poniedziałek, 17 marca 2014

03. Hello beautiful

Obudziłam się czując na twarzy ciepłe promienie słoneczne. Przeciągnęłam się, czego od razu pożałowałam przez ból pleców, który sprawił, że skrzywiłam się jakbym właśnie jadła cytrynę. Rozejrzałam się, aby dowiedzieć się czym był on spowodowany. Leżałam na podłodze wśród porozwalanych rzecz i nierozpakowanych do końca kartonów. Mądrze, bardzo mądrze Jessica. Spałaś na podłodze, zamiast na tym nieziemsko wygodnym łóżku. Zbeształam się wewnętrznie i udałam się do swojej prywatnej łazienki, której wczoraj nie zauważyłam.
Od razu pozbyłam się ciuchów i weszłam pod zimny, a zarazem niezwykle orzeźwiający strumień wody. Kilka minut kąpieli wystarczyło, abym wróciła do żywych. Zakręciłam kurki, uprzednio spłukując z siebie kokosowy żel pod prysznic. Owinięta ręcznikiem, podeszłam do fioletowej walizki, aby wyciągnąć z niej swój strój do biegania, składający się z szarej bokserki sięgającej mi przed pępek, czarnego stanika sportowego i legginsów w tym samym kolorze. Byłam dobra w bieganiu, lecz nie lubiłam tego robić w Nowym Jorku. Ścisk na chodnikach i wieczne pretensje przechodniów, że rzekomo ich popchnęłam zniechęcały mnie.
Natomiast Stanford było kompletnym przeciwieństwem „Big Apple”. Spokój, cisza oraz zielona przyroda sprawiały, że od samego patrzenia stawałam się zrelaksowana i pełna energii. Spięłam swoje włosy w koka na czubku głowy i założyłam swoje buty do biegania\.
Zeszłam do kuchni z Ipodem w ręku i chwyciłam jabłko, aby chwile potem zatopić w nim swoje zęby. Po ciszy panującej w domu  wywnioskowałam, że mama z Dylanem jeszcze śpią, ale w sumie nie dziwie im się, jest dopiero 7 rano. Sama jestem pełna podziwu, że jestem już o tej godzinie na nogach. Wybiegłam z domu i postanowiłam pozwiedzać okolice. Dzięki muzyce wydobywającej się z moich słuchawek 2 godziny biegania minęły mi bardzo szybko. Zmęczona i spocona wróciłam do domu, gdzie zastałam karteczkę od mamy na stoliku w holu.

Pojechałam z Dylanem u koleżanki. Będziemy wieczorem. Kartę kredytową masz na łóżku, a gofry w lodówce.
                                                                                                     Buziaczki, Mama

Zgniotłam żółtą samoprzylepną karteczkę i udałam się do kuchni, gdzie zjadłam wcześniej wpomniane gofry. Moja mama pomimo tego, że jest tak zwaną ‘ zapracowaną kobietą XXI wieku’ potrafi świetnie gotować, co robi dość często. Naprawdę dziwię się, że warze jedynie 55 kilo, zamiast 4 razy więcej. W takich właśnie chwilach dziękuję Bogu za szybkie spalanie kalorii, które mam. Jako, że miałam jeszcze 5 godzin do spotkania się z Chrisem, które ustaliliśmy wczoraj postanowiłam zadzwonić do Demi. Jak zawsze musiałam czekać 3 sygnały, aż łaskawie raczyła odebrać.
-Nienawidzę mojego taty! – do moich uszu doszedł oburzony krzyk przyjaciółki.
-Woah! Woah! Spokojnie. Też się cieszę, że Cię słyszę. – powiedziałam sarkastycznie, co dość często zdarzało mi się robić.
-Nie zaczynaj. – warknęła. Demi rzadko była zdenerwowana, lecz jeśli już tak to na pewno nie z błahego powodu. – Mój genialny ojciec nie ustalił dokładnie z twoją mamą na jakiej ulicy będziecie mieszkać, więc kupił na jakimś równie bogatym osiedlu. Najlepsze jest to, że to osiedle znajduje się na drugim końcu Stratford czyli ponad godzinę drogi od twojego domu.* Nawet nie będziemy uczęszczać do tej samej ostatniej klasy. – zakończyła łamiącym się głosem.
-Ei, skarbie nie martw się. Sytuacja nie jest najlepsza, ale damy rade. Żadne kilometry nie zniszczą prawdziwej przyjaźni, a wieże, że nasza taka jest.
-Dziękuję. Kocham Cię Jess. Przepraszam, ale musze kończyć. Idę przeprosić tatę, możliwe, że powiedziałam mu o kilka słów za dużo.
-Też Cię Kocham. – powiedziałam zanim usłyszałam dźwięk oznaczający, że połączenie zostało zakończone.
Przyznaję, że informacja od szatynki zasmuciła mnie, lecz nie martwiłam się zbytnio o naszą przyjaźń, gdyż jak już wspomniałam, wieże że jest zbyt silna, aby rozpaść się z powodu jakiś durnych kilometrów. Nie miałam żadnych pomysłów na spożytkowanie wolnego czasu więc postanowiłam obejrzeć telewizję. Przeskakiwałam z kanału na kanał, aż w końcu zatrzymałam się na jakieś stacji muzycznej. Dzięki prezenterce dowiedziałam się, że przesiedziałam przed telewizorem 3 godziny, a spotkanie z Chrisem mam za 30 minut.
W dość szybkim tempie dotarłam do swojej garderoby, z której wyjęłam dzisiejszy  out fit. Założyłam na siebie czarny, dopasowany gorset, który włożyłam do środka dżinsowych spodek z wysokim stanem. Natomiast na nogi ubrałam czarne Conversy do kostki. Gdy byłam już gotowa podeszłam do lustra aby upiększyć swoją twarz i rozpuścić włosy. 
Z powodu temperatury panującej na dworze postanowiłam jedynie wytuszować rzęsy, natomiast włosy rozpuścić. Pozostawiłam je naturalnie falowane, jako że nie miałam czasu na prostowanie ich. Kartę kredytową pozostawioną przez mamę włożyłam do portfela, a następnie do kieszeni w szortach. To samo uczyniłam ze swoim iPhonem, na którym uprzednio sprawdziłam godzinę; 14:55 jest dobrze. Wyszłam z domu, zakluczając za sobą drzwi i udałam się w stronę Chrisiaka czekającego na mnie przed domem.
-Cześć piękna. – ucałował mnie w policzek na powitanie i obdarował swoim zniewalającym uśmiechem.
-No cześć przystojny. – powiedziałam, puszczając mu oczko. – Jakie mamy plany na dzisiaj?
-Dzisiaj będzie tak zwany chillout z moimi przyjaciółmi, których poznasz. Cieszysz się?
-Skaczę z radości. Jeśli będą tak przystojni jak ty to będę w niebie. – zachichotałam pod nosem, na fakt jak szczera potrafię być. Resztę drogi jak się dowiedziałam w kierunku domu Chaza, przyjaciela Chrisa przegadaliśmy, co chwila wybuchając śmiechem, przez co otrzymywaliśmy oburzone spojrzenia od mieszkańców.
 Razem z Chrisem zatrzymaliśmy się przed kremowym domem, do którego weszliśmy bez pukania. Udałam się za zielonookim w kierunku ogrodu, z którego dobiegały męskie okrzyki radości. Po drodze rozejrzałam się po otoczeniu zauważając, że dom był urządzony w ciepłych barwach, przez co sprawiał wrażenie ciepłego i przytulnego. Efekt ten uzyskał dzięki morelowym ścianą, na których znajdowało się mnóstwo zdjęć rodzinnych oraz brązowym meblom, na których poustawiane były różnego rodzaju ozdoby.
Gdy dotarliśmy do ogrodu wiwaty ucichły, a 3 pary oczu zatrzymały się na mnie, sprawiając, że poczułam lekki dyskomfort.
-Chłopaki, przestańcie ją pożerać wzrokiem i przedstawcie się. – powiedział Chris powstrzymując śmiech, lecz zarówno mi jak i jemu się to nie udało.
-Jestem Chaz. – inicjatywę postanowił przejąć zielonooki szatyn z grzywką lekko opadającą na oczy, podbiegając do mnie z wyciągniętą ręką niczym torpeda przez co popchnął swoich przyjaciół, sprawiając że jęknęli z oburzenia. Potrząsnęłam jego ręką, lecz nie zajęło to długo, gdyż nowo poznany nastolatek został odepchnięty przez blondyna z zielonymi tęczówkami, które połyskiwały w słońcu, przez co przypominały szmaragdy.
-Witaj piękna niewiasto. Jestem Ryan, twój rycerz na białym rowerze.
-Stary, co ty ze średniowiecza się urwałeś? Tak w ogóle to ty nie masz roweru. Przecież, zgubiłeś go miesiąc temu. – głos zabrał oburzony Chaz. – I to ja byłam pierwszy.
-Co z tego, że byłeś pierwszy skoro tego nie wykorzystałeś?
-Może dlatego, że nie miałem okazji? Jakiś pacan mi to uniemożliwił.
-Sam jesteś pacan!
-Nie!
-Tak!
-Nie!
Wybuchłam śmiechem, spowodowanym ich ją dziecinną wymianą zdań. I oni mają 19 lat? No chyba nie.
-Widzisz, co z nimi robisz? – wyszeptał mi do ucha ochrypły głos. Bliskość oraz jego ciepły oddech na mojej szyi spowodował, że zadrżałam. Aby nie wyjść na jakąś ciotę, odwróciłam się w kierunku właściciela seksownego głosu.
-Takie uroki bycia seksowną. – wyszeptałam mu również do ucha. Dwóch może grać w tą grę.
-Wiem coś o tym. – wyszeptał mi ponownie do ucha, ‘przypadkowo’ przygryzając jego płatek.
-Oh, naprawdę? Nie zgadłabym tego. – postanowiłam się z nim podroczyć. Chłopak zrobił krok do tyłu dzięki czemu byłam z nim twarzą w twarz. Twarzą w twarz z pulchnymi, różowymi ustami w kształcie serca, z idealnie wystającymi kośćmi policzkowymi, z oczami wyglądającymi jak fabryka czekolada. Ogólniej byłam twarzą w twarzą z pieprzonym ideałem.
- Zadziorna. Lubię taki.
-Pewny siebie. Nie lubię takich. –kłamałam. Uwielbiam takich.
-Oww, ranisz. – na jego twarzy wymalował się sztuczny smutek przez co zachichotałam.
-Przepraszam. Wybaczysz mi to kiedykolwiek?
-Tak. Jeśli zdradzisz mi swoje imię piękna.
-Jessica. – powiedziałam wyciągając rękę w jego stronę.
-Justin. – uścisnął moją rekę, a następnie całując lekko moją  dłoń. Zachichotałam na jego gest.
-Boże, jaki dżentelmen. – mój głos był przesiąknięty sztucznym podziwem.
-Boże? Wystarczy Justin. Justin Bieber. – powiedział puszczając moją rękę, przez co przeniosłam wzrok na dół, napotykając tym samym wytatuowaną rękę. Tą samą rękę, którą widziałam wczoraj w oknie. Tą samą rękę należącą do chłopaka o nieziemskim ciele. Uśmiechnęłam się do siebie wewnętrznie na fakt, że właśnie poznałam pieprzonego Boga Sexu.
Boga Sexu, który jest moim sąsiadem i nazywa się Justin Bieber.

*wymyśliłam tą informacje na potrzeby opowiadania.

~~*~~

Dzieńdoberek misiaczki! Postanowiłam rozweselić Wam ten deszczowy poniedziałek i dodać nowy rozdział. Co o nim myślicie? :)
Akurat mam rekolekcje w szkole, więc możliwe, że napisze kilka rozdziałów do przodu i szybciej je dodam. Dziękuję również za wszystkie komentarze i wyświetlenia. 
JESTEŚCIE CUDOWNI :)

Poszukuje kogoś chętnego do wykonania szablonu. Jeśli znacie taką osobę, jakąś dobrą szablonarnie lub sami jesteście chętnie napiszcie w komentarzu kontakt do siebie lub napiszcie do mnie. Namiary znajdziecie w zakładce Pytania?

Zachęcam również do zapisywania się w zakładce Informowani oraz głosowania w ankiecie po lewej stronie.

Czytasz = Komentujesz

Much love, Paulla. <33 :)

15 komentarzy:

  1. Awww, kocham ich rozmowę <3

    OdpowiedzUsuń
  2. zapowiada się ciekawie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże świetny nie mogę doczekać się następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejuuuu, podoba mi sie ten bloga! Koooocham <3

    OdpowiedzUsuń
  5. http://fanfictionjustnindrewbieber.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Booooski! Justin i Jessika - hdhsjjkcidhbshhdujsj <3 i Ryan mnie powalił! Haha :-D

    www.whenever-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. o kurde ;o świetne :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Meega ♥ z pewnoscia zostane na tym blogu na dluzej ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. O jejku! Jak słodko! Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. już to kocham! <3
    tylko STRATFORD - to miasteczko w którym mieszka.
    STANFORD- to najlepsza szkoła :)
    tutaj zrobiłaś błąd bo napisałaś Stanford a nie Stradford. :) ale widomo, że te dwa słowa są podobne wiec też czasem rb takie błędy ^^
    czekam na następny! :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Aww no nie mam pytań, idealnie! <3
    /L

    OdpowiedzUsuń