – wspominałam już, że lubię być sarkastyczna?
-Uuu… widzę, że ktoś ma cięty języczek. Lubię taki.
-Uważaj bo się przetniesz. Tak przy okazji to czego ty nie lubisz Bieber? – zapytałam retorycznie, lecz Justin chyba tego nie zrozumiał, gdyż zaczął mi wymieniać wszystkie rzeczy, które budzą w nich lęk.
-Pająków, mrówek, rekinów, babci Chrisa w bikini, szklanych drzwi…
-Serio? Szklanych drzwi? Myślałam, że jesteś no nie wiem… bardziej męski? – powiedziałam, szeroko się przy tym uśmiechając. Woow, jemu jako pierwszemu udało się wywołać szczery uśmiech, który nie gościł na mojej twarzy już od tygodnia. Dobry jest.
-Ei! One są na serio straszne. – powiedział, oburzony chłopak. – Idziesz i ich nie widzisz, ale nagle wyskakują i BUUM! Uderzasz w nie i przez resztę dnia boli cię głowa. – mówiąc ostatnią część Justin energicznie gestykulował rękami z poważną miną, co spowodowało że wybuchłam niepohamowanym śmiechem, tym samym przerywają jego jakże poruszający monolog.
-Przepraszam, ale nie mogłam już dłużeć wytrzymać. Gdybyś widział, swoją minę gdy mówiłeś to wszystko…. Hahahaha… - udało mi się wydukać w przerwach pomiędzy napadami śmiechu. Najwyraźniej Justinowi udało się wyobrazić swoją minę, gdyż chwilę później zaczął się również śmiać. Zapewne wyglądaliśmy idiotycznie śmiejąc się do rozpuchu na środku chodnika, lecz nie interesowało nas to. Szczerze to zapomniałam już nawet co tak naprawdę nas rozbawiło. Jednak sielanka skończyła się gdy mój telefon zawibrował, przypominając mi o tym, że za 30 minut mam trening.
-O cholera! – wymamrotałam pod nosem, jednak wystarczająco głośno by mój towarzysz to usłyszał, ponieważ zmarszczył brwi w zdezorientowaniu dając mi tym samym znak, że mam rozwinąć swoją myśl.
 –Za pół godziny mam trening z „The Snipers”! Nie mogę się spóźnić, rozumiesz to?
-„The Snpiers”, powiadasz? – powiedział zamyślony sam do siebie.
-Eee, tak?
-A więc jako, że jestem uczynnym sąsiadem a ty dopiero się tu wprowadziłaś, więc zapewne nie znasz do końca okolicy będę tak dobry i odprowadzę cię. – mówiąc to szczerzył się tak, jakbym przed chwilą mu powiedziała, że modelki Victoria’s Secrets mają sesję w bieliźnie ulicę dalej.
-Dobra, nie wnikam co się skłoniło do aż takiego wyrzeczenia więc prowadź. – Bieber uśmiechnął się tylko do mnie tym swoim zniewalającym uśmiechem i zaczął podążać w nieznanym mi kierunku. Całą drogę do studia tańca przegadaliśmy, bliżej się przy tym poznając.
-A ty nie idziesz, tam gdzie miałeś zamiar iść zanim się spotkaliśmy? – powiedziałam, szczerze zdziwiona. Dotarliśmy już do celu czyli dużego budynku z czerwonej cegły, a chłopak wciąż nie odstępował mnie na krok.
-A co jeśli się zgubisz po drodze? – powiedział, chyba wcześniej nie przemyślając sensu tego zdania. Budynek był dwupiętrowy, a plastikowe zielone tabliczki z białymi strzałkami informowały gdzie co się znajdowało.
-Okeeey, niech ci będzie. – nie miałam ochotę na wnikanie w tok myślenia swojego towarzysza, więc odpuściłam sobie próby rozgryzienia go. To jest Bieber, tego nie ogarniesz.
Chłopak jedynie uśmiechnął się w odpowiedzi i otworzył mi napotkane przez nas drzwi, jak na gentelmana przystało. Po pokonaniu schodów z czarnego granitu i korytarza, w którym znajdowało się dużo zdjęć różnych tancerzy dotarliśmy do sali o numerze 23, w której miał się odbyć trening jak się dowiedziałam z sms-a otrzymanego wczoraj od Emilio. Trochę dziwne, że jest to jedyna sala na tym piętrze a możliwe, że nawet w tym budynku a ma numer 23.
Po otwarciu mahoniowych, dwuskrzydłowych drzwi Justin wszedł swobodnym krokiem do sali jakby bywał tu codziennie, natomiast ja szłam za nim lekko zdenerwowana, lecz swoją postawą starałam się jak najbardziej to ukryć. Dźwięk zamykanych się drzwi spowodował, że wszyscy znajdujący się na sali odwrócili swoje głowy w naszym kierunku.
-Joł, Justin! – krzyknął jakiś ciemnoskóry chłopak, podchodząc do szatyna i wykonując z nim jakiś skomplikowany gest na przywitanie. Zmarszczyłam brwi w zdezorientowaniu. Skąd on do cholery zna Justina?
-Znacie się? – spytałam, unosząc przy tym brwi tym razem w zaciekawieniu. Justin ewidentnie zmieszał się słysząc moje pytanie, natomiast nieznajomy zdziwił się, że nie znam odpowiedzi, która jak dla niego jest oczywista.
-Justin to przecież kapitan naszej grupy. Dziwnie jakbyśmy się nie znali. – powiedział nastolatek, żartobliwie uderzając przy tym brązowookiego w ramię. Dosłownie czułam jak moja buzia się otwiera i uderza o ziemie. Czy to jest jakiś cholerny sen?


~~*~~

Znowu poniedziałek, znowu pada i znowu nowy rozdział. ;)
Jak Wam się spodobały moje wypociny?

Pojawiła się nowa zakładka Propozycje. w której możecie pisać co chcielibyście aby wydarzyło się w dalszych rozdział itp. Ogólniej możecie się dzielić tam swoimi przemyśleniami/sugestiami.

I przy okazji dziękuję za wyświetlenia i komentarzy.
Aww, jesteście kochani. <33 

Czytasz = Komentujesz

Much love, Paulla <33 :) 

19 komentarzy:

  1. Uhuhu zapowiada się ciekawie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. ale się porobiło
    rozdział po prostu genialny
    i czekam next
    zapraszam do mnie
    http://donia-99.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny rozdzial *.* to opowiadanie mega wciaga ♥ czekam na nowy :*

    OdpowiedzUsuń
  4. co tu dużo pisać : CUDO *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. to nie są wypociny!! <33
    kocham too wiesz?! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudoo ; 333 Nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Łoooo się porobiło! :O świetny!

    www.whenever-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. omg no po prostu nie wierze :o nie tego sie nie spodziewalam... i Justin taki slodki awww :3 czekam na nastepny :*
    @trouvdag

    OdpowiedzUsuń
  9. Uuuuuu akcja się zageszcza hahahaah

    OdpowiedzUsuń
  10. Robi się ciekawie! :D
    Przy okazji zapraszam do siebie, dopiero zaczynam, mam nadzieję, że zajrzysz i dam znać co myślisz :) Jeśli Ci się spodoba mogłabyś o nim tutaj napisać :) http://sweet-little-secrete.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. czekam na kolejny @sofuckinglovejb

    OdpowiedzUsuń
  12. Loo hahahah no to będzie ciekawie :D czekam nn ;)) @forevermindSWAG

    OdpowiedzUsuń
  13. dzieki... mamusia sie smieje bo usmiecham sie do laptopa jakpierdolnieta XD

    OdpowiedzUsuń
  14. Miazga, zajebisty jest!
    /L

    OdpowiedzUsuń
  15. kocham :*
    love you babe :))))

    OdpowiedzUsuń